Prasa o pomocy państwa: "Nadchodzi lawina długów"

"Nadchodzi ogromna lawina długów. Mimo wszystko trzeba było ją wywołać" - tak niemiecka prasa komentuje pomoc państwa. Zwraca też uwagę na absurdalność niektórych przepisów.

Pandemia to czas wielkich wyzwań, ale i sprzeczności, których nie można zlikwidować, dlatego trzeba je świadomie przyjąć - czytamy w "Die Welt". "Rząd w Berlinie i rządy krajów związkowych postąpiły w tej fazie niekonsekwencji i absurdalności właściwie - obrały kurs środka. Nie podchodząc do sprawy ani tak bezwzględnie jak Austriacy, którzy zamrozili całe swoje życie publiczne, ani nie grając. Ich celem była i jest stosowność środków".

Stąd "rząd federalny sięga po miliardy euro, które mają zmniejszyć obawy egzystencjalne ludzi - w listopadzie około 15 mld, w grudniu 20" - pisze dziennik. "Nadchodzi ogromna lawina długów. Mimo wszystko trzeba było ją wywołać" - stwierdza.

Reklama

O pomocy finansowej z budżetu federalnego jako właściwym kroku pisze także "Frankfurter Allgemeine Zeitung": "Dzięki temu struktury federalne okazały krajom związkowym i kasom społecznym solidarność. Teraz jednak federacja ma się gorzej niż kraje związkowe, a ponieważ dalej nie wiadomo, jak długo potrwa jeszcze pandemia, trzeba wrócić do równego podziału obciążeń" - sugeruje dziennik.

"Tylko wtedy, gdy kraje związkowe poczują finansowe skutki swoich działań przeciwko pandemii, będą zainteresowane przeprowadzeniem wszystkich działań". Bo - jak zapowiedziała już kanclerz Angela Merkel - hojna pomoc nie może trwać wiecznie.

Z kolei regionalny dziennik z Dolnej Saksonii "Nordwest-Zeitung" uważa, że to co postanowił antykryzysowy gabinet Angeli Merkel jest "programem koniunkturalnym dla firm typu Amazon" i jest bardzo niejasne.

"Odmienne przepisy dla różnej wielkości sklepów trudno komukolwiek wytłumaczyć. Poza tym można przecież zapytać, dlaczego nie jest problemem, jeżeli 30 osób siedzi godzinami w klasie na 70 metrach kwadratowych, ale koniecznie trzeba zapobiec, by na 10 metrach kwadratowych nie kupował więcej niż jeden klient? (...) A ile milionów osób zaraziło się na parkingach przy supermarketach, że teraz i tam obowiązkowe jest noszenie maseczek?" - pyta gazeta. Zastanawia się też, komu tak naprawdę chce się teraz kupować, stojąc w długich kolejkach w zimnie i deszczu? "Lepiej od razu zamówić online" - konstatuje.

O handlu w śródmieściach pisze także bawarski dziennik "Frankenpost" i w obecnym kryzysie dopatruje się pewnych szans. "Śródmieścia i ich sklepy od lat mają problemy. Przez koronakryzys wyolbrzymiły się one: zakazy wyjścia, zamknięte bary, mniejsze dochody przez pracę w skróconym wymiarze godzin - to wszystko utrudnia sklepom życie. Cierpi przede wszystkim handel modą, nawet największe sieci uginają się. Grozi pustostan w najlepszej lokalizacji".

Teraz - zdaniem gazety - ważne jest, co uczynią lokalnymi aktorzy - burmistrzowie, rady miasta, właściciele nieruchomości i przede wszystkim mieszkańcy. "Muszą znowu zacząć cenić przestrzeń, jaką są śródmieścia, i traktować ją bardziej otwarcie: żywy i uroczy będzie deptak przez połączenie handlu, rzemiosła, gastronomii, kultury i mieszkań. To, że we wszystkich miastach RFN są identyczne sklepy z modą, już zawsze było nudne".

Redakcja Polska Deutsche Welle



Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: Niemcy | koronakryzys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »