Prezenty za nieistniejące pieniądze
Trudno będzie sfinansować rządową hojność. A gdy gospodarka zwolni - będzie to niemożliwe bez zwiększania deficytu - uważa PKPP Lewiatan.
Przedsiębiorcy obawiają się, czy rozdawnicze pomysły rządu wylęgające się w czasach dobrej koniunktury nie uderzą w nich rykoszetem - przez np. wzrost podatków - gdy gospodarka spowolni.
- Dziś jesteśmy świadkami festiwalu propozycji, na co jeszcze wydać pieniądze, których gospodarka jeszcze nie zarobiła. Przedsiębiorcy chcą, by wykorzystać ten czas do przeprowadzenia prawdziwej reformy finansów publicznych. To, co zaproponowała wicepremier Zyta Gilowska, to zaledwie jedna piąta tego, co należy zrobić. A rząd, zamiast ograniczać - zwiększa udział wydatków sztywnych, który przekracza już 70 proc. - uważa dr Małgorzata Krzysztoszek z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan (PKPP).
Co ważniejsze
Zdaniem Lewiatana, poważnym błędem jest brak priorytetów, jakie powinien postawić sobie rząd: nie wiadomo, które z proponowanych rozwiązań [patrz ramka obok] są dla rządu najważniejsze, a z których mógłby zrezygnować, gdyby nad gospodarką zaczęły zbierać się chmury a dochody nie płynęłyby już do budżetu tak szerokim strumieniem, jak dziś.
-Z tego, co rząd proponuje, podtrzymywaniu wysokiego wzrostu gospodarczego może posłużyć pakiet prorodzinny i zmniejszenie klina podatkowego. W dalszej kolejności także obniżenie stawek PIT i wzrost płac w sektorze budżetowym. Można też zaoszczędzić: np. utrzymywanie wysokich wydatków na wcześniejsze emerytury pozbawia nas w ciągu dwóch lat oszczędności rzędu minimum 5 mld zł, brak reformy KRUS - kolejnych 10 mld zł - wylicza Małgorzata Krzysztoszek.
Groźny optymizm
Według dr. Macieja Krzaka, eksperta PKPP, same koszty związane z obniżką klina podatkowego, redukcją PIT, coroczną waloryzacją i ze zmianami w polityce rodzinnej nie bilansują się z zapowiedzianym przez rząd (i zapisanym w programie konwergencji z końca 2006 r.) obniżaniem deficytu sektora finansów publicznych.
- Wzrost gospodarczy będzie je w stanie sfinansować jedynie przy bardzo optymistycznych założeniach, których przyjęcie byłoby nieostrożne. W wariancie pesymistycznym, w którym w latach 2008-2009 nastąpiłoby przyhamowanie gospodarki na skutek recesji w USA, nie dałoby się zrealizować zapowiadanych zmian bez rewizji w górę planów deficytu sektora finansów publicznych przedstawionych przez rząd - uważa ekonomista PKPP.
Bartosz Krzyżaniak