Prezes KW: Sprzedajemy węgiel po cenach rynkowych
- Kompania Węglowa sprzedaje węgiel z zapasów po cenach rynkowych - wskazał prezes spółki Krzysztof Sędzikowski. Inne spółki uważają, że KW sprzedając zapasy tanio, psuje rynek.
Prezes Kompanii Węglowej powiedział w poniedziałek, że z zakładanej w planie naprawczym spółki wielkości sprzedaży ok. 3 mln ton węgla ze zwałów dotąd uzgodniono sprzedaż ok. 2 mln ton.
- Część tych umów zamykamy, część jeszcze negocjujemy. Chcemy, żeby zgodnie z zapowiadanym planem zakładającym bieżące finansowanie KW do połowy roku, było to w sumie do trzech milionów ton. Jeszcze trochę brakuje. Dwa miliony ton powiedzmy, że mamy uzgodnione - powiedział Sędzikowski.
Pytany o stanowisko konkurencji wobec niskich cen, po których KW sprzedaje węgiel ze zwałów, prezes Kompanii odpowiedział pytaniem, co innego firma miałaby robić?. - To musi być zrozumiane, że KW musi to robić - to jest obowiązek zarządu. Działaniem na szkodę spółki byłoby nierobienie nic - zaakcentował Sędzikowski.
- Wszyscy wiedzą, że zapasy, gdyby długo leżały, to się degradują. A druga rzecz, to jak się ma takie zapasy, to biznesowo one muszą być przeszacowane, ponieważ nikt nie jest w stanie sprzedać po cenach załóżmy takich, jak w obowiązujących kontraktach. Bo (na rynku - PAP) jest nadmiar węgla - przypomniał prezes Kompanii.
- W związku z tym nie może być tak, że jedynie KW siedzi na zapasach i patrzy spokojnie, a inni producenci nie mają zapasów. To jest absolutny obowiązek zarządu - nie możemy trzymać tych zapasów, musimy je spieniężyć po cenie rynkowej. To jest robione po cenach rynkowych - cena rynkowa to jest taka cena, po jakiej kupują klienci" - dodał Sędzikowski.
Jak wyjaśnił, wśród tych klientów są firmy energetyczne polskie, ale też zagraniczne. - Przede wszystkim podejmujemy maksymalizację wysyłek na eksport. To nie jest takie łatwe, wymaga też czasu, ale staramy się. Zasypywanie polskiego rynku węglem dla nikogo, dla nas też nie jest korzystne z takiego punktu widzenia, że te zapasy przemieszczają się do firm energetycznych - zastrzegł.
Jeden z konkurentów Kompanii Węglowej, czyli Katowicki Holding Węglowy, na razie poinformował o sytuacji wspólnego właściciela, czyli resort skarbu. - To jest nasz, zarządu obowiązek. Właściciel ma prawo wyciągnąć z tego jakieś logiczne wnioski, co do sposobu postępowania - uznał w poniedziałek prezes KHW Zygmunt Łukaszczyk.
Zaznaczył, że jeden z powołanych tego dnia zespołów roboczych ds. kontynuacji prac nad nową strategią dla branży, ma zająć się m.in. kwestią, jak podejść do tego typu sytuacji. - Państwo jako właściciel musi być regulatorem. To państwo ma lejce w rękach. Jako właściciel całego sektora nie może powiedzieć, że jeden jest inaczej traktowany od drugiego. To musi być sytuacja jasna, bo w dłuższym horyzoncie czasowym pod znakiem zapytania jest los całej reformy - ocenił prezes KHW.
Pytany czy sytuacja może bezpośrednio zagrozić programowi naprawczemu Holdingu Łukaszczyk wskazał, że przy 11 mln ton produkcji w skali roku drgnięcie ceny o złotówkę w dół oznacza 11 mln zł straty, a przy obniżce o 10 zł - 110 mln zł straty. - Trudno reagować i trudno szukać w kosztach oszczędności rzędu 110 mln zł czy nawet 150 mln zł z dnia na dzień - podkreślił.
Przyznał, że cena rynkowa to taka, za jaką kontrahent chce kupić towar. Zaznaczył zarazem, że przy kontraktach długoterminowych kontrahenci, mając na rynku niższą cenę, mogą rozważać zerwanie - pod karą - dotychczasowych umów i zawarcie nowych.
- Te rzeczy są bardzo niebezpieczne, żeby nie spowodować rozregulowania rynku. To polityka krótkowzroczna, bo wysprzeda się to, co jest, natomiast za chwilę będzie się chciało sprzedać węgiel z produkcji po normalnych cenach, a wtedy kontrahent powie, że nie, bo cena jest o wiele niższa - wskazał Łukaszczyk.
Prezes Bogdanki Zbigniew Stopa powiedział, że spółka obecnie przygląda się rozwojowi realizacji przygotowanego przede wszystkim pod kątem KW programu restrukturyzacji górnictwa. - Na chwilę obecną jeszcze jakichś działań konkretnych nie podejmujemy. Na razie przyglądamy się temu. W przypadku, gdyby takie przesłanki zaistniały, zadziałamy. Na chwilę obecną nie - zaznaczył Stopa.
Ocenił, że wobec działań Kompanii, stracili już wszyscy konkurenci - pod względem kontraktów i ceny na rynku. - To nie tylko Bogdanka, ale i Silesia i Katowicki Holding Węglowy i Jastrzębska Spółka. Wszyscy potracili. To nie są duże ilości, bo to są ilości spotowe, ale chodzi o sam fakt - uznał prezes Bogdanki.
Zaznaczył, że w przypadku spółki, którą kieruje, sytuacja nie przełoży się np. na mniejszą sprzedaż niż w ub. roku. - Tylko, że Bogdanka ma w tej chwili większy potencjał wydobywczy, niż miała rok temu. To jest pierwszy rok, gdzie ten potencjał jest wyższy od możliwości sprzedażowych. Mam nadzieję, że jeszcze pewne kontrakty zaistnieją i zbliżymy się do mocy produkcyjnych ze sprzedażą. Ale z cenami będzie ciężko - ocenił Stopa.
Według wcześniejszych informacji zarząd Bogdanki wystosował do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów pismo w sprawie planowanego udzielenia kopalniom KW pomocy publicznej - dla kopalń, które mają trafić do SRK. Spółka zwraca m.in. uwagę, że pomoc dla polskiego górnictwa może zostać zakwestionowana przez Komisję Europejską, jeśli nie dojdzie do zamknięcia nierentownych kopalń, a pomoc publiczna będzie traktowana jako sposób wyrównania strat na sprzedaży.
We wcześniejszych wypowiedziach prezes Stopa wskazywał m.in., że Kompania Węglowa sprzedaje węgiel po cenie ok. 7 zł za gigadżul. Średnia cena publikowana przez Agencję Rozwoju Przemysłu i Towarową Giełda Energii to ponad 10 zł za GJ.
Pytany w poniedziałek o kwestię cen węgla z zapasów Kompanii pełnomocnik rządu ds. górnictwa, wiceminister skarbu Wojciech Kowalczyk uznał, że to raczej pytanie do prezesa UOKiK-u. "Kompania Węglowa, czyli zarząd, zdecydowała się na upłynnienie hałd. Ja mogę tylko zgodzić z jednym stwierdzeniem - fedrowanie na hałdy nie ma sensu ekonomicznego" - powiedział Kowalczyk.
Do czasu nadania depeszy PAP nie udało się uzyskać komentarza Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w tej sprawie.