Prezes Turkish Airlines: Przepisy unijne uniemożliwiły zakup PLL LOT
Przepisy unijne były powodem tego, że linie Turkish Airlines wycofały się z planów kupna PLL LOT - poinformował w poniedziałek PAP prezes tureckiego przewoźnika Temel Kotil. Dodał, że jeśli UE zmieni prawo, to możliwy jest powrót do rozmów ws. LOT.
Rada nadzorcza linii lotniczych Turkish Airlines zdecydowała na początku czerwca o zaprzestaniu rozmów ws. kupna PLL LOT. W komunikacie przesłanym PAP napisano, że "Rada Nadzorcza (Turkish Airlines - PAP) zdecydowała zakończyć prace nad udziałem w procesie prywatyzacji Polskich Linii Lotniczych LOT".
- Nasi prawnicy dokładnie zbadali unijne przepisy dotyczące przejęcia przez nas aktywnej kontroli zarządzania w PLL LOT. A ponieważ Turcja nie należy do Unii Europejskiej, okazało się, że przepisy zabraniają tego typu transakcji w przypadku linii lotniczych - powiedział w Pekinie prezes Kotil.
Firmy spoza Wspólnoty nie mogą posiadać bądź kontrolować linii lotniczych z UE, chyba że zostanie to uzgodnione dwustronnie między krajem trzecim a UE - wynika z prawnych wymogów UE ws. unijnych linii lotniczych. Turcja nie ma zawartej umowy z UE ws. regulacji własności i kontroli linii lotniczych, która pozwalałaby jej na posiadanie lub kontrolowanie LOT-u.
Jak podkreślił prezes Turkish Airlines, dla przewoźnika nie była ważna wielkość pakietu akcji, ale kontrola zarządzania nad polską spółką. - Jeśli nie bylibyśmy w stanie decydować o przyszłości LOT-u, nie mieliśmy gwarancji, że linia w przyszłości odniesie sukces. Mamy zaufanie i do polskiego rządu, i do zarządu spółki, ale dziś biznes lotniczy jest strasznie trudny. A nam zależało na doinwestowaniu polskiego przewoźnika i rozwoju jego siatki połączeń - powiedział. Zaznaczył, że miała to być polska, a nie turecka linia, z którą chciał rozwijać lotnisko w Warszawie jako znaczący port przesiadkowy.
Kotil przyznał, że przystępując do negocjacji w sprawie LOT znał przepisy unijne, ale "miał nadzieję, że prawnicy znajdą jakąś furtkę". - Niestety okazało się, że nie jest to możliwe - powiedział.
Dodał, że problemem nie były kwestie finansowe. - Obecnie mam 2 mld dolarów na inwestycje i mogę mieć więcej - zaznaczył.
Prezes tureckich linii podkreślił, że jeśli zmienią się regulacje unijne, to "natychmiast" chciałby wrócić do rozmów w sprawie PLL LOT. - Dla nas przejęcie polskiego przewoźnika, który jest bardzo dobrą linią, było istotne ze strategicznego punktu widzenia. Pozwoliłoby to na rozwój obydwu linii. I absolutnie nie chodziło nam o zrobienie z LOT-u linii dowożącej nam pasażerów do Stambułu - zapewnił.
W ocenie prezesa tureckich linii polski przewoźnik ma doskonałe perspektywy. - Gospodarki Turcji i Polski szybko się rozwijają i mimo kryzysu w Europie rośnie rynek przewozów lotniczych - zaznaczył.
Resort skarbu, po informacji o wycofaniu się z rozmów tureckiego przewoźnika ws. LOT zapowiedział, że wróci do rozmów z inwestorami, którzy wyrażali zainteresowanie polską spółką. W czerwcu powinien być znany doradca prywatyzacyjny PLL LOT.
W pierwszej połowie maja zarząd PLL LOT spotkał się w Turcji z władzami Turkish Airlines. Po tym spotkaniu - jak mówił wówczas wiceminister skarbu Rafał Baniak - Turcy mieli analizować odpowiednie dokumenty odnośnie ewentualnej transakcji zakupu polskiego przewoźnika. Decyzję w sprawie LOT mieli podjąć w ciągu miesiąca. Baniak mówił też, że w razie niepowodzenia scenariusza prywatyzacji przez inwestora strategicznego MSP rozważa inne możliwości, np. upublicznienie PLL LOT.
Pod koniec stycznia firma Turkish Airlines poinformowała, że jest zainteresowana przejęciem polskiego przewoźnika. Resort skarbu, po ujawnieniu w mediach przez Turków swoich planów wobec LOT-u, podał, że w grudniu 2011 r. Turcy rozmawiali z MSP na temat spółki. Resort podał wówczas, że polskim przewoźnikiem zainteresowany jest również inny inwestor.
PLL LOT w 2011 r. odnotowały 145,5 mln zł straty, w 2010 r. - 163,1 mln zł. W br. spółka planuje zysk w wysokości 52,5 mln zł.
Skarb Państwa ma 67,97 proc. akcji LOT, TFS Silesia - 25,1 proc., a pozostałe 6,93 proc. należy do pracowników.