Prezes UNIQA: Inwestor pyta co się dzieje w Polsce

O dobrze zorganizowanym PZU, ubezpieczeniowych harcownikach, miliardowej stracie rynku na OC komunikacyjnym, emailach od austriackiego inwestora i branżowym katharsis mówi Andrzej Jarczyk, prezes grupy UNIQA w Polsce w rozmowie z Pawłem Czuryło.

Paweł Czuryło, Interia.pl: Wydarzeniem na rynku ubezpieczeniowym może być wkrótce zmiana prezesa PZU. Pracował Pan w PZU 10 lat, teraz jest Pan w firmie z kapitałem zagranicznym i konkuruje o klienta - jak ta firma się zmieniła?

Andrzej Jarczyk, prezes Grupy UNIQA w Polsce: - PZU zmienia się od co najmniej 15 lat. Patrzę na te zmiany z szacunkiem. Obserwujemy je uważnie, starając się wyprzedzać PZU. W tej spółce wydarzyło się wiele dobrego i nawet jeśli nie zgadzam się z polityką cenową PZU, to jest to moje prywatne zdanie. Może dla tej spółki udziały rynkowe były bardziej istotne niż wynik techniczny.

Reklama

Największy ubezpieczyciel na rynku konkuruje z Wami o pracowników?

- Dziś PZU jest bardzo silnym graczem na rynku ubezpieczeniowym, walczącym o najlepszych pracowników, ma dobry wizerunek, dobrze płaci i jest dobrze zorganizowany.

To jak Pan definiuje miejsce Grupy UNIQA na ubezpieczeniowej mapie Polski?

- Mamy bardzo dobre miejsce. Jeśli patrzymy statycznie, to jesteśmy piątym ubezpieczycielem majątkowym i plasujemy się w drugiej dwudziestce ubezpieczeń na życie. A jeśli chodzi o spojrzenie dynamiczne, czyli jak wygląda polityka ubezpieczycieli w zakresie sprzedaży i budowania rentowności, to idziemy różnymi drogami. Rynek ubezpieczeniowy od dwóch lat krzyczy, że jest w stanie wojny cenowej, ale my przyjęliśmy, że stan ostrej konkurencji jest stanem naturalnym. W związku z tym, jeśli ceny się odbiją, to tylko nam to pomoże. Musimy funkcjonować na rynku, który w długiej perspektywie znacząco łatwiejszy nie będzie.

- Dlatego tak zarządzamy spółką, żeby stale była rentowna. W związku z tym mamy stosunkowo prostą strategię, by nie brać każdego ryzyka za każdą cenę. Skupiamy się na tych liniach biznesowych, które są dla nas rentowne. Mamy lepsze dynamiki w ubezpieczeniach majątkowych, nie komunikacyjnych, szybciej sprzedajemy ubezpieczenia ochronne na życie ze składką regularną. W polisach komunikacyjnych dotąd traciliśmy udziały rynkowe, dość świadomie kształtując politykę cenową i prowizyjną. UNIQA nie była i nigdy nie będzie najtańsza. Założenie jest bowiem takie, żeby na komunikacji jak najmniej tracić. Nie chcemy doprowadzać do sytuacji, w której spółka przez nieroztropne podejście do ubezpieczeń komunikacyjnych będzie musiała podejmować szarpane ruchy dotyczące polityki kosztowej i strategii. Dlatego musimy nadrabiać gdzie indziej i być lepsi w ubezpieczeniach majątkowych.

A UNIQA w 2020 roku?

- Nie zakładam, że wtedy rynek będzie istotnie łatwiejszy. Na pewno będzie inny. Ale na tym rynku chcemy utrzymywać wysoką pozycję, chcielibyśmy być na 4. miejscu w ubezpieczeniach majątkowych, będąc równocześnie ubezpieczycielem trwale rentownym. A to oznacza, że musimy być bardzo konsekwentni w realizacji naszej strategii: musimy dobrze wycenić ryzyko i za adekwatną składkę. Druga rzecz to efektywność naszej organizacji, dużo pracowaliśmy nad tym w tym roku, wycofaliśmy bardzo wiele papierowych procesów - nie archiwizujemy już np. w ogóle papierowych polis indywidualnych. To blisko milion kartek papierów mniej. Wprowadziliśmy polisę elektroniczną, która łączy tradycyjną sprzedaż agencyjną z directem. W ubezpieczeniach też liczy się szybkość i innowacyjność.

A jakie są dziś największe wyzwania w branży ubezpieczeniowej?

- Branża ma wiele wyzwań, pierwszym jest niska marżowość. Jeśli w tym roku rynek straci ok. 1 mld zł na ubezpieczeniach OC komunikacyjnego, to może to wywołać gwałtowne zmiany. Dziś widać, że są firmy na sprzedaż, zmieniają się zarządy, do spółek wracają obcokrajowcy. Drugim wyzwaniem, a może raczej źródłem tego pierwszego wyzwania, jest brak dbałości o naszą podstawową kompetencję, czyli ocenę ryzyka.

Brzmi to trochę jak zarzut do kolegów z branży.

- Myślę, że na rynku zawsze będą harcownicy dający cenę nieadekwatną do ryzyka. My mamy swoje doświadczenia i idziemy własną drogą, ale część firm podąża za tymi harcownikami i to błąd. Wracając do wyzwań, kolejnym są silne działania prokonsumenckie ze strony różnych organów czy instytucji jak UOKiK, KNF, Rzecznik Finansowy, ale także zmiany w prawie. Te działania prokonsumenckie same w sobie niosą dużą wartość. Dla nas oznacza to, że musimy się do tych zmian dostosować, uwzględnić je w naszej polityce produktowej, sposobie likwidacji szkód, w organizacji. To duże wyzwanie organizacyjno-finansowe.

Wyzwaniem dla branży może też być nowy podatek obejmujący nie tylko banki, ale i towarzystwa ubezpieczeniowe, choć państwa on nie dotknie.

- Faktycznie nas to nie będzie dotyczyło, bo aktywa naszych dwóch spółek nie przekraczają 3 mld zł. Ale to będzie spore wyzwanie i dodatkowe obciążenie dla tych, którzy mają aktywa ponad 4 mld zł.

Czy austriacki inwestor interesuje się otoczeniem biznesowym, w którym działa UNIQA i propozycjami nowego polskiego rządu?

- Inwestor bardzo się interesuje. Dziś pierwszy email, który otrzymałem z Wiednia brzmiał: "Drogi Andrzeju, napisz, jaki wpływ na nasz biznes będzie miał nowy podatek". W grupie UNIQA kontakt rady nadzorczej z zarządem jest wyjątkowo bliski, bo zainteresowanie biznesem ze strony członków rady i właścicieli jest duże. Jednocześnie mamy stosunkowo spory komfort prowadzenia biznesu i podejmowania decyzji np. takich, że nie wchodzimy z niską ceną w biznes, który przyniesie przez kilka lat tylko straty.

Pytanie do prezesa, który ma doświadczenie ze spółką Skarbu Państwa i z międzynarodową grupą finansową: do jakiego momentu rządzący mogą w Polsce pozwolić sobie na to, żeby wprowadzając podatki dla branży myśleć, że nie ma się czym przejmować, bo inwestorzy i tak zarabiają kokosy w Polsce.

- Majątkowi ubezpieczyciele w ostatnich latach tracą systematycznie zyski, wielu jest pod kreską. Mówienie o horrendalnych zarobkach nie jest prawdą. Ten podatek uderzy w branżę ubezpieczeniową, która i tak jest mało dochodowa, a ubezpieczyciele z bardzo bogatych nie staną się trochę mniej bogaci. To uderzenie pogłębi raczej ich straty. A takie prymitywne spojrzenie: odbiorę tym co mają i porozdaję - jest bardzo krótkofalowe.

- Jednak dopóki polska gospodarka będzie konkurencyjna to nawet przy negatywnych sygnałach politycznych inwestorzy będą nad Wisłą inwestować. Ale jeśli te nastroje będą złe przez długi czas, to mogą pojawić się dylematy, że może nie w Polsce a np. w Czechach. Pazerne państwo zawsze będzie traciło w dwójnasób.

Skoro trudno zarobić na OC komunikacyjnym, to na których liniach biznesowych skupi się UNIQA?

- Nie można narkotycznie uzależnić się od składki, uzależnienie od niej jest zgubne dla towarzystw, bo najłatwiejsza składka jest tam gdzie są potencjalnie największe straty - czyli w ubezpieczeniach komunikacyjnych. Obniżenie cen i podniesienie prowizji to prosta droga do katastrofy. Dlatego chcemy utrzymać poziom sprzedaży w ubezpieczeniach komunikacyjnych lub lekko wzrosnąć, ale zachowując politykę cenową, która gwarantuje minimalizowanie strat. Dziś udział OC komunikacyjnego w naszym portfelu to około 30 procent, a 5 lat temu było to jeszcze około 50 procent. I chcemy ten obecny poziom utrzymać. Pozostałą część muszą stanowić ubezpieczenia majątkowe i autocasco, które są rentowne. UNIQA specjalizuje się w ubezpieczeniach indywidualnych, z dużym naciskiem na ubezpieczenia mieszkań i domów; a także korporacyjnych i w ofercie skierowanej np. do spółdzielni mieszkaniowych. Nie zapominamy też o ubezpieczeniach na życie ze składką regularną - zresztą to jest w ogóle temat, z którym będzie się mierzyło polskie społeczeństwo.

Powód?

- Nawet dwa. Pierwszy jest taki, że w Polsce ludzie są generalnie nieubezpieczeni na życie, a jeśli już, to na małe sumy. To się wiąże ze świadomością i nie jest kwestią cen. Wciąż ubezpieczamy częściej samochód, a zapominamy o sobie i swoim życiu. Inaczej jest na zachodzie Europy. Drugi powód to różnica między obecnymi i przyszłymi przychodami, a przyszłą emeryturą. W związku z ograniczeniem roli OFE, a może i ich całkowitą likwidacją w przyszłości oraz obniżeniem wieku emerytalnego, ta luka między dochodem a przyszłą emeryturą będzie katastrofalnie duża. Pytanie jak państwo będzie komunikowało się w tej sprawie z obywatelami, wskazując, że jest to problem, a na emeryturę trzeba dodatkowo oszczędzać. Tej lekcji wciąż nie odrobiliśmy. OFE były elementem uświadamiania ludzi, że trzeba odkładać pieniądze na emeryturę, tyle że poprzedni rząd w sposób perfidny zdemontował ten system byle tylko móc się dalej zadłużać. Wierzę jednak, że w końcu państwo uświadomi obywateli i część naszego biznesu odpowiedzialna za produkty ze składką regularną zacznie rozwijać się dynamicznie.

Swoje dołożyła też branża ubezpieczeniowa wciskając wielu klientom Ubezpieczeniowe Fundusze Kapitałowe.

- Faktycznie, stąd opinia o ubezpieczycielach i produktach oszczędnościowo-emerytalnych jest kiepska. Dlatego trzeba przejść to katharsis, decydując się na obniżenie opłat za zerwanie umowy, zresztą my zawsze byliśmy w grupie firm z najniższymi opłatami. Liczę, że dzięki temu produkty staną się bardziej korzystne dla klientów i jeszcze bardziej będzie się opłacało oszczędzać długoterminowo. Ale na razie rynek jest zbyt mały, nie widać motywacji ludzi do zakupu IKE czy IKZE.

Ulgi podatkowe oferowane przy tych produktach są za małe?

- Ulgi są za małe albo tak daleko odroczone, że ludzie myślą o takim oszczędzaniu w kategorii zamrożonych środków. Przyczyniła się do tego dyskusja wokół OFE i zdewastowanie umowy społecznej. Największą szkodę wyrządzono samym Polakom, którzy pomyśleli: złodzieje dookoła, nie będę oszczędzać - będę konsumować. Choć w konsekwencji będą cierpieć biedę na emeryturze.

Jakich elementów brakuje do zachęcenia Polaków do oszczędzania na starość?

- Mamy dwa takie elementy działające na Polaków: pierwszy to ulgi, które z perspektywy ministra finansów są dziś obciążeniem, ale w długiej perspektywie są jego ogromną korzyścią, bo każda oszczędność napędza gospodarkę. O tym uczą się studenci na pierwszym roku ekonomii. Drugim jest edukacja ekonomiczna, którą ostatnio widzieliśmy przy reformach Buzka, wprowadzających OFE i kasy chorych. Wtedy ludzie myśleli o zdrowiu i emeryturze także przez pryzmat pieniądza.

Zmieniając temat - co z odszkodowaniem za spalony Most Łazienkowski, którzy był ubezpieczony w UNIQA?

- Prokuratura nie zakończyła jeszcze czynności, ale my jesteśmy w stałym kontakcie z brokerem i z miastem, i w najbliższym czasie zamkniemy sprawę w sposób zadowalający. To kwestia kilku tygodni.

Jest jakaś lekcja z tego przypadku?

- Tak. Mosty praktycznie były nieubezpieczone w tej umowie, bo tak została skonstruowana. Bo też faktem jest, że mosty rzadko się palą. Na świecie jest podobnie. Lekcja z tego jest taka, że zdarzają się sytuacje, trudne do przewidzenia, z kategorii ekstremalnie rzadkich. I dlatego warto się ubezpieczać i to najlepiej kompleksowo.

Rozmawiał Paweł Czuryło

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: polisy | odszkodowania | ubezpieczenia | Paweł Czuryło | uniqa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »