Prezydent Kaczyński ma receptę na OFE?
Prezydent Lech Kaczyński wyraził podczas poniedziałkowego wykładu w Nowym Sączu nadzieję, że walcząc z kryzysem uda się uniknąć podniesienia podatków, a jeśli będzie to konieczne, proces ten dotknie tylko grup najzamożniejszych. Jego zdaniem największe rezerwy tkwią w "usprawnieniu państwa".
"Usprawnienie państwa to jest rezerwa, z której trzeba i należy skorzystać, tylko trzeba mieć inne podejście do państwa i pracy państwowej" - powiedział prezydent podczas wykładu "Gospodarka w obliczu kryzysu i jej społeczny wymiar", wygłoszonego w Wyższej Szkole Biznesu w Nowym Sączu.
Wyraził nadzieję, że uda się uniknąć korzystania z drugiej, stosunkowo prostej rezerwy, jaką jest podniesienie podatków. Jeśli jednak rozwiązanie to będzie konieczne to - zdaniem prezydenta - powinno dotyczyć jedynie najzamożniejszych grup.
Lech Kaczyński ocenił, że projekt, by przesunąć część środków na emerytury z OFE do ZUS "ma swoje zalety, ale w sposób zasadniczy narusza pewność w obrocie gospodarczym".
W ubiegłym tygodniu ministrowie finansów oraz pracy zaproponowali przesunięcie do ZUS części składek, które teraz spływają do otwartych funduszy emerytalnych. Z dotychczasowych 7,3 proc. składki, która trafia do OFE, 4,3 dostawałby ZUS, zaś 3 proc. - OFE. Każdy emeryt miałby założone w ZUS dodatkowe konto, na które trafiałoby te 4,3 proc. składki.
Według resortu finansów, w wyniku proponowanej zmiany kapitał emeryta zgromadzony w drugim filarze zwiększy się przeciętnie o 47 zł rocznie - kapitał kobiety, pracującej 35 lat, zwiększy się w sumie o 4 tys. 360 zł; a kapitał mężczyzny, który pracuje dłużej niż kobieta, o 5 tys. 831 zł.
Na popołudniowej konferencji prasowej w Nowym Sączu prezydent mówił, że ta propozycja "nie ma samych wad".
"Ja nie uważam reformy (emerytalnej - PAP) sprzed dziesięciu lat (...) za udaną, ja nie jestem zwolennikiem tak radykalnie liberalnych rozwiązań, a już na pewno nie jestem zwolennikiem napełniania kies różnych międzynarodowych korporacji pieniędzmi w istocie, w szerszym tego słowa znaczeniu, polskiego podatnika" - mówił prezydent. "Szczególnie, że na ogół są to instytucje pochodzące z państw zamożniejszych niż nasz kraj" - dodał.
Lech Kaczyński podkreślił jednak, że z tej reformy jest "niezwykle trudno się wycofać". Jak ocenił, "już w tej chwili widać, nie jest ona udana". "Jeśli nawet zapadnie jakaś decyzja o zmianie systemu, to ona będzie musiała być wcielana przez długie lata, z godziny na godzinę się nie da, bardzo żałuję, ale się nie da" - dodał.
Dlatego - jak mówił - plany rządu budzą wątpliwości. Zapowiedział, że gdy powstaną odpowiednie rozwiązania prawne, to się do tego ustosunkuje.
Podczas wykładu Lech Kaczyński ocenił, że światowy kryzys gospodarczy dotyka Polskę w mniejszym stopniu niż inne państwa, bo nasz system bankowy wykazał "dużą dozę odpowiedzialności, przez co jego złe aktywa bankowe są na dużo niższym poziomie niż w innych państwach" - innym czynnikiem łagodzącym skutki kryzysu były bezpośrednie inwestycje zagraniczne związane z przystąpieniem Polski do UE, które osiągnęły wartość ok. 50 mld euro.
Prezydent podkreślił, że Polska, jako wyjątek w Unii, osiągnie w tym roku wzrost gospodarczy na poziomie ok. 1,2 proc. - według szacunków Komisji Europejskiej. Dzięki temu - w ocenie prezydenta - Polska zwiększy w tym roku swój PKB z 57 do nawet ponad 60 proc. średniej dla całej UE. Wśród zagrożeń dla gospodarki Lech Kaczyński wymienił m.in. bezrobocie oraz pogarszające się, w jego ocenie, poczucie bezpieczeństwa obywateli.
Zdaniem prezydenta, bardzo niebezpiecznym zjawiskiem jest dramatyczny spadek dochodów państwa, zarówno na poziomie rządu jak i samorządów.
"Bardzo mocno spadły dochody z podatku VAT i tu tkwi największe zagrożenie (...) Mam intuicję, że w tej chwili skłonność do unikania podatków pogłębia się" - ocenił L. Kaczyński. Jego zdaniem, wynika to z pogłębiającej się skłonności przedsiębiorców do "finansowania się" poprzez niepłacenie tego podatku lub nawet wyłudzania go z systemu finansowego państwa.