Prezydent wystawił Gilowską

Przez cały piątek krążyła plotka, że minister finansów Zyta Gilowska podała się do dymisji. Ostatecznie została na stanowisku, bo odejście wyperswadował jej podobno premier. Pogłoski o dymisji mocno uderzyły w złotego. Podważyły też autorytet pani wicepremier.

W piątek w pałacu prezydenckim obradowała rada gabinetowa (gremium z udziałem najwyższych urzędników państwowych), która miała zająć się m.in. zmianami podatkowymi zaproponowanymi przez resort Zyty Gilowskiej. W czwartek prezydent zapowiedział, że będzie nalegał na rząd, by wycofał się z pomysłu obniżenia kosztów uzyskania przychodu dla naukowców i artystów. Lech Kaczyński złożył swoją deklarację w świetle kamer telewizyjnych, po spotkaniu z przedstawicielami środowisk twórczych i naukowych. Ostrzegł, że jeśli poprawki przejdą przez Sejm, wtedy on zawetuje całą ustawę podatkową.

Reklama

Minister została, ale złoty stracił

Wystąpienie prezydenta, który publicznie przywołał rząd do porządku, mocno uraziło minister Gilowską. Pani wicepremier poczuła się do tego stopnia dotkniętą, że złożyła dymisję na ręce szefa rządu. Taką informację podał w piątek przed południem serwis Money.pl. Ministerstwo Finansów szybko ją zdementowało, jednak niepewność co do losów szefowej resortu pozostała. Zrobiło się nerwowo na rynkach finansowych. Złoty zaczął tracić do innych walut. Ok. godz. 13 za euro żądano już o 1.3 gr więcej niż przed południem. W dół poleciała i tak już mocno zniżkująca giełda. W najgorszym momencie, tuż przed wspólną konferencją prasową prezydenta i premiera, która miała wyjaśnić co dalej z Zytą Gilowską, WIG20 spadł o 2,3 proc.

Ostatecznie okazało się, że minister finansów zostaje na stanowisku. Jak twierdzi "Gazeta Wyborcza", Zyta Gilowska rzeczywiście zamierzała ustąpić, ale nie złożyła dymisji, gdyż odwiódł ją od tego premier Kazimierz Marcinkiewicz.

Jak wystrychnąć na dudka i zarobić parę punktów

Agata Nowakowska z "Gazety Wyborczej" tak komentuje całe zamieszanie wokół podatków i minister Gilowskiej: "Prezydent Lech Kaczyński rozgłosił w czwartek, że poprze inteligentów. Wbrew wicepremier Zycie Gilowskiej i premierowi Marcinkiewiczowi, którzy twierdzą, że naukowcy, pisarze, aktorzy czy dziennikarze niesłusznie cieszą się przywilejami podatkowymi. Przekaz był jasny: że twórcy to nieroby, żadne tam autorytety. Żerują na innych, odejmują chleb od ust ludowi pracującemu miast i wsi".

Jej zdaniem, takie podejście znakomicie wpisywało się w retorykę PiS-u o łże-elitach, o łamiących prawo lekarzach czy skorumpowanych prawnikach. Bezpardonowy atak na elity i zawarcie koalicji z Giertychem i Lepperem zniechęciło do PiS-u sporą część inteligencji. Ale PiS jest czujne. Na niedawnym kongresie odtrąbiło, że do inteligencji nic nie ma, wręcz chce ją hołubić. Gilowska z Marcinkiewiczem ze swoimi pomysłami wydrenowania kieszeni twórców stali się démodé.

Lech Kaczyński, mówiąc kolokwialnie, wystawił ich. Dwa dni po tym, jak rząd przyjął zmiany podatkowe, prezydent zagroził wetem. Nie zrobił tego w zaciszu gabinetów, nie szepnął premierowi na ucho. Branie twórców pod prezydenckie skrzydła obejrzała sobie w telewizji cała Polska. Znać tu rękę PiS-owskich młodych wilczków: Adama Bielana i Michała Kamińskiego, pracujących nad poprawą wizerunku prezydenta - uważa publicystka "GW".

Zyta Gilowska nie ma łatwo. Najpierw - jak mówiła na kongresie PiS - "dostała taką szkołę od PO, że się nauczyła". Teraz w trudnej materii "jak zgrabnie wystrychnąć na dudka i zarobić na tym kilka punktów" szkoli ją prezydent do spółki z PiS-em - konkluduje Agata Nowakowska.

INTERIA.PL/GW
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »