Problemy Grecji: Niemcy same wpadły w pułapkę euro
Dziś w Brukseli odbędzie się spotkanie ministrów finansów państw strefy euro, na którym mają zapaść decyzje ws. Grecji. Jej nowe władze domagają się skończenia z narzuconymi przez pożyczkodawców oszczędnościami i chcą restrukturyzacji długu. Państwa strefy euro powtarzają, że Ateny muszą dotrzymywać zobowiązań dotyczących wdrażania reform i spłaty pożyczek, ale pojawiają się też sygnały, że w niektórych kwestiach postulaty Greków mogą być rozważane.
Niemcy chętnie zgodzą się na wyjście Grecji ze strefy euro, bo to wzmocniłoby wspólną walutę - problem polega jednak na tym, że opuścić strefy nie chcą sami Grecy. Wyjściem dla Aten może być więc ogłoszenie bankructwa - uważają eksperci.
Christopher Hartwell, prezes Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych uważa, że Niemcy w pewnym sensie wpadły w pułapkę euro sądząc, że wspólna waluta stanie się synonimem marki niemieckiej, a opierać się będzie na dyscyplinie fiskalnej i monetarnej w całej strefie euro.
- Jednak przyjęcie do strefy euro takich krajów jak Grecja, Portugalia czy Hiszpania, które mają zupełnie inne niż Niemcy podejście do prowadzenia polityki fiskalnej i monetarnej spowodowało, że niemożliwe jest takie podejście, które satysfakcjonowałoby wszystkie kraje członkowskie eurolandu. Niemiecki rząd opowiada się zdecydowanie przeciwko jakiejkolwiek pomocy finansowej dla Grecji i greckich podatników. Myślę, że Niemcy chętnie zgodzą się na wyjście Grecji (ze strefy euro), ale będą domagać się zwrotu pieniędzy, które ich zdaniem Grecja jest winna Niemcom. Jeśli Grecja wyjdzie ze strefy euro, wzmocni to wspólną walutę, a na tym skorzystają Niemcy - uważa ekspert.
Rafał Antczak z Deloitte uważa, że dla strefy euro byłoby "ozdrowieńcze", gdyby jeden z należących do niej krajów został z niej usunięty - to zobrazowałoby skutki, jakie taki ruch przyniósłby dla tej gospodarki.
- Gdyby Syriza wyprowadziła Grecję ze strefy euro, to kraj zostałby poddany potężnemu naciskowi rynków finansowych. Dewaluacja waluty oznacza natychmiastowy wzrost inflacji. Inflacja jest podatkiem nakładanym na wszystkich obywateli, zwłaszcza najbiedniejszych. Wtedy przekonamy się, jaki to będzie miało +zbawienny+ skutek dla greckiej gospodarki - powiedział. Przyznaje jednak, że jeśli Grecja wyszłaby ze strefy euro, to wzmocniłoby to wspólną walutę.
Problem polega na tym - jak mówi Antczak - że nowy grecki rząd doskonale wie, jakie są sondaże - 70 proc. Greków nie chce słyszeć o wychodzeniu ze strefy euro. - Obawiają się tego, co widać w odpływach greckich depozytów. W ten sposób wolą się zabezpieczyć na wypadek wprowadzenia nowej drachmy - powiedział.
Jak dodał, greccy politycy są tego świadomi, ale próbują wzmacniać pozycję negocjacyjną i szantażować Europejski Bank Centralny czy Brukselę. - Odpowiedz jest jak na razie jednoznaczna: nie. EBC już wstrzymał skup greckich obligacji i za chwilę greckie banki znajdą się w poważnych tarapatach, jeśli rząd grecki nie będzie wypełniał zobowiązań, pod którymi się podpisał - powiedział.
Ekspert Konfederacji Lewiatan Jeremi Mordasewicz uważa, że w pułapkę euro wpadły nie tylko Niemcy, ale wszystkie kraje należące do strefy euro. Jak podkreśla, przez wiele lat ryzyko pożyczania Grekom było oceniane tak samo, jak ryzyko pożyczania Niemcom, dlatego Ateny mogły się zadłużać bez umiaru. - To był jednym z powodów, dla których Grecja znalazła się w trudnej sytuacji. Drugim powodem był wzrost wynagrodzeń i świadczeń socjalnych znacznie wyższy od wzrostu wydajności pracy - dodał.
Jego zdaniem w obecnej sytuacji wyjściem dla Grecji jest ogłoszenie bankructwa. - Społeczeństwo greckie do tej pory nie widzi potrzeby powiązania wynagrodzeń z wydajnością pracy i nie widzi nic złego w zadłużaniu się greckiego państwa. A skoro nie widzi, to jedynym sposobem na przywrócenie równowagi jest wyjście ze strefy euro i ogłoszenie niewypłacalności. Trudno ocenić jednak, co się stanie - Europa może ciągnąć Grecję za uszy w nieskończoność - powiedział.
Dodał, że jeśli Grecja ogłosi upadłość, Niemcy mogą domagać się zwrotu pożyczonych temu krajowi pieniędzy. - Niemieckie banki pożyczając pieniądze greckiemu rządowi same narozrabiały. Nie złapano nawet Greków za rękę, gdy rentowność obligacji przekraczała 10 proc. Nie ma kraju, który byłby w stanie spłacić takie odsetki. (...) Jednak jeśli Niemcy i Francuzi pożyczali pieniądze Grekom i przez lata na tym zarabiali, to dzisiaj niech przyjmą na siebie konsekwencje niewypłacalności Grecji - powiedział. Dodał, że pomaganie Grecji w nieskończoność nie służy ani strefie euro, ani samym Grekom.
Amerykański think-tank Stratfor w niedawnej analizie pisze o "dwóch narracjach" w Europie dotyczących kryzysu zadłużenia w strefie euro.
- Wersja Niemiec jest taka, że kryzys ten to skutek nieodpowiedzialnej polityki społecznej Grecji, polegającej m.in. na wcześniejszych emeryturach w administracji publicznej, nazbyt wysokich zasiłkach dla bezrobotnych itd.
Druga z wersji, na początku ledwie słyszalna, ale dziś dużo bardziej wiarygodna jest taka, że kryzys to efekt nieodpowiedzialności Niemiec" - czytamy.
Stratfor podkreśla, że Niemcy - czwarta największa gospodarka na świecie - eksportują ekwiwalent 50 proc. swojego PKB, a członkostwo w Unii Europejskiej - ze strefą wolnego handlu i euro - gwarantuje podtrzymywanie tego eksportu.
- Pożyczki, jakich niemieckie banki udzieliły krajom takim jak Grecja miały na celu podtrzymanie popytu na eksport (Niemiec). Niemcy wiedziały, że spłata długu nie będzie możliwa. (...) Grecja znalazła się w sytuacji nie do zaakceptowania godząc się na plan spłaty długu, któremu nie mogła podołać grecka gospodarka. Spowodowało to depresję gospodarczą, z której Grecja nie wyszła do tej pory, a problemy objęły tez inne części Europy - podkreśla think-tank.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel zapewniła w zeszły poniedziałek w Waszyngtonie, że jest za pozostaniem Grecji w strefie euro. Podkreśliła, że kraj musi przedstawić "zrównoważoną propozycję", jak zamierza spłacić swój dług i przeprowadzić reformy. - Liczy się to, co Grecja położy na stole" - powiedziała Merkel. Powtórzyła jednocześnie, że podstawą do dyskusji z Grecją są programy uzgodnione przez tzw. trojkę, a więc ekspertów Europejskiego Banku Centralnego, Komisję Europejską i Międzynarodowy Fundusz Walutowy.