Proboszcz uniknął 240 tys. zł kary za wycięcie drzew. Diecezja nie miała z czego zapłacić

W ubiegłym roku w mediach głośno było o Gieczynku, wsi położonej w woj. wielkopolskim. Wszystko za sprawą działań tamtejszego proboszcza, który bez pozwolenia wyciął kilka starych dębów. Za bezprawne działania duchowny został zobowiązany do zapłaty 240 tys. zł kary. Kilka miesięcy po tych wydarzeniach dowiadujemy się, że proboszcz jednak nie zapłaci, bo kara została uchylona. Media donoszą, że w sprawę zaangażował się sam biskup.

Choć wiele osób może się z tym nie zgadzać, chęć usunięcia drzewa nawet z własnej posesji, często wymaga zgłoszenia tego faktu do urzędu i uzyskania specjalnego zezwolenia. Takich działań nie podjął w lutym zeszłego roku proboszcz parafii we wsi Gieczynek. Duchowny bez konsultacji z urzędnikami, a tym bardziej bez ich zgody, wyciął siedem dębów, które rosły przy kościele. 

Mieszkańcy wielkopolskiej wsi nie kryli oburzenia, a urzędnicy nałożyli na proboszcza 240 tys. zł kary. Jak donosi portal asta24.pl, "w sprawie nastąpił zwrot o 180 stopni, bo kara została uchylona". 

Reklama

Działania proboszcza były legalne? Karę uchylono

Proboszcz zdecydował o wycince drzew, choć, jak podkreślali mieszkańcy, nie stanowiły one zagrożenia dla kościoła. Co więcej, leśnicy, którzy szacowali ich wiek na ok. 80 lat, również nie stwierdzili podstaw do ich usunięcia, bo dęby były w dobrej kondycji

- W niedzielę po mszy świętej spotkaliśmy się z księdzem. Stwierdził, że nie ma nam o czym opowiadać i z czego się tłumaczyć, bo jest to jego teren, jego dęby i robi z tym, co chce - mówił Paweł Aftarczuk, sołtys Gieczynka w rozmowie z serwisem asta24. W ubiegłym roku w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" proboszcz mówił o buncie parafian i "wioskowej wrzawie".

Jak donosi serwis, proboszcz odwołał się od decyzji zobowiązującej go do zapłaty 240 tys. zł kary do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Pile. Okazało się, że organ przychylił się do argumentacji duchownego. - Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Pile zwróciło uwagę, że drzewa, które są przedmiotem postępowania, w znacznej większości rosły na terenie rolnym. I to był powód uchylenia tej decyzji - tłumaczy Magdalena Waśko, z Urzędu Miejskiego w Wieleniu, której słowa przytacza asta24.pl. 

Biskup mówi o likwidacji parafii, bo diecezji nie stać na zapłacenie kary

Co ciekawe, sołtys wsi spotkał się w tej sprawie z biskupem diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. W rozmowie z serwisem Paweł Aftarczuk przekazał, że mieszkańcy nie czują się winni tego wszystkiego, co się wydarzyło. 

- Zniszczono nasz krajobraz. Nawet jeżeli nie będzie parafii, nie będzie księdza, to dębów już nie ma i nie odbuduje to wizerunku naszej wsi - zaznaczył sołtys. Przekazał również, że zdaniem biskupa, jeżeli kara zostanie utrzymana, parafia zostanie zamknięta, bo diecezji nie stać na jej zapłacenie. Teraz sprawą ponownie zajmie się Urząd Miejski w Wieleniu. Decyzja ma zapaść w ciągu miesiąca.  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wycinka drzew | ksiądz | kara
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »