Zaskoczenie na parkingach Biedronki i Lidla. Klienci już płacą ogromne kary
Biedronka i Lidl, ale także i inne markety posiadają zwykle wielkopowierzchniowe parkingi pod sklepami, na których samochody często zostawiają klienci na czas zakupów, ale nie tylko oni. Często za parking odpowiada firma zewnętrzna, która jest odpowiedzialna za ściąganie opłat parkingowych. Jednak odkąd parking pod Biedronką czy Lidlem stał się płatny, niemal od razu zaczęły napływać skargi do UOKiK na praktyki operatorów.
Biedronka czy Lidl często są odwiedzane przez klientów samochodami. Pojazdy klienci zostawiają na parkingu pod sklepem i idą robić zakupy, ale by wszystko było zgodnie z zasadami użytkowania parkingu, pobierają bilet parkingowy, który wskazuje czas postoju auta. I tutaj zaczynają się schody, ponieważ operatorzy mają generalnie wolną rękę, co do stworzenia regulaminu parkingu, a nierzadko zasady te są nieczytelne albo w ogóle niedostępne na parkingu.
Parkingi pod sklepami płatne są, by ograniczyć ich wykorzystywanie przez pojazdy osób niezainteresowanych zakupami. Zazwyczaj opłata dotyczy parkowania powyżej godziny, a żeby pozostawić auto na darmowy czas, wystarczy pobrać odpowiedni bilet parkingowy, który umieszczony za szybą wskazuje godzinę, o której postój się zaczął. I tutaj zaczynają się schody, ponieważ wolna ręka w kwestii opracowania regulaminów tworzy często zaskakujące sytuacje, gdy płacić trzeba ogromne kary, nierzadko znacznie inne na dwóch parkingach tej samej sieci sklepów.
O wysokich karach za parkowanie pod Lidlem było głośno jeszcze w grudniu za sprawą byłego posła Krzysztofa Liska. Ten opisał na portalu X sytuację, gdy zaparkował pod sklepem, poszedł na zakupy, a gdy z nich wrócił, miał do zapłaty 95 zł za 15 minut parkowania. Powód? Polityk nie wydrukował z parkomatu biletu, który uprawniałby go do darmowego postoju.