Prokurator w biznesie, polityka w prokuraturze
Arkadius, "mały człowieczek z Polski" - jak sam o sobie mówi, chyba gdzieś z Podlasia, znany jest na całym świecie, a w świecie mody to już obowiązkiem jest go znać.
Arkadiusz Krężel, "wielki człowiek ze Śląska" - jak o nim mówią, już dwunasty rok piastujący funkcję prezesa ARP, może nie jest tak znany w świecie, ale w światku polskiego biznesu, nie podlegającym dyskusji obowiązkiem jest go znać. Niektórzy to nawet twierdzą, że znają go aż za dobrze. A proces poznawania był bardzo bolesny.
I tu pojawia się pierwszy problem: czy prezes ARP jest "do lubienia"? Do tej pory wydawało mi się, że jest on przede wszystkim od restrukturyzowania, co czyni z różnym skutkiem, a lubienie lub nie nie ma nic do tego. Jednak po liście prokuratora z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, w którym skarży się on do ministra skarbu na prezesa Krężla, że ten nie chce dawać pieniędzy na Stocznię Gdynia, i w związku z tym samopoczucie pana prokuratora i jego kolegów na tym cierpi, bo spotyka na ulicy niezadowolonych stoczniowców, chyba przyjdzie nam zweryfikować swoje poglądy.
Bo to już naprawdę nie jest normalne, gdy prezesa ARP, dysponującego publicznym groszem (lepiej lub gorzej, ale z pewnością ponoszącego za to odpowiedzialność), metod postępowania uczy prokurator. Więcej: pisze na niego donosy. A co by było, gdyby - nie daj Boże - prezes Krężel postąpił zgodnie z sugestiami pana prokuratora? Zapewne, w niedługim czasie stanąłby przed nim w zupełnie innym charakterze. A pan prokurator mógłby się wykazać. Czy o to chodzi?