Prokuratura bada Totalizator Sportowy z powodu handlu wierzytelnościami PKP
Śledztwo prowadzone przez stołeczną Prokuraturę Okręgową w sprawie nieprawidłowości w działalności byłych zarządów Totalizatora Sportowego (TS) składa się z kilku wątków. Jednym z najciekawszych jest kwestia domniemanego działania na szkodę spółki poprzez niekorzystny sposób obrotu wierzytelnościami Polskich Kolei Państwowych.
Prokuratura bada kolejny wątek działalności byłych prezesów Totalizatora Sportowego: Władysława Jamrożego i Sławomira Sykuckiego. Tym razem chodzi o obrót wierzytelnościami PKP. W transakcjach brali udział m.in. Bank Współpracy Europejskiej, Bank Handlowy oraz Greenhouse Capital Management, który z TS zrealizował transakcję życia.
Śledztwo prowadzone przez stołeczną Prokuraturę Okręgową w sprawie nieprawidłowości w działalności byłych zarządów Totalizatora Sportowego (TS) składa się z kilku wątków. Jednym z najciekawszych jest kwestia domniemanego działania na szkodę spółki poprzez niekorzystny sposób obrotu wierzytelnościami Polskich Kolei Państwowych. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w tej sprawie złożył do prokuratury Urząd Kontroli Skarbowej (UKS). Zdaniem UKS, na szkodę spółki przy obrocie wierzytelnościami PKP działały zarządy pod kierownictwem zarówno Władysława Jamrożego, jak i Sławomira Sykuckiego.
Wysoka cena
Totalizator Sportowy stał się posiadaczem wierzytelności Polskich Kolei Państwowych na przełomie 1998 i 1999 r. 23 grudnia 1998 r. TS podpisał umowę kupna wierzytelności PKP, powstałych głównie wskutek sprzedaży lub dostawy energii elektrycznej o łącznej wartości 19,86 mln zł (należność główna plus odsetki). Sprzedającym był Bank Współpracy Europejskiej, kontrolowany przez Aleksandra Gudzowatego. Już sam zakup wierzytelności PKP przez TS budził dużo wątpliwości, choćby wśród przedstawicieli Ministerstwa Skarbu Państwa, które m.in. z tego powodu nie udzieliło Sławomirowi Sykuckiemu, ówczesnemu prezesowi spółki, skwitowania za 1999 r.
- Resort skarbu wiedział o zakupie i późniejszym obrocie wierzytelnościami. Ponadto mieliśmy podpisane porozumienia z PKP i Pocztą Polską o konkretnej współpracy w zakresie rozliczania się tymi wierzytelnościami - tłumaczy Sławomir Sykucki.
Kontrowersje budzi jednak nie tylko sam fakt zakupu, ale i cena, jaką zapłacił TS. Było to 19,7 mln zł, a więc ponad 99 proc. wartości nominalnej tych papierów.
- W tamtym czasie ceny rynkowe podobnych wierzytelności PKP nie osiągały takich notowań, sprzedawane były co najwyżej po 90-93 proc. swojej wartości nominalnej - zgodnie twierdzą przedstawiciele kilku agencji obrotu długami.
Andrzej Kołatkowski, prezes BWE nie chce odpowiadać na pytanie, w jaki sposób udało się kierowanej przez niego spółce uzyskać taką cenę. Sławomir Sykucki zaś twierdzi, że na obrocie wierzytelnościami PKP Totalizator w efekcie zarobił. Jednak zarzuty UKS w stosunku do zarządu kierowanego przez Sławomira Sykuckiego nie dotyczą zakupu wierzytelności PKP, ale późniejszego nimi obrotu.
Drogie parkowanie
Do marca 2000 r. wierzytelności PKP były w posiadaniu TS. Powodowało to dwojakie skutki: po pierwsze korzystny dla TS wzrost odsetek, po drugie jednak - zagrożenie przedawnieniem, które następuje po dwóch latach od wystawienia faktury. W marcu 2000 r. ówczesny zarząd stanął przed koniecznością utworzenia rezerw z tytułu posiadania tych wierzytelności. Aby tego uniknąć, władze TS postanowiły "zaparkować" wierzytelności na czas audytu. W tym celu 31 marca 2000 r. sprzedały je sopockiej spółce Greenhouse Capital Management. GCM za wierzytelności na łączną kwotę 25,18 mln zł zobowiązał się zapłacić 24,66 mln zł. Zgodnie z umową zapłata miała nastąpić do 20 kwietnia 2000 r. Wcześniej, bo 14 kwietnia, TS zawarł z Bankiem Handlowym umowę zlecenia odkupienia od GCM tych samych wierzytelności za 24,91 mln zł, czyli dokładnie o 250 tys. zł drożej niż suma, za którą je wcześniej sprzedał. 27 kwietnia Totalizator przelał tę kwotę na konto GCM. Co ciekawe, sam TS zapłatę za pierwszą sprzedaż otrzymał od GCM dopiero 4 maja, a więc długo po terminie wynikającym z umowy i po tym jak TS zapłacił za odkupienie wierzytelności.
- GCM zrobił interes życia - nie wydając ani złotego, korzystając z pieniędzy TS, zarobił 250 tys. zł plus odsetki. Przy tym nie ma większego znaczenia, że - na co zwrócił uwagę UKS - cena transakcji była wyższa od całego majątku GCM. Do przeprowadzenia transakcji firmie tej nie był potrzebny jakikolwiek majątek. Jaki miał w tym wszystkim interes ówczesny zarząd, tego nie wiem - mówi nasz informator.
Przedstawiciele Greenhouse Capital Management odmówili wszelkich komentarzy. Swoich decyzji broni ówczesny szef TS, Sławomir Sykucki.
- 3 kwietnia 2000 r. otrzymaliśmy pismo od Greenhouse Capital Management, w którym spółka ta informowała, że prowadzi rozmowy z innym podmiotem, zainteresowanym nabyciem tych wierzytelności. Następnego dnia podpisaliśmy porozumienie z Pocztą Polską, które zakładało że urzędy pocztowe zajmą się sprzedażą gier liczbowych TS przez lottomaty, za co Poczta będzie pobierać prowizje. Porozumienie zakładało rozliczanie się za pomocą tych wierzytelności. W związku z tą umową zdecydowaliśmy się na to, by za pośrednictwem Banku Handlowego odkupić wierzytelności PKP. Przed operacją odkupu były przeprowadzone analizy opłacalności całego przedsięwzięcia. Niestety, 17 kwietnia zostałem odwołany ze stanowiska i sprawa współpracy z Pocztą ugrzęzła w miejscu - tłumaczy Sławomir Sykucki.
Co ciekawe, już 14 kwietnia, a więc w dniu podjęcia decyzji o odkupieniu długów PKP od GCM, TS prowadził rozmowy, dotyczące dalszego ich zbycia spółce Pro-Inwest, która ostatecznie je nabyła w lipcu 2000 r. Przedstawiciele tej spółki potwierdzili prowadzenie takich rozmów z TS. Sławomir Sykucki zarzeka się, że on rozmów tych nie prowadził.
Sprawdźcie bank!
Jak udało się nam dowiedzieć, jedna ze stron obrotu wierzytelnościami PKP zwróciła uwagę organów ścigania, prowadzących śledztwo w tej sprawie, także na możliwość nie dochowania obowiązków przez Bank Handlowy, który swoje koszty przy przeprowadzeniu całej transakcji wycenił na 488 tys. zł.
Art. 6, par. 1 umowy z 14 kwietnia pomiędzy Totalizatorem a BH, do której udało nam się dotrzeć, brzmi: ăPrzyjmujący zlecenie (czyli BH - przyp. aut.) w okresie od zawarcia Umowy Sprzedaży Wierzytelności do dnia 31 maja zobowiązuje się informować Dającego Zlecenie (czyli TS - przyp. aut.) o zdarzeniach, które miały miejsce po zawarciu Umowy Sprzedaży Wierzytelności, a które mogą mieć wpływ na istnienie oraz wysokość wierzytelności.
W wymienionym w tym paragrafie okresie przedawnieniu uległy wierzytelności na kwotę około 7 mln zł. Tymczasem w TS brak jest dokumentów, które świadczyłyby o tym, że BH informował władze TS o tym fakcie. Iwona Ryniewicz, rzecznik prasowy BH, odmówiła udzielenia komentarza w tej sprawie.
Niejasny przetarg
Od 17 kwietnia 2000 r. prezesem zarządu Totalizatora był Władysław Jamroży. Także on, zdaniem UKS, wyrządził TS szkodę majątkową przy obrocie długami PKP. 15 czerwca 2000 r. TS zamieścił w ăRzeczpospolitejÓ ogłoszenie, zachęcające zainteresowane podmioty do nabycia posiadanych przez niego wierzytelności. Odpowiedziało siedem spółek (m. in. Bank Przemysłowo-Handlowy i Ciech). Obecnie wiadomo jedynie o warunkach dwóch ofert firm zajmujących się obrotem wierzytelnościami, a więc Cash Flow i Pro-Inwest. Mimo, że propozycje cenowe przemawiały za ofertą Cash Flow, Władysław Jamroży wybrał ofertę Pro-Inwestu.
- Z wiążących prawnie ofert wybrałem tą, która miała najwyższą cenę. Sprzedaż miała na celu eliminację ryzyka strat finansowych. Wierzytelności te w opinii prawników miały poważne wady prawne, a audytor potwierdził ryzyko związane z ich posiadaniem, akceptując utworzenie rezerwy związane z tym ryzykiem (16 czerwca 2000 r. TS utworzył rezerwy na ten cel wysokości 12,02 mln zł - przyp. aut.) - twierdzi Władysław Jamroży.
6 lipca 2000 r. Totalizator, reprezentowany przez Władysława Jamrożego, podpisał umowę z Pro-Inwestem, na mocy której drogą wielu umów cesji (zawieranych między 13 lipca a 10 listopada 2000 r.) TS sprzedał wierzytelności wartości 27 mln zł za łączną sumę 21,02 mln zł. Przeprowadzona przez UKS kontrola wykazała, że w okresie między zawieraniem poszczególnych umów cesji a terminem płatności za nie, Pro-Inwest dokonywała cesji wierzytelności PKP na inne podmioty, z czego uzyskała zysk w wysokości 4,21 mln zł.
- Rzeczywiście zarobiliśmy na tej transakcji, ale nie kwotę, którą podaje UKS. Nie uwzględnia on bowiem naszych kosztów, które w tym wypadku były wyjątkowo wysokie, ponieważ w Totalizatorze Sportowym nie było podstawowych dokumentów, takich jak choćby kopie faktur za poszczególne wierzytelności, co uniemożliwiało ustalenie, które z wierzytelności są przedawnione, a które nie - mówi Grzegorz Skowroński, dyrektor z Pro-Inwestu.
Bardzo ciekawe w całej sytuacji jest to, że przedstawiciele Pro-Inwestu twierdzą, że to oni byli posiadaczami wielokrotnie zmieniających właściciela wierzytelności PKP - także na samym początku, jeszcze przed Bankiem Współpracy Europejskiej.
- To były wierzytelności, które sprzedaliśmy BWE z zastrzeżeniem sobie prawa pierwokupu. Tymczasem BWE nie poinformowało nas o zamiarze ich sprzedania i dlatego skierowaliśmy sprawę do sądu o odszkodowanie wysokości około 3 mln zł - mówi Grzegorz Skowroński.
Andrzej Kołatkowski, prezes BWE, nie chciał o tym rozmawiać. Potwierdził jedynie, że sprawą tą zajmuje się stołeczny Sąd Okręgowy.