Promują się jako wschodzący tygrys Europy

Centroprawicowy rząd Węgier, który przejął od stycznia prezydencję w Radzie UE, promuje kraj jako "wschodzącego tygrysa Europy Środkowej", który dzięki reformom gospodarczym ma być w stanie konkurować nie tylko z Chinami, ale i Afryką.

Centroprawicowy rząd Węgier, który przejął od stycznia prezydencję w Radzie UE, promuje kraj jako "wschodzącego tygrysa Europy Środkowej", który dzięki reformom gospodarczym ma być w stanie konkurować nie tylko z Chinami, ale i Afryką.

Węgry chcą być konkurencyjne wobec Chin, a nawet Afryki" - powiedział w piątek premier Węgier Viktor Orban, zachwalając reformy swojego rządu, który ograniczył już deficyt do 3,8 proc. PKB. Tym samym Węgry znalazły się w grupie pięciu krajów UE z najniższym deficytem. Minister finansów w rządzie Orbana Gyoergy Matolcsy posunął się nawet do określenia kraju jako "wschodzącego tygrysa Europy Środkowej", trawestując określenie używane niedawno wobec Irlandii (celtycki tygrys) czy szybko rozwijających się gospodarek krajów bałtyckich. "Zawsze wskazywałem na Irlandię jako przykład sukcesu gospodarczego" - powiedział Matolcsy. Także on wyraził opinię, że dzięki elastyczności i taniej sile roboczej Węgry będą w stanie konkurować z Chinami w produkcji. Orban zapewnia, że choć Węgry nie są członkiem strefy euro, to głównym priorytetem prezydencji węgierskiej będzie "utrzymanie silnego euro", a Matolcsy opowiedział się za euroobligacjami strefy euro i dalszym zacieśnianiem koordynacji polityk gospodarczych strefy. Minister finansów nie ukrywał jednak, że "Węgrom nie spieszy się" do przyjęcia wspólnej waluty. Przed podjęciem decyzji w tej sprawie rząd chce przyspieszyć wzrost gospodarczy, ograniczyć bezrobocie (planuje utworzenie 1 mln miejsc pracy) oraz zmniejszyć deficyt i dług publiczny.

Reklama

Na wzór Polski Węgry chcą w nowej konstytucji ograniczyć nadmierny wzrost długu. "Powinniśmy wpisać rozwiązania kontrolne, które powstrzymają ten kraj przed powtórką zadłużenia, jakie mieliśmy już dwa razy: mechanizmy kontrolne, które nałożą ograniczenia na deficyt budżetowy i dług publiczny, na wzór rozwiązań w Polsce" - mówił Orban w Budapeszcie na czwartkowej konferencji prasowej dla korespondentów z Brukseli.

Jak dodał, chodzi o wpisanie ograniczenia do nowej konstytucji, która ma być przyjęta w tym roku, "tak by dług nie rósł powyżej 50 proc. PKB". W Polsce obowiązuje zakaz przekroczenia poziomu 60 proc. Został wprowadzony w konstytucji z 1997 r.

Orban przypomniał, że w swojej najnowszej historii Węgry dwukrotnie omal nie zbankrutowały - na przełomie lat 80. i 90. oraz w 2009 roku. W obu przypadkach głównym powodem było nadmierne zadłużenie. W październiku 2008 r. pogrążone w kryzysie Węgry zostały wsparte pakietem pomocowym Międzynarodowego Funduszu Walutowego, UE i Banku Światowego wysokości 20 mld euro. Budapeszt zobowiązał się wówczas zredukować swój deficyt do 3,8 proc. PKB w 2010 r.

Mimo że międzynarodowe instytucje finansowe krytykowały podejmowane przez rząd Orbana kroki, premier zapewniał w czwartek, że rząd słowa dotrzymał. Zgodnie z podjętymi zobowiązaniami, w 2010 r. deficyt wyniósł 3,8 proc. PKB, podczas gdy w czerwcu ubiegłego roku wynosił jeszcze 7,5 proc. "Czyli udało się go w pół roku o mniej więcej połowę ograniczyć" - podkreślił Orban. I potwierdził, że celem pozostaje ograniczenie deficytu w 2011 r. do 3 proc. PKB - zgodnie z kalendarzem narzuconym w ramach procedury nadmiernego deficytu przez Komisję Europejską. Rząd prowadzi "przykładową reformę" - zachwalał.

Węgry osiągnęły taki wynik dzięki radykalnym, ale często krytykowanym krokom, jak zeszłoroczna reforma systemu emerytalnego, oznaczająca de facto upaństwowienie istniejącego od 1998 roku prywatnego filara tego systemu. Zgromadzone w tym filarze środki - prawie 3 biliony forintów (10,7 miliarda euro) - przeznaczono na zmniejszenie deficytu państwowego funduszu emerytalnego oraz doraźne zmniejszenie deficytu publicznego. Już od listopada wstrzymano comiesięczne transfery z kasy państwowej do prywatnych funduszy emerytalnych.

W celu zrównoważenia budżetu wprowadzono też kontrowersyjny podatek dla instytucji finansowych i podobne "kryzysowe" podatki dla innych sektorów gospodarki: telekomunikacji, energetyki i sieci supermarketów na kolejne trzy lata. Ale dotykają one firmy zagraniczne i Komisja Europejska sprawdza, czy nie doszło do zakazanej w UE dyskryminacji obcych inwestorów.

Orban kategorycznie odrzucił zarzuty, że jest to podatek wymierzony w zagraniczne firmy działające na Węgrzech. Wskazał, że największy podatek płacą węgierskie firmy i banki.

Zdaniem Orbana, w 2010 roku Węgry były krajem, który zrobił najwięcej dla poprawy swojej konkurencyjności. Premier wymienił redukcję biurokracji, podniesienie wieku emerytalnego z 62 do 65 lat, podwyżkę VAT do 25 proc. oraz redukcję płac w administracji publicznej.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: europ | rząd | Tygrys | Węgier | jace | Tygrysy Europy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »