Prywatna służba ma się dobrze
Prywatna służba zdrowia rozwija się w tempie 40 proc. rocznie. Teraz dodatkowo dostanie zastrzyk kapitału z funduszy.
Prywatna służba zdrowia ma swoje pięć minut. Po latach niedomagań, kiedy ledwie wiązała koniec z końcem, utrzymując się niemal wyłącznie z kasy Narodowego Funduszu Zdrowia, złapała oddech. Wciąż nie jest łatwo , bo rynek w dużej mierze żyje na garnuszku NFZ, ale coraz szerszym strumieniem płyną do niego pieniądze klientów komercyjnych.
Nadeszła prosperity
Prywatna służba zdrowia żyje z abonamentów, wykupywanych przez indywidualne osoby, ale znacznie częściej przez firmy dla swoich pracowników. Według firmy analitycznej PMR, w ubiegłym roku trafiło z tego źródła do kasy niepublicznych placówek około 700 mln zł. W tym roku będzie na pewno więcej, ponieważ rynek rośnie w imponującym tempie. Po pierwszym kwartale duże prywatne sieci notowały wzrost przychodów rzędu nawet 40 proc. Błyskawicznie przybywa im też klientów i możliwe, że w tym roku z usług prywatnych gabinetów lekarskich skorzysta ponad 2 mln pacjentów. W 2006 r. ich liczbę szacowano na 1,5 mln. Skąd to nagłe przyspieszenie?
Eugeniusz Twaróg