Prywatyzacja mocno zwolni

Minister skarbu przygotował prywatyzacyjne wiano ewentualnej koalicji PO-PiS. Ta jednak woli pójść swoją drogą.

Minister skarbu przygotował prywatyzacyjne wiano ewentualnej koalicji PO-PiS. Ta jednak woli pójść swoją drogą.

Jacek Socha, minister skarbu, nie ma co liczyć, że znajdzie spadkobierców na swój sztandarowy program, który zakładał prywatyzację państwowych firm głównie przez giełdę. Ta koncepcja, dość skutecznie wdrażana w życie po latach zastoju, nie znajduje bowiem uznania w oczach przyszłych koalicjantów. To ważna wiadomość dla rynku kapitałowego - na drugą połowę roku przewidziano bowiem prawdziwy wysyp giełdowych debiutów. Wniosek jest jednoznaczny - prywatyzacja, przynajmniej w pierwszej powyborczej fazie, mocno zwolni.

POPiS jednym głosem

Reklama

- Jacek Socha jako były wieloletni przewodniczący Komisji Papierów Wartościowych i Giełd ma ewidentną słabość do prywatyzacji przez giełdę. To lekka przesada. Są firmy, które naszym zdaniem powinny szukać inwestora branżowego. Najlepszym przykładem jest choćby chemia - mówi Zbigniew Chlebowski, poseł Platformy Obywatelskiej (PO) z komisji skarbu.

Przypomnijmy, że resort chce wysłać na giełdę Zakłady Azotowe Puławy i Zakłady Chemiczne Police.

Barbara Marianowska, posłanka Prawa i Sprawiedliwości (PiS), podkreśla jednak, że prywatyzacji nie można traktować jak taśmy produkcyjnej.

- Z koncepcji ministra Sochy na pewno nie skorzystamy. Zanim podejmiemy jakieś decyzje, dokładnie przeanalizujemy sytuację w spółce i branży. Musimy też poznać pewne układy, umowy handlowe, by najpierw wyeliminować nieprawidłowości, a później określić strategię rozwoju nie tylko w układzie europejskim, ale także światowym - podkreśla posłanka.

Przyszłym koalicjantom zabierze to trochę czasu.

Kazimierz Marcinkiewicz, szef sejmowej komisji skarbu i poseł PiS, jest mniej krytyczny. Docenia niektóre rozwiązania resortu skarbu, m.in. sam pomysł prywatyzacji przez giełdę oraz zmiany w nadzorze właścicielskim.

- Minister Socha nie zrobił jednak tego, co wcześniej szumnie zapowiadał premier Marek Belka - rewizji w sprawach kadrowych. Dlatego dziś będziemy debatować nad wnioskiem o jego odwołanie. Brakuje też koncepcji dla przyszłości sektora naftowego - podkreśla Kazimierz Marcinkiewicz.

Czystki? Delikatne...

Zdaniem Andrzeja Sadowskiego z Centrum im. Adama Smitha, do tej pory nie mieliśmy do czynienia z prywatyzacją, lecz zwykłą sprzedażą, którą ubrano w propagandowe szatki. Dlatego PO i PiS zapowiadają klarowną formułę zakończenia tego procesu.

- Nie dziwię się, że obie partie nie chcą korzystać ze spuścizny ministra Sochy, bo prywatyzacja nie polega na przynoszeniu dochodów do budżetu, ale zapewnieniu rozwoju gospodarczego - podkreśla Andrzej Sadowski.

Czy po wyborach instytucje skarbu państwa czekają czystki? PO uspokaja.

- Politycznej miotły nie będzie, choć porządki będą konieczne. Przygotowujemy specjalny regulamin zasad obsady w spółkach i przedsiębiorstwach z udziałem skarbu państwa, który zostanie przyjęty przez Radę Ministrów. Chcemy uniknąć politycznej hucpy, ale przez cztery lata bardzo wyraźnie ograniczymy wpływy polityków na biznes - zapowiada Zbigniew Chlebowski.

PiS jest jednak bardziej radykalny i zapowiada "merytoryczną miotłę".

- Nie będzie żadnego polowania na czarownice, bo te usuniemy od razu, bez nerwowej atmosfery - mówi Kazimierz Marcinkiewicz.

- Potrzebny jest nowoczesny mechanizm czyszczący, włącznie z wypalaniem do posadzki, by nie przenosić zarazków na osoby nowo zatrudnione. Tak pojęta weryfikacja powinna dotyczyć zarówno rad nadzorczych, jak i ministerstwa z resortem finansów na czele. Musi zapanować kompetencja i odpowiedzialność - twierdzi Barbara Marianowska.

Jednak przy opracowywaniu zasad konkursowych PiS chce zaprosić do konsultacji opozycję, by rady nadzorcze mogły pracować w cyklach gospodarczych, a nie politycznych.

Pośpiech (nie)wskazany

Tymczasem firmy i instytucje skarbu państwa śpieszą się z wymarszem na giełdę. Wczoraj Krzysztof Żyndul, szef Nafty Polskiej, zasugerował, że do debiutu Lotosu mogłoby dojść jeszcze w czerwcu. Na podobny termin liczą Puławy i Police.

- Jeśli w czasie kompanii wyborczej jakikolwiek prezes będzie dążył do debiutu bez przygotowania firmy, to oznaczy, że upadł na głowę - mówi Kazimierz Marcinkiewicz.

Mira Wszelaka

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »