Prywatyzacja: nie ma czasu naładować taczek
"Bardzo intensywnie pracujemy nad decyzją. Ona może być podjęta bardzo szybko, szukamy odpowiedniego momentu" - powiedział ostatnio dziennikarzom Piotr Czyżewski, minister skarbu. Czego dotyczy ta decyzja?
To naprawdę nie jest istotne: może dotyczyć dalszej prywatyzacji TP S.A. (akurat, przypadkowo, tak jest), ale może dotyczyć również PZU S.A., PKO BP i wielu, wielu innych firm państwowych, które już tuż, tuż... miały być prywatyzowane. Chodzi o to by wykazać, że się "intensywnie pracuje" i "szuka momentu".
Gdyby nie było to już groźne, byłoby śmieszne. Bo jako żywo, na naszych oczach materializuje się dowcip o robotniku na budowie, który miał tak dużo pracy, że biegał z pustymi taczkami, bo nie miał czasu ich naładować. A i "poszukiwaczy momentów" też znamy.
To jednak zaczyna już być groźne. Nie wszyscy bowiem zdają sobie sprawę, że nasze szybko rosnące zadłużenie wewnętrzne, kryzys finansów publicznych, mają ścisły związek z programowym zaniechaniem prywatyzacji. Programowym, bo wręcz trudno uwierzyć, że - niezależnie od zmieniających się uwarunkowań zewnętrznych i wewnętrznych - praktycznie niczego nie udaje się sprywatyzować.
Coraz głośniej w "rządowych korytarzach" mówi się o zmianie kierownictwa ministerstwa skarbu. Na giełdzie następców prowadzi Jacek Piechota, wiceminister gospodarki. Ale czy to coś zmieni?