Przed podwyżką, obniżka akcyzy
Niedawno resort finansów groził, że jeśli Sejm odrzuci weto prezydenta do ustawy o zwrocie VAT na materiały budowlane, ministerstwo podniesie akcyzę na paliwa o co najmniej 25 gr na litrze. Posłowie nie przestraszyli się szantażu i weto odrzucili. A ministerstwo zmiękło. Jego przedstawiciele nie sugerują już, że należy szybko i radykalnie podnieść podatki w cenie benzyn i oleju napędowego.
Twierdzą teraz, że z podwyżkami nie należy się spieszyć, a ich ewentualne wprowadzanie powinno następować etapami. Tymczasem w związku z rekordowo wysokimi cenami produktów naftowych czeka nas prawdopodobnie obniżka akcyzy na paliwa - chce jej minister gospodarki, a rząd może dziś o tym zadecydować. Ale wcale nie oznacza to, że wraz ze spadkiem stawek akcyzowych natychmiast potanieją paliwa na stacjach benzynowych. Tych obniżek może nie być wcale, tak jak po ubiegłorocznej obniżce podatków wliczanych w cenę benzyn i oleju napędowego. Od kilkunastu już lat to nie rząd ustala cenę paliw, ale ich producenci, hurtownicy i detaliści. W tym łańcuchu wszyscy, co jest naturalne w gospodarce rynkowej, dążą do maksymalizacji zysku. Cenę paliw ustalają w relacji do ich notowań na zachodnich giełdach, kształtują ją na takim poziomie, który sprawia, że ewentualny import benzyny albo oleju napędowego byłby nieopłacalny. Jeśli z kalkulacji firm paliwowych wyniknie, że import jest niegroźny, na obniżce akcyzy zarobią szybko kolejne dziesiątki milionów złotych. A jeśli bardzo drogie dziś paliwa nie potanieją, to użytkownicy pojazdów zaczną oszczędzać, tak jak robią to już Niemcy, ograniczając podróże, tym bardziej że sezon urlopowy mamy już za sobą.
Janusz K. Kowalski
