Przemysł stoczniowy bez ręcznego sterowania
Przemysł stoczniowy oznacza długi czas inwestowania i długi czas zwrotu, a dawno już przestał należeć do gałęzi będących lokomotywą gospodarki.
Od końca pierwszej wojny światowej przemysł stoczniowy na całym świecie przeżywa kryzys. Lepiej jest tylko w czasie wojny, kiedy jedni topią statki, a drudzy je budują i to szybciej niż ci pierwsi topią. Przemysł stoczniowy oznacza długi czas inwestowania i długi czas zwrotu, a dawno już przestał należeć do gałęzi będących lokomotywą gospodarki. W sposób niezwykle mocny jest uzależniony od wahań koniunktury na rynkach frachtowych. Obecnie zmienia się całkowicie oblicze gospodarki morskiej, coraz mniej przewozów ładunków, połowów ryb, a więcej rekreacji, wydobycia surowców i ekologii. Czas chyba pomyśleć o konieczności restrukturyzacji branży okrętowej. Pomoc rządu jest niezbędna, ale raczej opierająca się na narzędziach rynkowych, a nie wtórnej etatyzacji. Zamiast ręcznego sterowania - poręczenia, kredyty, know-how. Warto pamiętać o tym, że bezpośrednie wejście w stocznię to ryzyko dotkliwej porażki i to porażki politycznej.
Krzysztof Mika