Przyjaźń i biznes, czyli jak łyse konie
Przyjaźń i biznes. Wielu menedżerów boi się tego związku jak ognia. Prezesi i szefowie firm wybierają samotność na szczycie. W końcu w dzisiejszych czasach dużo łatwiej zrobić dobry interes, niż znaleźć dobrego przyjaciela.
Andrzej Strzeżek i Marcin Blauth, właściciele firmy logistycznej No Limit, urzędują w jednym pokoju. Ich dwuosobowy team sprawdza się już prawie trzydzieści lat. Na studiach razem jeździli na nartach - co bardzo lubią do dzisiaj - potem do pasji dołączyli piłkę nożną, motocykle, windsurfing. Firmę także budowali razem. Od podstaw, czyli zdezelowanego busa. Zarządzają nią wspólnie. Strzeżek jest prezesem No Limit Transport, a Blauth - No Limit sp. z o.o.
- Podzieliliśmy się strukturą pionowo, gdyż w pewnym momencie stało się jasne, że obaj nie możemy być szefami - mówi Marcin Blauth. - Chcieliśmy zachować pewną niezależność. Dzięki dwóm spółkom nie wchodzimy sobie w drogę i każdy z nas ma pole do popisu. To ważne, bo dążąc do jednego celu, jednocześnie możemy ze sobą konkurować. Nie ma walki o władzę. Mimo że mamy całkowicie odmienne charaktery, osobowości i styl działania, nigdy nie było między nami nieporozumień co do strategicznych decyzji.
- Chyba nieźle się uzupełniamy - dopowiada Andrzej Strzeżek.
Prowadzenie firmy w pojedynkę jest sporym obciążeniem. Spółka rozkłada odpowiedzialność i daje większe możliwości. Marcin miewa pomysły, na które ja bym nie wpadł, za to mnie lepiej wychodzi ich realizacja. Obaj staramy się dbać o ten układ. Na pewno nie bez znaczenia jest także to, że robimy interesy przede wszystkim dla satysfakcji. Zawsze pragnęliśmy stworzyć firmę, do której chciałoby się codziennie przychodzić. I nam, i naszym współpracownikom.
Łatwiej osiągnąć sukces, opierając się na przyjaźni i zaufaniu. Kilka miesięcy temu w Ameryce ukazała się głośna książka "Vital Friends: The People You Can't Afford to Live Without". Autor bestsellera, Tom Rath, podsumował w niej wyniki 35-letnich badań prowadzonych przez Gallup Organization nad związkami między przyjaźnią i biznesem. Przepytano ponad 5 mln pracodawców i pracowników.
Co się okazało?
Aż co trzeci ankietowany pracował w jednej firmie ze swoim najlepszym przyjacielem. I był z tego bardzo zadowolony. Wbrew obiegowej opinii, że przyjaźń szkodzi interesom, okazało się, że przedsiębiorstwa zatrudniające dobrych kumpli tylko na tym zyskują.
Z badań Gallupa wynika, że takie osoby bardziej angażują się w pracę, robią więcej w krótszym czasie, są bardziej przedsiębiorcze, dynamiczne oraz pomysłowe. Odczuwają większą satysfakcję z tego, co robią i nie narzekają na pensję. Zapewne dlatego, że dzięki temu, iż mają przyjaciela, na ogół są bardziej zadowolone z życia.
"Kiedy spytaliśmy ludzi, co wybierają: dziesięcioprocentową podwyżkę czy pracę z przyjacielem, większość wolała to drugie" - przekonuje Rath.
Po przeanalizowaniu wyników badań doszedł do wniosku, że przyjaźń to jedna z fundamentalnych ludzkich potrzeb. Przyjaźń daje człowiekowi większe poczucie bezpieczeństwa niż pieniądze, władza, a czasem nawet i rodzina. Bezwarunkowa akceptacja i lojalność, jakimi obdarzają nas przyjaciele, chronią przed całym złem tego świata: samotnością, porażką czy cierpieniem. Ci, którzy wciąż gonią za nieuchwytnym szczęściem, powinni się przede wszystkim rozejrzeć za bratnią duszą.
- Jeżeli jest coś takiego, jak dobre ludzkie życie, to jest to chyba właśnie życie wśród przyjaciół - mówił kilka lat temu w wywiadzie dla "Polityki" filozof Leszek Kołakowski. - Na przyjaciołach oszczędzać nie warto. Mało który wydatek tak bardzo się opłaca.
- Gdy znajomość jest naprawdę cenna, częstotliwość kontaktów nie ma znaczenia - uważa Katarzyna Pawlikowska, account director w agencji Partner of Promotion.
- W przyjaźni najcenniejsze jest to, że niczego nie wymaga, nie wikła ludzi we wzajemne zobowiązania ani nie robi długów wdzięczności. Kilku moich przyjaciół poznałam w pracy. Nasze zawodowe drogi się rozchodziły, ale porozumienie dusz pozostawało. Taki traf zdarza się zbyt rzadko, by go zlekceważyć. Nie wierzę, że przyjaźń nawiązuje się tylko w dzieciństwie, choć znam wielu menedżerów, którzy celowo nie angażują się emocjonalnie w kontakty z ludźmi z firmy. Boją się fałszu. Być może słusznie, sama także kilka razy się sparzyłam. Lecz nie kolekcjonuję tych wspomnień, bo podważają moją wiarę w ludzi. Przyjaciele, których nieoczekiwanie spotykamy na swojej drodze, są największym darem. Cały kłopot w tym, żeby ich dostrzec.
Z badań francuskiej socjolog Claire Bidart wynika, że wykształceni i zamożni zawierają przyjaźnie łatwiej niż ludzie o niższym statusie społecznym. Ci ostatni jednak poznają przyjaciół na podwórku i mają ich już do końca życia. Menedżerowie rzadko mogą się tym pochwalić.
Gdy kariera nabiera tempa, stare przyjaźnie zwykle się wykruszają. Brakuje czasu na ich pielęgnowanie. Często przyjaciele "z jednej piaskownicy" zwyczajnie nie dotrzymują sobie tempa. Już na progu zawodowego życia ich drogi zaczynają się rozchodzić. Rwie się subtelna nić porozumienia, którą gwarantowały wspólne młodzieńcze ideały, przeżycia czy np. czasochłonne hobby. A w pracy o nowych przyjaciół trudno. Można się co najwyżej zakolegować.
- To koszty sukcesu - komentuje dr Joanna Mesjasz, psycholog z Uniwersytetu Wrocławskiego i dyrektor personalny w Impelu. - Z moich badań wynika, że menedżerowie, w imię kariery, w pierwszej kolejności poświęcają życie towarzyskie i duchowe. Utrzymywanie głębokich osobistych relacji wymaga przede wszystkim zaangażowania. Oni nie mają na to siły ani czasu, bo są skupieni na zawodowym celu. To błędne koło. Ludzie otoczeni przyjaciółmi pracują bez lęku i poczucia zagrożenia. Dzięki wsparciu są bardziej twórczy.
Często szefowie zdają sobie z tego sprawę zbyt późno, gdy zaczynają się czuć samotni. Jednak im wyższe stanowisko zajmują, tym trudniej zdobyć im przyjaciół. Są ostrożni i nieufni, gdyż mają już dużo do stracenia. Duże firmy wydają sporo pieniędzy, aby zminimalizować u swoich liderów negatywne następstwa samotności na szczycie. Kosztowne wyjazdy integracyjne dla zarządu czy wystawne kolacje dla "pionu kierowniczego" nie przynoszą skutku.
Aż jedna trzecia z 80 tys. menedżerów przebadanych przez Gallupa uważa, że "poufałość jest pożywką dla lekceważenia". Nie chcą przyjaźni w pracy. A jeśli już, to wolą "równych sobie", z którymi paląc cygara, w kółko wałkują te same tematy. Tymczasem jedną z największych zalet przyjaźni jest różnorodność. Kontakt z innością poszerza perspektywę widzenia świata. Zmusza do myślenia i dyskusji. Im bardziej przyjaciele się różnią, tym lepiej dla nich. To m.in. dlatego najsłynniejsze dwuosobowe teamy światowego biznesu (jak Google.com) przypominają małżeństwo ognia z wodą.
- W Polsce biznesy z przyjaciółmi ciągle jeszcze kojarzą się z kolesiostwem - mówi Witold Jesionowski, prezes Lubawy SA. Na Zachodzie miarą takiej relacji są zwykle kompetencje i profesjonalizm. To oczywiste, że lepiej robi się interesy z kimś, kogo się zna i komu można zaufać. Jednak obydwie strony muszą do tego dojrzeć. Kilku przyjaciół straciłem, gdy okazało się, że mieli zamiar wykorzystać bliskość ze mną. Choć może to oznacza, że nie była to przyjaźń, tylko znajomość. Teraz staram się unikać takich sytuacji, żeby nie kusić losu. Mam wokół siebie ludzi, na których zawsze mogę liczyć, ale jestem otwarty na poznawanie nowych osób.Przyznam, że przychodzi mi to łatwiej, jeśli idzie o obcokrajowców. Są przyzwyczajeni, że robienie biznesu to działanie długofalowe, które łączy się tak samo z etyką, jak z zacieśnianiem kontaktów osobistych.Wspólny interes z przyjaciółmi jest bardzo kuszącą perspektywą. W końcu jeden z największych luksusów bycia szefem to ten, że można dobierać sobie ludzi według własnego uznania.
- Mówi się jednak, że przyjaźń jest lepsza dla biznesu niż biznes dla przyjaźni.
Biznes opiera się na rywalizacji, a ta nie uznaje kompromisów - przypomina dr Joanna Mesjasz. Lider musi być jeden. Nie wszyscy sobie to uświadamiają. Zaczynają się nieporozumienia, których tłem bardzo często jest walka o władzę.
Niejedna spółka rozpadła się właśnie dlatego, że między wspólnikami zabrakło szczerości. Bezstronność to jeden z fundamentów przyjaźni. Naprawdę głęboka relacja przetrzyma i wybaczy prawie wszystko. Chyba więc jednak rację miał Wolter, porównując przyjaźń do milczącej umowy między szlachetnymi. Pisał, że szubrawcy mają jedynie kumpli z szajki. Wesołkowie kompanów do zabawy. Chciwcy - partnerów w interesach. Politycy stronników. Pospolici zjadacze chleba znajomych. Książęta - dworaków. Lecz tylko ludzie szlachetni mają przyjaciół. Joanna Machajska
Twój anioł stróż
Jakość przyjaźni jest najlepszym miernikiem poziomu szczęścia i satysfakcji z życia. Ma również bezpośredni wpływ na kondycję fizyczną i długowieczność. U osoby, która pracuje z przyjacielem, prawdopodobieństwo zaangażowania w pracę wzrasta aż siedmiokrotnie.
Bliskie osobiste związki między ludźmi sprawiają, że atmosfera w firmie się poprawia, a zadowolenie z pracy wzrasta o połowę.
Pracownik, który się przyjaźni z szefem ma dwa razy większą szansę na satysfakcję z pracy niż ten, dla którego zwierzchnik jest tylko kolegą z firmy. Jeśli jeden z przyjaciół się odchudza, możliwość, że zacznie to robić drugi, wzrasta aż pięciokrotnie. Podobna zależność dotyczy także sportu.
źródło: Gallup Organization
Ośmiu wspaniałych
1. Konstruktor - motywuje, zagrzewa do działania.
2. Champion - chwali osiągnięcia i dowartościowuje.
3. Współpracownik - ma podobny styl życia czy pasje.
4. Towarzysz - w biedzie czy chorobie zawsze przy tobie.
5. Łącznik - poznaje z nowymi ciekawymi ludźmi.
6. Optymista - podnosi na duchu, a kiedy trzeba rozśmiesza.
7. Wizjoner - poszerza horyzonty, motywuje do rozwoju.
8. Nawigator - doradza, pomaga podejmować decyzje.
źródło: Vital Friends, Tom Rath