Przyszłość w rękach konsumenta

Polski rynek wewnętrzny pozostaje głównym źródłem wzrostu gospodarczego. Rządzący muszą oprzeć się pokusom schładzania gospodarki, jeśli mamy zachować tempo rozwoju, którego zazdroszczą nam zamożniejsze kraje.

Gdy w USA załamał się rynek ryzykownych kredytów mieszkaniowych, ekonomiści przyznawali, że najlepsze antidotum na groźbę recesji stanowią wzmożone zakupy, dokonywane przez Amerykanów.

- Konsument amerykański długo zachował optymizm. Osłabienie nastroju jest słabsze niż można by się spodziewać w podobnej sytuacji w Europie. Konsument amerykański uznaje, że z każdej sytuacji znajdzie dobre wyjście i nie ogranicza bardzo wydatków - objaśnia Arkadiusz Krześniak, ekonomista Deutsche Banku Polska.

Jeden z trzech silników wzrostu

Reklama

- Nam recesja nie grozi, co najwyżej zejście wzrostu gospodarczego z obecnych 6 proc. do 4-4,5 proc. w następnych latach. Ale to nadal szybki wzrost - przekonuje Marek Zuber z Dexus Partners. Zdaniem ekonomisty, ten szybki wzrost opierać się będzie na dwóch nogach: pierwsza to inwestycje ze środków Unii Europejskiej i budżetu państwa związane z infrastrukturą, w tym z Euro 2012. Druga to konsumpcja indywidualna. Utrzymująca się dodatnia dynamika sprzedaży detalicznej sprawi, że gospodarka wciąż będzie się kręcić we właściwym kierunku. Nie sądzę, by miało się wydarzyć coś niepokojącego - przewiduje ekonomista z Dexus Partners.

Prywatna konsumpcja wzrosła w Polsce w 2007 r. o 6,8 proc., na ten rok prognoza przewiduje 5,7 proc., zaś na przyszły - 5,5 proc.

- Wprawdzie wzrost cen zabiera pewną część dochodu, jaki mamy do dyspozycji, ale nie można powiedzieć, że dochody nam spadły - uznaje Maciej Reluga, ekonomista z Banku Zachodniego WBK. Realny wzrost wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw wyniósł w ub.r. 6,7 proc. W tym zakłada się 6,2 proc. W przyszłym jednak będzie mniejszy - prognoza wskazuje na 4,6 proc., co wiąże się z powrotami z zagranicy oraz spowolnieniem gospodarczym. Za to dzięki obniżce podatków obywatele będą mieli do dyspozycji więcej pieniędzy.

- W najbliższych kwartałach to prywatna konsumpcja podtrzyma wzrost gospodarczy - nie ma wątpliwości Arkadiusz Krześniak z Deutsche Bank Polska.

- Prywatna konsumpcja może pozostać jednym z trzech "silników wzrostu", oprócz inwestycji i eksportu - przewiduje Maciej Reluga.

Co więcej - silnikiem najmocniejszym i najsprawniej działającym. W eksporcie można bowiem spodziewać się spowolnienia, co wiąże się z sytuacją w krajach kupujących polskie towary. Z drugiej strony reakcją krajów, których gospodarka zwolni, może okazać się szukanie tańszych substytutów z Polski dla towarów dotychczas kupowanych. Generalnie jednak umocnienie złotego i spowolnienie gospodarcze tam, gdzie wędrują nasze towary - np. w Niemczech - przyczyni się do wyhamowania polskiego eksportu.

Z kolei wyższe stopy procentowe i malejący napływ kapitału z zagranicy (co wiąże się z dekoniunkturą na światowych rynkach) mogą się przyczynić do wyhamowania inwestycji.

Od 2006 r. wzrost gospodarczy Polski uzależniony jest wyłącznie od rynku krajowego. Saldo wymiany międzynarodowej jest negatywne - przypomina NSZZ Solidarność w materiałach kampanii "Godna praca, godna emerytura". W 2007 r. spożycie gospodarstw domowych miało ponad 60-procentowy udział we wzroście gospodarczym (dla porównania: w Irlandii 45 proc., a w całej strefie euro 30 proc.).

Skoro konsumpcja okazuje się niezawodnym motorem wzrostu gospodarczego, to warto ją pielęgnować. Warunkiem pozostaje jednak, żeby zarobki Polaków stopniowo nadążały za Europą. Nie tylko pensje menedżerów giełdowych spółek.

- O sile nabywczej można powiedzieć, że im większa, tym lepsza, ale zależy ona od stopnia inflacji i konkurencyjności rynku - przypomina Artur Zawisza, były szef komisji gospodarki: - Inflacja wzrosła do 4,6 proc. rocznie i znów stała się problemem. Zaś konkurencyjność rynku wygląda w ten sposób, że mieszkania, dobra użytkowe czy żywność okazują się w Warszawie droższe niż w stolicach zamożniejszych krajów. Producent samochodów w reklamach dla polskiej publiczności zachęca się dosłownie: "ceny jak w Niemczech". A to oznacza, że do tej pory biedniejsi Polacy płacili za te auta więcej niż bogatsi Niemcy.

Rachunek za światło zamiast laptopa

Przedstawiciele wielu branż skarżą się, że niełatwo podejmować decyzje dotyczące planowania strategicznego produkcji i sprzedaży, bo trudniej przewiedzieć zachowania klientów - zauważa Jarosław Oleś z firmy consultingowej Martis: - 90 procent społeczeństwa nie przekracza pierwszego progu podatkowego. Wzrost cen żywności, prądu i paliw sprawił, że szukają tańszych towarów. Tylko pozostała, nieliczna grupa skłania się ku markowym towarom wyższej jakości, gwarantowanej certyfikatami. Jej wymagania rosną, a cena nie stanowi głównego kryterium zakupu. W skali mikro spostrzegam, że w czerwcu zmalało zainteresowanie kupnem sprzętu IT. Być może ludzi nie stać na laptopy, bo wobec wzrostu kosztów utrzymania muszą wydatki racjonalizować. Jednak może to być zjawisko sezonowe - gdy trzeba zapłacić za wakacje, inne zakupy odkładają - zastanawia się Jarosław Oleś.

Kilkadziesiąt procent Polaków nie korzysta w ogóle z wyjazdów wakacyjnych, bo ich na nie nie stać lub wolą urlop spożytkować na przykład na remont - zauważa Artur Zawisza. Gdyby kalkulacja była inna, pieniądze wydaliby w kraju, z reguły w uboższych i trapionych bezrobociem regionach, jak warmińsko-mazurskie, co dałoby tam impuls dla rozwoju usług i tworzenia choćby sezonowych miejsc pracy.

Jeśli nawet obywateli stać na wakacje, ich pieniądze nie zawsze pozostają w ojczyźnie. Silna złotówka powoduje bowiem względne potanienie wyjazdów zagranicznych. W tym wypadku zarobi polskie biuro podróży, ale przewoźnik, hotelarz czy restaurator zagraniczny.

W Polsce niższy niż w Stanach pozostaje stopień zadłużenia gospodarstw domowych - podkreśla Arkadiusz Krześniak z Deutsche Banku: - Konsumpcję prywatną podtrzymują u nas: stabilny poziom zatrudnienia i wzrost wynagrodzeń. Póki się utrzymują, trudno się spodziewać, że konsumenci zaczną silnie oszczędzać.

Jest co wyrównywać

Solidarność w kampanii "Godna praca, godna emerytura" zwraca uwagę, że dochody gospodarstw domowych rosną wolniej niż produkt krajowy brutto - czyli wytworzone zasoby. W dziesięcioleciu 1995-2005 r. PKB wzrósł o prawie 39 proc. (według GUS), zaś dochody gospodarstw domowych - o 29 proc.

- Jest co wyrównywać. Dużo jeszcze przed nami - podkreśla Zdzisław Maszkiewicz, przewodniczący regionu Ziemia Radomska: - Trzeba podnosić płace, żeby rósł dochód narodowy. Musi pojawić się popyt na tę podaż, która już znajduje się w sklepach. Źle dla gospodarki, gdy ludzie tylko patrzą przez szybę wystawową. Dla Polaka naturalna pozostaje ambicja, żeby mieć trochę lepszy samochód od sąsiada. Gdy zarobki będą uczciwe, ludzie będą kupować.

Teraz jednak 65 proc. Polaków pobiera wynagrodzenie, które nie przekracza średniej płacy.

- Kłania się tu ustawa o "neopopiwku". Zgodzimy się na uwolnienie płac menedżerów firm państwowych wówczas, gdy będą uwolnione także pensje pracowników - podkreśla Janusz Łaznowski, szef regionu "S" Dolny Śląsk. - Wszędzie tam, gdzie pracodawcą jest samorząd, płace okazują się żenujące niskie, dotyczy to zwłaszcza nauczycieli.

Solidarność argumentuje, że w sytuacji, gdy kluczem do rozwoju pozostaje rynek krajowy, podniesienie wynagrodzeń staje się konieczne dla podtrzymania wzrostu gospodarczego.

*

Przetrzymajmy negatywny impuls, a gospodarka nie popadnie w depresję

Rozmowa z ekonomistą Andrzejem Diakonowem

- W korzystnych dla gospodarki latach podkreślaliśmy, że rynek wewnętrzny pozostaje źródłem jej wzrostu. Czy również od niego zależy, czy utrzymamy wzrost gospodarczy?

- Polski rynek wewnętrzny można obrazowo przedstawić jako pewien agregat. Chodzi bowiem zarówno o rynek inwestycji, jak dóbr konsumpcyjnych, a oba są na swój sposób wzajemnie sprzężone. Od dawna w Polsce czynnikiem dynamizującym gospodarkę była nasza konsumpcja. Od pewnego czasu również zwiększone tempo wydatków na inwestycje stymuluje wzrost gospodarczy. To korzystna zmiana, że inwestycje i eksport mają coraz większy w nim udział. Jednak w związku z tym polska gospodarka bardziej zależy od wahań koniunktury światowej. Z kolei utrzymujący się wysoki popyt wewnętrzny przyczynia się do tego, że sytuacja w świecie - dekoniunktura, recesja w jednych krajach, zagrożenie nią w innych - z opóźnieniem da o sobie znać w polskiej gospodarce. Jednak i tak ją odczujemy, notujemy pierwsze tego symptomy.

- Jakie?

- Dynamika eksportu siada, jak mawiają ekonomiści. Wpłynie to na zatrudnienie, konsumpcję dóbr i inwestycje. Jedynym i najlepszym amortyzatorem tego zjawiska będzie dynamizowanie wzrostu gospodarczego przez rynek wewnętrzny.

- Żeby stało się to możliwe, wzrosnąć musi siła nabywcza zarobków pracowników. Wiedzą o tym Francuzi, dlatego ich dzienniki telewizyjne często zaczynają się od dyskusji o sile nabywczej. Nawet w wakacje to temat ważniejszy od korków na autostradach. W Polsce brak świadomości, jak bardzo jest to istotne?

- Oczywiście, że tak. Broń Boże, żebyśmy - jak chcieliby tego doktrynalni ekonomiści - mieli na negatywne zjawiska, takie jak stagnacja i recesja, napływające z Zachodu, reagować ograniczeniem wzrostu płac.

- Bo schładzanie gospodarki już było i przyniosło złe skutki?

- Ograniczenie wzrostu płac, a tym samym zmniejszenie siły nabywczej, tylko pogłębi negatywne zjawiska. To zła reakcja obronna. Oprócz słabnięcia dynamiki zewnętrznej, spowodowanego przez dekoniunkturę na zachód od nas - zacznie słabnąć dynamika popytu. W żadnym wypadku nie wolno dopuszczać do spadku siły nabywczej społeczeństwa, która zależy w pierwszym rzędzie od dochodów zatrudnionych. Dochody kapitałowe nie odgrywają jeszcze w Polsce równie wielkiej roli. W momencie, gdy staramy się i mamy szansę wyrównywać dysproporcje między zamożnością "starych" i "młodych" krajów członkowskich Unii Europejskiej, nie wolno hamować dynamiki wzrostu dochodów pracującej ludności. Gdy zmniejszy się popyt, to w ślad za nim zatrudnienie. Uruchomi się negatywny efekt spirali. A wtedy nastąpi ponowne pogłębienie spadku popytu.

- ...skoro bezrobotny nic nie kupuje albo kupuje tylko za pieniądze, które pożyczy.

- Niedobra dla gospodarki okazałaby się zmiana nastawienia, zarówno przedsiębiorców, jak konsumentów. Gdy oczekiwania wobec gospodarki stają się pesymistyczne, działają hamująco na czynniki jej wzrostu. Widzę dużą rolę sektora publicznego w przeciwdziałaniu negatywnym zjawiskom. Gdy siada dynamika eksportu, pojawiają się niekorzystne symptomy na rynku dóbr - sektor publiczny powinien więcej wydawać na inwestycje infrastrukturalne, by podtrzymać dobrą koniunkturę. Polacy nie powinni w fałszywy sposób ulegać presjom dekoniunktury światowej, by ograniczyć konsumpcję, jeśli mowa o obywatelach, czy inwestycje, jeśli chodzi o firmy. Powinniśmy przetrzymać negatywny impuls. Wtedy gospodarka nie popadnie w depresję. Prywatny sektor finansowy - banki czy fundusze inwestycyjne - nie ma u nas takiego znaczenia, jak w USA, gdzie praktycznie samodzielnie spowodował kryzys. Ważne jednak, żeby nie utrudniał dostępu do kredytu, kapitału. Aby nie ograniczał dostępu do pieniądza i żeby cena kredytu nie rosła, bo wpłynie to negatywnie na konsumpcję i na eksport. Nie wolno ograniczać dostępu do pieniądza, bo pogłębi to niepokojące zjawiska.

- Ważne przede wszystkim, żeby ludzie dalej kupowali? Hasło Jana Olszewskiego sprzed 12 lat - kupuj polskie towary w polskich sklepach, żeby Polak miał pracę - wtedy wymierzone przeciw sieciom supermarketów, dziś wydaje się powracać jako antidotum na groźbę spowolnienia gospodarczego, nadciągającą do nas z Zachodu?

- W warunkach swobodnej wymiany dóbr, kapitałów, ludzi i usług ważne pozostaje utrzymanie popytu na krajową produkcję. Popyt to bowiem bezpośredni stymulator produkcji, zaś pośredni - inwestycji. Wciąż mamy trudności z produktami, którymi dałoby się zawojować rynek światowy, nie wytwarzamy odpowiedników niemieckich samochodów, francuskiego wina ani fińskiej Nokii. Dlatego ważne, by krajowe towary znalazły uznanie u kupujących w Polsce. Ale ludzie muszą mieć za co je kupić. I tu wracamy do kwestii siły nabywczej. Osłabianie jej - to szkoda wyrządzona gospodarce kraju.

Łukasz Perzyna

Tygodnik Solidarność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »