PSL chce "wygryźć" Lewicę z ważnego resortu? Padają słowa o "rozpychaniu"

Lewica będzie musiała ponieść konsekwencje słabego wyniku w wyborach samorządowych i oddać stery resortu rodziny? Taki postulat, według ustaleń Onetu, płynie z koalicji rządzącej - a konkretnie, z kręgów PSL, które wskazuje od pewnego czasu na nadmierne "rozpychanie się" Lewicy w rządzie. Jak zauważają ludowcy, wyniki wyborów pokazują, że w przypadku przełożenia tych rozstrzygnięć na wybory parlamentarne, Lewica mogłaby nie wejść do Sejmu - dlatego jej stan posiadania jest zbyt duży.

Przypomnijmy, że w wyborach samorządowych, które odbyły się w niedzielę 7 kwietnia, Lewica zdobyła niewiele ponad 6 proc. głosów i zapewniła sobie tylko 5 mandatów w sejmikach. To niezbyt imponujący wynik. A przełożony na realia wyborów parlamentarnych - mógłby w ogóle wykluczyć Lewicę z koalicji rządzącej, pozwalając KO i Trzeciej Drodze (PSL-Polska 2050) rządzić samodzielnie.

PSL chce zmniejszyć rządowy stan posiadania Lewicy

I właśnie na ten zbyt wysoki stan posiadania w rządzie w stosunku do realnej pozycji Lewicy (a zatem i realnego poparcia społecznego) wskazują ludowcy. 

Według doniesień Onetu, PSL miało stwierdzić, że ugrupowanie Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia powinno oddać jedno z ministerstw, nad którym sprawuje obecnie kontrolę - najlepiej, gdyby był to resort rodziny, pracy i polityki społecznej albo resort nauki. Tym pierwszym kieruje Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, tym drugim - Dariusz Wieczorek. To doświadczeni politycy Nowej Lewicy, a Wieczorek jest nawet wiceprzewodniczącym tej formacji.

Reklama

Jak pisze Onet, "PSL coraz częściej w rozmowach wewnątrz koalicji podkreśla, że Lewica za bardzo rozpycha się w obozie władzy i kontroluje zbyt wiele stanowisk w stosunku do jej realnej siły w parlamencie". O przepychankach między Lewicą a Trzecią Drogą, którą PSL współtworzy, głośno jest już od dłuższego czasu, a w mediach szczególnym echem odbiła się ostra reakcja w mediach społecznościowych szefowej klubu Lewicy, Anny Marii Żukowskiej, na argumenty, którymi marszałek Sejmu Szymon Hołownia uzasadniał przełożenie parlamentarnej dyskusji nad projektami dotyczącymi aborcji na kwiecień.

KO przeciwne wewnętrznym rozgrywkom w obozie rządzącym

Roszadom w rządzie i zmianom w podziale stref wpływów stawia jednak tamę wiodący koalicjant w obozie władzy - KO. Zwłaszcza, że zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego - odbędą się one już na początku czerwca. "To rozgrywka na linii Lewica-Trzecia Droga. Nas w tym nie ma" - takie słowa jednego ze współpracowników premiera Donalda Tuska przytacza Onet. Szef rządu jest zwolennikiem stabilizacji sytuacji w koalicji rządzącej.

Zdaniem polityków KO, wysuwane przez ludowców postulaty są tym bardziej nieuzasadnione, że wynik osiągnięty wspólnie przez PSL i Trzecią Drogę w wyborach do sejmików województw jest tylko nieco lepszy, który w 2018 r. osiągnęło samo PSL - a ludowcy nie okazali się "języczkiem u wagi" w województwach wschodnich, jeśli chodzi o poparcie wyborców dla ugrupowań tworzących Koalicję 15 października.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »