Pyskówki w Budryku

Pierwsze godziny toczących się w Katowicach rozmów w sprawie rozwiązania trwającego od ponad miesiąca konfliktu w kopalni Budryk minęły w dużej części na sprawach organizacyjnych i formalnych, bez merytorycznej dyskusji.

Pierwsze godziny toczących się w Katowicach  rozmów w sprawie rozwiązania trwającego od ponad miesiąca  konfliktu w kopalni Budryk minęły w dużej części na sprawach organizacyjnych i formalnych, bez merytorycznej dyskusji.

Takie informacje przekazują dziennikarzom w nieoficjalnych rozmowach uczestnicy i obserwatorzy zamkniętych dla prasy negocjacji. Rozmowy rozpoczęły się o godz. 14.00, potem kilkakrotnie ogłaszano przerwę. Najważniejsze punkty dotyczą tego, czy strona społeczna jest w stanie reprezentować wspólne stanowisko oraz tego, który z wcześniejszych projektów ewentualnego porozumienia może być podstawą dalszych rozmów.

Według prowadzącego obrady wojewody śląskiego Zygmunta Łukaszczyka oraz reprezentantów Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), strona społeczna powinna występować wspólnie, od początku obrad deklarując, że ewentualne porozumienie zostanie zaakceptowane przez wszystkie związki i komitet strajkowy.

Reklama

Tymczasem przedstawiciele komitetu strajkowego nie mogli dojść do porozumienia ze związkowcami z JSW oraz największymi związkami w Budryku, które od początku nie popierają protestu.

Wojewodzie udało się jednak - co wiadomo nieoficjalnie - nakłonić komitet strajkowy do oświadczenia, że ewentualne wynegocjowanie porozumienia będzie oznaczać jego podpisanie przez całą stronę społeczną i zakończenie protestu.

Inną niewiadomą jest to, który projekt porozumienia powinien być podstawą rozmów. Protestujący związkowcy chcą, by był to projekt sprzed tygodnia, który strajkująca załoga zaaprobowała w referendum. Przedstawiciele JSW podkreślają, że pracodawca nie godził się jednak na zasadnicze punkty tamtego projektu.

Według nieoficjalnych informacji, JSW byłaby skłonna zgodzić się, aby ubiegłoroczna podwyżka dla górników z "Budryka" obowiązywała od września, a nie, jak wcześniej mówiono, od października. Nadal jednak mowa, aby było to 5 zł na dniówkę, a nie - jak początkowo chcieli protestujący - 12 zł; potem jednak nieoficjalnie mówili o 7 zł.

Sporna jest także wypłata jednorazowego świadczenia dla górników w wysokości ok. 1,5 tys. zł średnio na osobę. Spółka nie chce zgodzić się na takie świadczenie głównie z powodu strat, jakie spowodował trwający już ponad miesiąc strajk.

Podczas kolejnej przerwy w obradach strony mają policzyć, ile kosztowałoby ewentualne zastąpienie jednorazowego świadczenia przyspieszeniem podwyżki, aby np. nie obowiązywała od września, a od wcześniejszego miesiąca.

W miniony piątek związkowcy zgodzili się na to, aby płace w Budryku wzrosły do poziomu w najgorzej opłacanej kopalni JSW - Krupiński, a nie do średniej w spółce, jak początkowo żądali. W kopalni protestuje kilkaset osób; ponad 160 z nich prowadzi okupację pod ziemią, w tym 13 uczestniczy w głodówce. Negocjacje toczą się w ramach Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego. "Budryk" jest częścią Jastrzębskiej Spółki Węglowej od dwóch tygodni. Wcześniej był samodzielną kopalnią.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Jastrzębska Spółka Węglowa SA | budryk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »