PZU: Nie nacjonalizacja, ale wykup
Skarb państwa gotów jest wykupić Eureko, mniejszościowego akcjonariusza PZU. Nie zrobi tego sam, ale za pieniądze ubezpieczyciela.
Skarb państwa, który nie chce holenderskiego Eureko jako inwestora PZU, poważnie zastanawia się na wykupieniem mniejszościowego akcjonariusza. Pieniądze - około 10 mld zł - nie obciążyłyby jednak budżetu. Swoje akcje miałoby wykupić PZU - ma na to cichą zgodę Wojciecha Jasińskiego, szefa resortu skarbu. Taką informację uzyskaliśmy od osób zbliżonych do spółki. Czy Holendrzy przystaną na taką propozycję?
- To teoretyczne pytanie. Na razie skarb państwa nie przedstawił nam żadnej propozycji - mówi Ernst Jansen, wiceprezes Eureko.
Odcięci od danych
Ernst Jansen powtarza, że Eureko, ze względu na perspektywy rozwoju polskiego rynku i samego PZU nie zamierza na razie wycofywać się z Polski. Jak długo, nie chce odpowiedzieć wprost. Jest to o tyle ważne, że na razie konflikt między skarbem państwa a holenderskim Eureko, dwoma największymi akcjonariuszami PZU, z dnia na dzień przybiera na sile.
- Tak źle nie było jeszcze w ciągu siedmiu lat - przyznaje Ernst Jansen.
- Jesteśmy cierpliwi. Sprawiedliwości kiedyś stanie się zadość - dodaje wiceprezes Eureko.
Od środy Eureko wycofuje w proteście swoich ludzi z zarządów PZU i PZU Życie. W ostatni czwartek nominaci Holendrów stracili stanowiska w radach nadzorczych pięciu spółek grupy PZU. W tym tygodniu nowe rady odwołają przedstawicieli Eureko z zarządów tych firm. Efekt? Z kilkunastu osób, które nadzorowały kluczową inwestycję Eureko w tej części Europy - za 36,1 proc. akcji PZU Holendrzy zapłacili około 5,5 mld zł - stanowiska utrzyma zaledwie połowa, i to tylko w radach nadzorczych. Ryzyko utraty kontroli nad cennym aktywem jest więc bardzo realne. Czy wiedzą o tym akcjonariusze holenderskiej spółki?
- Informujemy naszą radę nadzorczą na bieżąco - twierdzi Ernst Jansen.
Przyznaje jednak, że odwołanie przez zarząd Eureko przedstawicieli z zarządów PZU i PZU Życie nie było z nią konsultowane.
Procesowy klincz
Szansą dla Eureko byłaby zmiana ekipy rządzącej. Jednak koalicja na powrót zwarła szyki. Holendrzy wierzą jeszcze w sukces postępowania przed trybunałem arbitrażowym w Brukseli. Mając korzystne rozstrzygnięcie w pierwszej części postępowania - dwóch z trzech arbitrów uznało, że Polska złamała umowę z Holandią o ochronie wzajemnej inwestycji - wystawili skarbowi państwa sowity rachunek. Żądają 1,5-2 mld EUR (6-8 mld zł) odszkodowania za to, że od 2001 r. nie są większościowym akcjonariuszem PZU.
Ale choć Ernst Jansen twierdzi, że wartość szkód jego firmy rośnie w tempie 1 mld zł rocznie, droga do uzyskania odszkodowania jest długa i niepewna. Skarb państwa zaskarżył bowiem werdykt trybunału i wnioskuje o odwołanie Stephena Schwebela, arbitra wskazanego przez Eureko, którego oskarża o brak bezstronności.
- Jestem przekonany, że racja jest po naszej stronie. Decyzja oczywiście należy do sędziów - mówi wiceszef Eureko.
Szansa na wygranie tych procesów wynosi więc 50 proc. dla każdej ze stron, a będą to dopiero wyroki w pierwszej instancji, o których przysługuje odwołanie. Co więcej, według naszych informacji, Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP) analizuje poważnie prawne możliwości jednostronnego wycofania się z arbitrażu. Eureko pozostanie więc dochodzenie swoich praw przed polskimi sądami.
Ugoda, czyli odwrót
Spór może ciągnąć się latami. W tym czasie Eureko będzie praktycznie pozbawione wpływu na to, co dzieje się w PZU.
- Będziemy otrzymywać przecież informacje, tak jak inni akcjonariusze - próbuje bagatelizować Ernst Jansen.
Ale Holendrzy, to niemal pewne, nie tylko będą odcięci informacji o charakterze zarządczym. Także od pieniędzy, np. z dywidendy. Co chwilę będą ujawniane kolejne afery. W zanadrzu jest także śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU prowadzone przez Prokuraturę Apelacyjną w Gdańsku.Całkiem realne jest złożenie pozwu o unieważnienie umowy prywatyzacyjnej.
- Wytrzymaliśmy siedem lat, to wytrzymamy jeszcze trzy - mówi Ernst Jansen.
Może więc prościej się wycofać. Trudno uwierzyć w to, że nawet po zmianie władzy jakikolwiek rząd zgodzi się zapłacić 12 mld zł odszkodowania (i oddać kontrolę nad PZU). Ty bardziej że choć kwota 10 mld zł (2,5 mld euro) wydaje się astronomiczna, możliwe jest podwyższenie oferty w trakcie negocjacji (wtedy wsparcia udzieliłby PKO BP). Nawet obecna propozycja - biorąc pod uwagę pobrane przez Holendrów dywidendy - daje im około 100-procentowy zwrot z inwestycji w PZU.
MSP też wyszłoby z konfliktu z twarzą. Wykupione akcje trafiłyby na giełdę, a państwo nadal sprawowałoby kontrolę na ubezpieczycielem.
Tomasz Brzeziński