PZU: Topór wojenny wykopany

Umowa prywatyzacyjna PZU jest nieważna z mocy prawa - powiedział w piątek w Sejmie Janusz Dobrosz (LPR). Dobrosz przedstawia sprawozdanie z prac sejmowej komisji śledczej ds. PZU, która działała w Sejmie poprzedniej kadencji.

Debata sejmowa nad prywatyzacją PZU miała być ważnym wydarzeniem politycznym. Niejako wprowadzeniem do tematu było aresztowanie byłego ministra skarbu w rządzie AWS-UW Emila Wąsacza. Rozpad koalicji zepchnął cień. Kamery telewizyjne zamiast śledzić wystąpienia poselskie w sali plenarnej, koncentrują się na tym co dzieje się w kuluarach sejmowych. Tymczasem z trybuny sejmowej padały bardzo ciężkie oskarżenia pod adresem osób odpowiedzianych za sprzedaż akcji ubezpieczyciela.

Poseł Janusz Dobrosz podkreślił, że w trakcie prywatyzacji PZU w 1999 r. został naruszony tryb zbywania akcji, a minister skarbu przekroczył kompetencje nadane mu przez rząd. Zwrócił uwagę, że wg opinii komisji Eureko nie jest inwestorem branżowym, a taki miał kupować 30 proc. akcji PZU sprzedawanych w listopadzie 1999 r. Przypomniał też inne ustalenia komisji - m.in. to, że przerobiono ręcznie datę wykonania umowy (czyli datę zapłaty za pakiet akcji PZU). Komisja zwróciła się do prokuratora generalnego, by wszczął procedury dotyczące stwierdzenia bezwzględnej nieważności umowy prywatyzacyjnej. - Zasadniczym błędem w prywatyzacji PZU był wybór momentu prywatyzacji, już po dokapitalizowaniu PZU i przezwyciężeniu przez firmę trudności finansowych - stwierdził w piątek Dobrosz.

Reklama

Komisja uznała, że należy pociągnąć do odpowiedzialności konstytucyjnej i postawić przed Trybunałem Stanu b. ministrów skarbu - Emila Wąsacza i Aldonę Kamelę-Sowińską. Komisja uznała również, że do odpowiedzialności karnej winni zostać pociągnięci b. dyrektorzy departamentu spółek strategicznych Ministerstwa Skarbu: Hubert Kierkowski i Karol Miłkowski, b. prezes PZU Władysław Jamroży oraz b. prezes PZU Życie Grzegorz Wieczerzak. Komisja postawiła również postulat zbadania przez prokuraturę kwestii ewentualnej odpowiedzialności b. prezes NBP Hanny Gronkiewicz- Waltz, Generalnego Inspektora Nadzoru Bankowego Wojciecha Kwaśniaka oraz członków Komisji Nadzoru Bankowego w związku z nieodpowiednim nadzorem nad przestrzeganiem tzw. norm ostrożnościowych przez banki, a także - sprawę odpowiedzialności ówczesnego wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza.

- Polityczną odpowiedzialność za prywatyzację PZU SA ponosi premier Jerzy Buzek - dodał Dobrosz. - W prywatyzację PZU byli zaangażowani politycy zarówno z prawej, jak i z lewej strony - powiedział w piątek przewodniczący sejmowej komisji śledczej ds. PZU, która pracowała w poprzedniej kadencji Sejmu.Dobrosz, przedstawiając raport z prac komisji, powiedział: "Bardziej niektórych łączył interes finansowy, niż interes narodowy".

Przypomniał, że według ustaleń komisji, nie funkcjonował nadzór właścicielski nad PZU, co skutkowało nietrafnymi decyzjami, np. inwestycjami PZU Życie w Telewizję Familijną. Wskazał, że PZU zawierało dziwne umowy, z różnymi "pseudodoradcami", których "jedynym adresem" był numer telefonu komórkowego, "a kwoty szły w miliony".

Dobrosz krytykował zachowanie niektórych świadków, którzy podczas przesłuchań przed komisją zasłaniali się tajemnicą bankową czy tajemnicą służbową. - My jesteśmy jako posłowie uzbrojeni w łuki, a naprzeciw nas są tuzy finansowe uzbrojone w pershingi - mówił Dobrosz. Zwrócił się do ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego o dalsze prace nad unieważnieniem umowy prywatyzacyjnej PZU.

Nieważność umowy to główna konkluzja prac komisji śledczej. -To jest test. Uchwała daje wam amunicję w sporze z Eureko, które mataczy i kręci - powiedział Dobrosz. Zarzucił też części dziennikarzy stronniczość w ocenie sporu Skarbu Państwa z Eureko. Uznał, że wokół prywatyzacji PZU w mediach "powstała swoista partia Eureko". Do zwolenników tego inwestora Dobrosz zaliczył Gazetę Wyborczą i Rzeczpospolitą.

OPINIA Nie można stwierdzać, że jakaś umowa jest niezgodna z prawem, zanim nie uzna tego sąd - powiedział wiceprezes Centrum im. Adama Smitha dr Andrzej Sadowski komentując stwierdzenie Janusza Dobrosza (LPR), że umowa prywatyzacyjna PZU jest nieważna z mocy prawa. Według Sadowskiego, stwierdzenie Dobrosza o "nieważności z mocy prawa" umowy prywatyzacyjnej PZU jest "nieuprawnione"."System prawny nie przewiduje takiej konstrukcji. Trzeba taką nieważność stwierdzić w orzeczeniu sądowym" - powiedział Sadowski. Dobrosz przedstawiając w Sejmie sprawozdanie z prac komisji śledczej ds. PZU powiedział m.in., że zasadniczym błędem w prywatyzacji PZU był wybór momentu prywatyzacji, już po dokapitalizowaniu PZU i przezwyciężeniu przez firmę trudności finansowych.

EUREKO odpiera zarzuty Do polityków trudno przedostać się z naszymi argumentami i faktami - powiedział podczas piątkowego spotkania z dziennikarzami prezes Eureko Polska Michał Nastula, odnosząc się do wystąpień w ramach piątkowej sejmowej debaty nt. raportu komisji śledczej ds. PZU. Nastula przypomniał, że Eureko wielokrotnie zwracało się do komisji podczas jej prac w poprzedniej kadencji Sejmu, a także do marszałka Sejmu obecnej kadencji, z dokumentami. Jednak - podkreślił - dokumenty te nie znalazły odzwierciedlenia w raporcie komisji. W opinii Eureko nie ma najmniejszych podstaw, by kwestionować ważność umowy prywatyzacyjnej.

Nastula powiedział, że konflikt Eureko ze Skarbem Państwa powinien zostać rozwiązany polubownie, a jego szybkie rozwiązanie byłoby najlepsze dla samego PZU. Dodał, że inwestor spotyka się jednak "z milczeniem po drugiej stronie". "Wpływ polityków na grupę PZU szkodzi tej firmie" - podkreślił.Szef Eureko Polska zwrócił uwagę, że np. niezrozumiana - jego zdaniem - przez posłów struktura grupy Eureko została dokładnie opisana w dokumentacji przetargowej złożonej w ministerstwie skarbu we wrześniu 1999 r. Nastula dodał, że w czwartek Eureko złożyło w resorcie skarbu wniosek o upublicznienie dokumentacji przetargowej PZU. "Dla przejrzystości debaty powinno się upublicznić dokumenty przetargowe" - podkreślił. Zakwestionował np. podawane przez niektórych posłów wyceny grupy PZU: wskazał, że wg części opinii poselskich, grupa PZU była warta w chwili prywatyzacji 70 mld zł, a dziś - 40 mld zł.

Zdaniem Nastuli, posłowie w sposób dowolny używają danych, a czasami ich nie rozumieją.Nastula nawiązał też do powtarzanego zarzutu, że Eureko nie miało środków na zakup akcji PZU. Przypomniał, że Eureko podwyższyło na tę transakcję swój kapitał o 500,1 mln euro. Zwrócił uwagę, że b. minister finansów Stanisław Kluza w odpowiedzi na interpelację poselską stwierdził, że w ministerstwie nie ma dokumentów świadczących o tym, że środki na zakup akcji PZU pochodziłyby z kredytu.

30 proc. akcji PZU resort skarbu sprzedał na podstawie umowy z listopada 1999 r. konsorcjum inwestorów - holenderskiemu Eureko (który kupił 20 proc. akcji) i BIG Bankowi Gdańskiemu (10 proc. akcji). Obecnie, po transakcjach odkupu akcji od Banku Millennium (dawniej BIG BG) i akcji pracowniczych, Eureko ma 33 proc. minus jedna, akcji PZU. Eureko domaga się realizacji umowy prywatyzacyjnej i aneksu z 2001 r. PZU miało być wprowadzone na giełdę, Eureko miało też

dokupić kolejne 21 proc. akcji polskiego ubezpieczyciela. Z tego powodu znajduje się w sporze ze Skarbem Państwa, który po podpisaniu umowy prywatyzacyjnej postanowił utrzymać kontrolę nad PZU.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: PZU SA | Janusz | wojenne | skarbu | topór | Eureko | LPR
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »