Ratownicy górniczy żądają wycofania wadliwych aparatów tlenowych

Grupa ratowników górniczych pikietowała w piątek gmach Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach (WUG). Żądali kontroli i wycofania z kopalń niesprawnych aparatów ucieczkowych, wyprodukowanych przez firmę Faser. Według nich prawie 30 proc. aparatów ma wady.

"Górnicy nie przestępcy, znieście nam karę śmierci" - wykrzykiwali w hałasie trąbek i gwizdków.

- Nie wiadomo, jak długo jeszcze nasi koledzy górnicy na codziennej dniówce na dole będą potrzebowali więcej prawdziwego górniczego szczęścia - powiedział przewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce Piotr Luberta. - Chcemy, żeby górnik zjeżdżający na dół miał pewność, że sprzęt, który nosi, uratuje mu życie - dodał wiceprzewodniczący związku Paweł Wyciślok.

Produkowane przez Fabrykę Sprzętu Ratunkowego i Lamp Górniczych Faser w Tarnowskich Górach aparaty tlenowe KA-60 są wykorzystywane przez górników do ochrony układu oddechowego podczas ucieczki ze strefy zagrożonej gazami szkodliwymi dla zdrowia bądź z miejsc, gdzie stężenie tlenu jest niewystarczające do oddychania. Zapas tlenu w aparacie powinien wystarczyć na godzinę.

Reklama

Jak powiedział Luberta, sam producent po przebadaniu 30 tys. z 80 tys. swoich aparatów przyznał, że w 20 proc. z nich stwierdzono wady. - Nasze wewnętrzne raporty mówią o 30 proc. wadliwych aparatów - powiedział szef związku. Chodzi np. o nieszczelności samego aparatu i pochłaniacza oraz kruszejące uszczelki.

- Oznacza to, że prawie co trzeci górnik, który na wypadek ewakuacji będzie musiał użyć tego aparatu, nie ma szans na przeżycie, gdyby w aparacie zaistniała jedna z tych usterek. Oznacza to wyrok śmierci - dodał Luberta i podkreślił, że jego związek występuje w imieniu wszystkich górników i jest w tej sprawie zdeterminowany.

Związkowcy zarzucają odpowiedzialnym za bezpieczeństwo, że nie działają w tej sytuacji tak jak powinni i bagatelizują alarmujące dane. Według nich instytucje, które prowadziły nadzór nad produkcją aparatów robiły to nieskutecznie. "Jak długo mamy czekać?" - pytał Luberta.

W petycji przekazanej prezesowi WUG Piotrowi Litwie manifestujący zaapelowali o kontrolę wszystkich aparatów i wycofanie tych niesprawnych. Domagają się także ukarania winnych zaniedbań. Ratownicy zamierzają też złożyć zawiadomienie do prokuratury przeciwko producentowi aparatów.

Prezes Litwa, który wyszedł do demonstrantów, potwierdził, że nieprawidłowości, o których mówią ratownicy, rzeczywiście miały miejsce i sam producent się do nich przyznał. - Jest rzeczą oczywistą, że każdy aparat ucieczkowy musi być sprawny - podkreślił. Zaznaczył, że już w 2011 nadzór górniczy rozpoczął kontrole aparatów i stwierdził pierwsze nieprawidłowości. Wymusił wtedy na spółce Faser, aby przeprowadziła przegląd aparatów dostarczonych kopalniom. Wtedy okazało się, jaka jest skala nieprawidłowości.

- One są faktycznie szokujące i nie ma akceptacji, by jakikolwiek aparat był niesprawny - zapewnił Litwa i podkreślił, że w tej sprawie są podejmowane "szeroko zakrojone" działania. Chodzi o kontrole w kopalniach i w firmie Faser. Prezes WUG przypomniał, że aparaty KA-60 zostały dopuszczone do użytku w całej Unii Europejskiej poprzez nadanie specjalnego certyfikatu przez jednostkę notyfikującą w Pradze.

- Dlatego te procedury są niestety długoterminowe i karkołomne, ale przezwyciężymy je. Najważniejsze jest to, żeby użytkownicy tych aparatów i ci, którzy decydują o zakupie, przekonali się do tego, że trzeba użytkować aparaty sprawne, a takie aparaty na rynku krajowym i europejskim są - powiedział prezes.

W czwartek podczas narady dyrektorów okręgowych urzędów górniczych Litwa zalecił "wnikliwą" kontrolę aparatów w kopalniach. Inspektorzy sprawdzą m.in. stan techniczny tych urządzeń oraz wcześniejsze kontrole, prowadzone przez służby danej kopalni.

Jak mówią przedstawiciele WUG, choć problemy z aparatami KA-60 powtarzają się już od kilku lat, dotąd nie stwierdzono, by sprzęt ten zawiódł podczas akcji ratowniczej.

W poniedziałek, w reakcji na medialne doniesienia, zarząd firmy Faser oświadczył, że są one "nierzetelne i nieprawdziwe". Spółka podkreśliła, że jej aparaty mają certyfikaty zgodności z normami europejskimi, a proces produkcji nadzorowany jest, przynajmniej raz w roku, przez powołane do tego instytucje państwowe.

Według firmy Faser aparaty ucieczkowe KA-60, użytkowane zgodnie z instrukcją obsługi, są w pełni sprawne, bezpieczne i zachowują swe właściwości ochronne, natomiast usterki wystąpiły w tych aparatach, w których stwierdzono uszkodzenia mechaniczne, czyli w takich, "w których stwierdzono brak użytkowania w zgodzie z instrukcją obsługi".

PAP
Dowiedz się więcej na temat: górnictwo | wycofany
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »
Przejdź na