Recesję w Unii odczują nasze firmy

Kryzys finansowy, który zaczął się od załamania na giełdach, zaczyna być coraz mocniej odczuwalny w całej europejskiej gospodarce.

Rządy Francji i Irlandii oficjalnie już potwierdziły, że znajdują się w fazie recesji, czyli kurczenia się gospodarki. Wczoraj zaś Instytut Badań Gospodarczych w Halle opublikował dane, z których wynika, że gospodarka niemiecka będzie się rozwijać w przyszłym roku w tempie 0,2 proc., podczas gdy jeszcze kilka miesięcy temu szacunek wzrostu PKB na rok 2009 wynosił 1,4 proc.

Niepokojące dane płyną również z Wielkiej Brytanii, gdzie stopa bezrobocia wzrosła do 5,7 proc. we wrześniu, czyli poziomu nienotowanego od lat 90. Bezrobocie na Wyspach może jeszcze wzrosnąć, bo tylko w samym City - finansowym centrum Londynu - z pracą pożegna się w najbliższych miesiącach ponad 60 tys. osób.

Reklama

Trudna sytuacja gospodarek zachodnioeuropejskich odbije się już wkrótce na kondycji polskich firm eksportujących na tamtejsze rynki.

Spowolnienie niemieckiej gospodarki będzie miało bolesne konsekwencje dla polskich firm meblarskich, które eksportują 80 proc. swoich wyrobów do Niemiec. Niektóre zakłady meblarskie już tną zatrudnienie z powodu słabnącego popytu w Niemczech. Robi tak firma Paged Meble, gdzie 150 osób z 700 zatrudnionych otrzymało wypowiedzenia i wkrótce pożegna się z pracą. Podobna sytuacja jest w zakładach KPM Kłodzko, całkowicie uzależnionych od eksportu do Niemiec. Szefowie firmy zapowiedzieli redukcje zatrudnienia, choć nadal nie wiadomo, ile osób może stracić tu pracę w przyszłym roku.

- Spodziewamy się, że z powodu osłabienia gospodarczego w Niemczech pracę w przemyśle meblarskim może stracić nawet 20 tys. z ponad 100 tys. zatrudnionych - uważa Andrzej Juszczak, szef NSZZ "Solidarność" sektora meblarskiego.

Już w sierpniu z powodu spadku zamówień upadły Olszyńskie Fabryki Mebli na Dolnym Śląsku. Ponad trzysta osób straciło pracę, bo prawie 100 proc. produkcji szło do Niemiec. Niemal identyczne były przyczyny upadku fabryki mebli w Bartoszycach. Do bankrutującej firmy wszedł syndyk, który zatrudnił ponad sto osób i uruchomił produkcję. Jednak z powodu kryzysu finansowego i przykręcenia śruby przez banki firma ma poważne kłopoty z uzyskaniem kredytu na dalszą działalność.

Więcej w "Polsce"

INTERIA.PL/Polska
Dowiedz się więcej na temat: kryzys gospodarczy | Niemiec | firmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »