Resort łączności nie może działać wbrew logice

Rozmowa z Władysławem Bartoszewiczem, prezesem Polkomtel S.A.

Rozmowa z Władysławem Bartoszewiczem, prezesem Polkomtel S.A.

ASz: Świat zwariował na punkcie UMTS-u, czyli technologii pozostającej częściowo "na papierze". Kto napędza machinę żywiącą się sprzedażą koncesji na coś czego jeszcze nie ma?

WB: Napędzają ją producenci, którym kończy się rynek sprzętu GSM/DCS. Wielkie firmy produkujące sprzęt dla telekomunikacji, które po fazie 1G GSM-u miały perspektywę 2G, potem 2G+, a teraz 3G szukają nowych kierunków rozwoju i nowych rynków. Drugą siłą napędową są administracje państwowe, które uznały, że pojawiła się okazja do ściągnięcia dodatkowego podatku z rynku. Jednak przeniesienie wzorców z takich krajów jak Wielka Brytania, czy Niemcy, na rynek obejmujący zaledwie 13-14 proc. znacznie poza tym uboższego społeczeństwa, może się okazać niebezpieczne. Grozi to zahamowaniem

Reklama

możliwości rozwojowych operatorów i całej dziedziny gospodarki, która przynosić może państwu coraz większe wpływy z podatków. Rynek może nie znieść narzuconych mu rozwiązań, ma bowiem własną logikę rozwoju.



ASz: Zatem w Polsce jest jeszcze za wcześnie na UMTS?

WB: Praktyczne możliwości świadczenia usług pojawią się dopiero w roku 2002, czy 2003. Za przedwczesne wprowadzenie UMTS-u zapłacą abonenci GSM, bo skąd operatorzy wezmą na tę drugą technologię pieniądze? Przecież pieniądze zainwestowane w Polsce w GSM jeszcze nie zdążyły się zwrócić, a nasi inwestorzy będą musieli zaciągnąć kolejne kredyty. Na obecnym etapie rozwoju rodzimego rynku telekomunikacyjnego optymalnym rozwiązaniem są trzy koncesje. Dopuszczamy jednak możliwość powtórzenia wzorca z większości krajów Unii Europejskiej, który zakłada wprowadzenie jednego nowego operatora UMTS. W przypadku pięciu koncesji koszt pieniądza na inwestycje stanie się bardzo wysoki, a w związku z tym ryzyko rośnie.



ASz: Liczba koncesji i cena, to nie jedyne zastrzeżenia operatorów co do ministerialnych założeń przetargu?

WB: Administracja oczekuje 15 mld zł za opłaty licencyjne, a kwota ta stanowi ponad dwukrotny przychód wszystkich polskich operatorów w ub. r. Świadczy to albo o myśleniu życzeniowym, albo o braku rozeznania w rynkowych realiach. Propozycja wprowadzenia obowiązkowego roamingu krajowego na przedstawionych warunkach umożliwia nowo wchodzącym operatorom zbudowanie ok. 20 stacji bazowych w Warszawie i Katowicach i

zgłoszenie się do każdego z obecnych operatorów o udostępnienie im sieci. Mówiąc wprost, inwestując ok. 50 mln USD będą oni mieli dostęp do naszych sieci, w które my musieliśmy zainwestować ok. półtora miliarda USD. Jeśli minister, jak mówi, chciałby faktycznie weryfikować nowych uczestników tego przetargu, to powinien zażądać od nich inwestycji na poziomie co najmniej 0,5 mld USD. Oczywiście możemy udostępnić innym partnerom część pojemności naszej sieci, ale musi to być oparte na racjonalnych biznesowych zasadach, a nie na zasadzie, że ktoś korzysta z roamingu wchodząc na rynek za pół darmo.



ASz: Myśli Pan, że pod wpływem argumentacji operatorów ministerstwo zmieni swoje stanowisko?

WB: Nie jestem wróżką, ale liczę na zdrowy rozsądek. Regulator tego rynku nie może go zniszczyć pochopnymi decyzjami. Licencja na nową technologię telekomunikacyjną nie może być traktowana jako sposób na zatykanie dziur budżetowych i trudno mi sobie wyobrazić, utrzymanie zaproponowanej kwoty 750 mln euro za koncesję. Nie jesteśmy w stanie zrobić biznes planu na podstawie Białej Księgi, liczymy na uszczegółowienie i zracjonalizowanie wielu zapisów. Podobnie jak pozostali operatorzy przedstawiłem to stanowisko Panu ministrowi. O wielu sprawach myślimy podobnie - cena jest zbyt wysoka, ilość koncesji nie ma uzasadnienia w zasobności i pojemności rynku, a warunki krajowego roamingu nie są

niczym uzasadnione.



ASz: A jeśli ministerstwo się usztywni i nie odstąpi od przedstawionych warunków?

WB: Może się tak zdarzyć. Nie wiem jak podejdą do tego nasi akcjonariusze, czy i ewentualnie w jakiej konfiguracji Polkomtel przystąpi do przetargu. Może się zdarzyć, że po wykupieniu dokumentacji i analizie uznamy, że racje biznesowe, techniczne bądź uwarunkowania prawne podważają sensowność tej inwestycji. Realizacja przetargu na przedstawionych do tej pory warunkach oznaczać będzie jedno: najlepszy interes zrobią banki, stracą klienci GSM i nastąpi spowolnienie inwestycji telekomunikacyjnych z powodu ograniczenia tempa inwestycji i pogorszenia warunków kredytowych.

Prawo i Gospodarka
Dowiedz się więcej na temat: UMTS | Polkomtel SA | resort
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »