Richard Quest, CNN: Rozmowy w Davos do tanich nie należą, ale dialog wciąż ma znaczenie

Gdybyśmy mieli określić, jak daleko zaszła inflacja, Światowe Forum Ekonomiczne w Davos (WEF) może być na to odpowiedzią. Chcesz wynająć pokój w tym szwajcarskim górskim miasteczku? Przygotuj się na wydatek rzędu 1200 dolarów za dobę (a nawet dużo, dużo większy) - pisze w komentarzu dla Interii Biznes Richard Quest, prezenter i redaktor naczelny działu biznes w CNN.

WEF może i usilnie stara się uciec od elitarnego wizerunku Davos, ale nie powstrzymuje ich to od bolesnego uderzania po kieszeniach delegatów i pobierania zdumiewających opłat za zakwaterowanie. Pieniądze to władza, zwłaszcza w tak drenujących czasach, a okazja sama puka do drzwi.

Z drugiej strony Davos jest tradycyjnie krytykowane za tanią gadkę (nawet jeśli w istocie jest ona nieprzyzwoicie droga) i generowanie wielu słów przy znikomych działaniach. Mimo to ubiegłoroczna wizyta w Alpach była zaskakująco merytoryczna.

Restrykcje covidowe wiązały się z mniejszą liczbą delegatów, a co za tym idzie, mniejszą liczbą klakierów, mniejszym zgiełkiem i mile widzianym ograniczeniem głoszonych nonsensów. Wydarzenie było skromniejsze, bardziej dynamiczne i skoncentrowane, z wyraźnie ograniczonym wokół niego "cyrkiem". Nawet brak śniegu wyeliminował zwyczajowe rozproszenie uwagi. Ci, którzy już się pojawili, rzeczywiście się zaangażowali. Choć to trudne do zmierzenia, można było odnieść wrażenie, że robotę uda się wykonać.

Reklama

Światowe Forum Ekonomiczne, czyli "dwa Davos"

Fala globalnych problemów nie ustąpiła w ciągu ośmiu miesięcy od ostatniego zjazdu WEF. Chiny ponownie są zalewane nowymi przypadkami Covid; wojna w Ukrainie, pomimo niedorzecznych propozycji Rosji dotyczących zawieszenia broni, wydaje się tak samo sprzężona z rzeczywistością jak dotychczas; koszty życia wciąż rosną; w Szwecji, Izraelu i Włoszech umacnia się twarda prawicowa polityka; sytuacja w Izbie Reprezentantów Stanów Zjednoczonych przeradza się w farsę; Iran wykonuje egzekucje na protestujących; Brazylia właśnie przeżyła swój własny szósty stycznia - lista jest długa.

Gdzie by nie spojrzeć, brakuje dialogu - nawet książę Harry ze swoją rodziną znajdują się w impasie. Podczas gdy ulatnia się duch kompromisu, motto tegorocznego spotkania - "Cooperation in a Fragmented World" (pol. Współpraca w podzielonym świecie) - wydaje się naiwnie optymistyczne, zwłaszcza, że nawet samo Davos stopniowo staje się coraz bardziej podzielone.

Od dawna mówi się, że istnieją równolegle dwa Davosy. Nie mam tu na myśli frywolnego świata imprez, gromadzących pijanych bankierów i uświetnianych okazjonalnymi wizytami celebrytów. O ile kiedyś zagrażały one przyćmieniem głównego wydarzenia, o tyle w ostatnich latach - na szczęście - zeszły na dalszy plan. Podział ten wynika raczej ze sposobu funkcjonowania samego Forum. Mamy "wielkie Davos" ze swoim wzniosłym, nieco abstrakcyjnym gładzeniem się po brodach, w którym uczestniczą prezydenci, ministrowie finansów i CEO firm. Jest też druga, bardziej złożona, ale nie mniej ważna strona.

"Davos przypomina duży kontenerowiec"

W ciągu ostatnich kilku tygodni zostałem zasypany wieloma zaproszeniami na panele i wszelkiego rodzaju spotkania w Davos - często interesujące i organizowane w słusznej sprawie.  Są to mniejsze spotkania, na których można posłuchać o najnowszych koncepcjach z zakresu sztucznej inteligencji, rolnictwa, opieki zdrowotnej czy mobilności. To mikro-zagadnienia, stanowiące podstawę makro-zagadnień - takich jak np. recesja, zmiany klimatyczne, bezpieczeństwo żywnościowe - które są poruszane na drugim, "wielkim Davos".

W pewnym sensie Davos przypomina duży kontenerowiec. Na mostku rozmyśla się nad ważnymi decyzjami i wyznacza kursy. Pod pokładem znajduje się wiele różnych części, które tworzą jedną całość, oraz armia ludzi, których celem jest po prostu wykonanie zadania i utrzymanie się na powierzchni. W czasach, gdy znalezienie wielkich rozwiązań wydaje się tak trudne, świat "pod pokładem", gdzie po prostu realizuje się działania, stał się równie ważny, jak ten na górze.

Zawsze byłem sceptyczny wobec Davos, ale w tym roku wybieram się tam z otwartym umysłem i nową energią. W świecie wysokich stawek i niskich oczekiwań, być może dwie strony Davos - wysoko postawieni myśliciele i pragmatyczni działacze - stworzą szansę na poczynienie zarówno dużych, jak i małych kroków.

Dla mnie osobiście prawdziwą wartością WEF jest możliwość zjedzenia posiłku i wypicia drinka z ludźmi, z którymi mogę się nie zgadzać. Nawet jeśli w rezultacie nie zmienię zdania, to przynajmniej mam możliwość lepiej zrozumieć ich punkt widzenia, a oni mój.  W świecie głodnym dialogu, kosztowne rozmowy odbywające się w Davos mogą być po prostu warte swojej ceny.

Richard Quest, prezenter i redaktor naczelny działu biznes w CNN

Relacja CNN z Davos dostępna w CNN International i na cnn.com/davos

(śródtytuły pochodzą od redakcji) 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Davos | Forum Ekonomiczne w Davos | inflacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »