Rolls-Royce właśnie wyrusza w Polskę!

Rolls-Royce to najcenniejsza marka nad którą unosi się "duch ekstazy". Zdobi ją kobieta, która od stu lat, od 1911 r. ucieleśnia to, z czym kojarzy się Rolls-Royce - elegancję i ponadczasowość. Te wartości leżą u podstaw filozofii.

Jakie plany sprowadzają pana do Polski? Czy Rolls-Royce planuje tu inwestycje?

Frank Tiemann, szef ds. komunikacji korporacyjnej na Europę i Bliski Wschód - Polska, tak samo jak inne kraje Europy Środkowej, jest dla nas bardzo interesującym rynkiem na bliższą i dalszą przyszłość. Na świecie pomnaża się bogactwo i w Polsce też to widać. Poza tym chcemy współpracować z autoryzowanymi partnerami serwisowym, a w tym kraju status taki uzyskała warszawska firma Auto Fus. Mają oni wysoko wykwalifikowanych pracowników, otworzyli serwis Rolls-Royce'a. Nie myślimy więc o bardzo wielkich planach czy inwestycjach, ale ostrożnie i powoli stawiamy swoje kroki w Polsce.

Reklama

A na ile ważnym rynkiem jest dla pana przedsiębiorstwa Polska?

- Trzeba pamiętać, że jesteśmy przedsiębiorstwem produkującym niewielką liczbę egzemplarzy. W zeszłym roku sprzedaliśmy na całym świecie 2711 samochodów. W przeliczeniu na liczbę krajów to niedużo. Mówimy więc o małym zakresie produkcji, ale Polska zdecydowanie jest ważnym rynkiem. Mamy zamiar zorganizować dla potencjalnych nabywców i klientów pokaz w Warszawie, podczas którego będzie możliwość odbycia jazdy testowej modelami "Ghost" i "Phantom". Jednym z powodów mojej wizyty w Warszawie jest właśnie sprawa organizacji pokazu.

A czy można nasz kraj nazwać rynkiem priorytetowym tu w Europie Środkowej?

- Polska jest pierwszym rynkiem w Europie Środkowej, gdzie Rolls-Royce ma autoryzowanego partnera serwisowego. Mając takiego partnera, możemy więcej dowiedzieć się o specyfice tutejszego rynku i oczekiwaniach polskich klientów. Dzięki temu możemy lepiej zaplanować nasze posunięcia na przyszłość. Polska jest więc zdecydowanie jednym z priorytetowych rynków.

Jak się Panu współpracuje z polskim rządem, przedsiębiorcami i urzędnikami? Jaką atmosferę budują wokół przedsięwzięć pana firmy?

- Rolls-Royce to przedsiębiorstwo, które budzi duże zainteresowanie w wielu krajach. I nie chodzi tu o realizowane przez nas inwestycje, ale o ogólne przekonanie, że Rolls-Royce to uznana marka na całym świecie. Działamy w ramach zarówno europejskich, jak i polskich przepisów. Jako marka wysokiej klasy lub nawet najwyższej klasy w całym przemyśle samochodowym operujemy w ramach reguł i przepisów przemysłu motoryzacyjnego.

Pana przedsiębiorstwo produkuje luksusowe samochody. Jak radziliście sobie podczas globalnego kryzysu finansowego? Czy spadł wtedy popyt na modele Rolls-Royce'a?

- Podczas kryzysu kredytowego mieliśmy do czynienia zarówno ze stabilnymi obszarami, regionami i krajami, ale też ze spadkiem popytu w niektórych państwach. Na przykład w Stanach Zjednoczonych, które są naszym największym rynkiem, oraz w Chinach sprzedaż Rolls-Royce'ów spadła. Z drugiej strony, w Europie odnotowaliśmy bardzo stabilny postęp. Co ważne, w 2009 r., w którym nadszedł szczyt globalnego kryzysu, Rolls-Royce sprzedał dokładnie taką samą liczbę samochodów, co w 2008 r. - roku rekordowej sprzedaży.

- Myślę, że klienci w różnych krajach i kulturach reagują inaczej na takie wydarzenia jak kryzys kredytowy. A nasi klienci to bardzo zamożni ludzie, dysponujący pewnym buforem. Nie stawiali sobie pytania: "Czy stać mnie na zainwestowanie w taki towar luksusowy?", ale raczej pytali siebie: "Czy jestem w nastroju, żeby zainwestować w taki towar luksusowy?". W wielu przypadkach Rolls-Royce używany jest jako osobista nagroda. Jakiś projekt zwieńczony powodzeniem, pomyślny koniec dużego, pięcioletniego przedsięwzięcia budowlanego, sprzedaż firmy, której dziesięcioletnia działalność przyniosła zyski, dobry rok dla trzech firm tego samego przedsiębiorcy - takie powody skłaniają ludzi do zafundowania sobie nagrody w postaci luksusowego Rolls-Royce'a. Dlatego powiedziałem, że jedni mogą nie być w nastroju do kupna luksusowego samochodu w czasie kryzysu, ale inni powiedzą: "To właśnie odpowiedni moment, by zainwestować w coś ponadczasowego".

A Rolls-Royce bez wątpienia kojarzy się z ponadczasowością.

- Poza tym naszą zaletą w okresie takich sytuacji jak globalny kryzys jest elastyczność systemu produkcyjnego. Nie chodzi nam o ciągłe zwiększanie liczby wyprodukowanych aut. Filozofia naszej produkcji jest bardzo indywidualna. Chcemy dopasować się do potrzeb, a w szczególności do pragnień naszych klientów. Podczas kryzysu nasza elastyczność w produkcji pozwoliła sprzedać odpowiednią w stosunku do zapotrzebowania liczbę egzemplarzy. Nasi pracownicy są wysoko wykwalifikowani, dobrze wykształceni, mają ogromne doświadczenie i dlatego tak ważne było dla nas, by nie stracić żadnego z nich. Powiem więcej, zatrudniliśmy w czasie kryzysu nowe osoby, w tym kilka z Polski, ponieważ mają wyjątkowe zdolności i doświadczenie.

A kogo dokładnie?

- Nasza linia montażowej składa się z wielu elementów. Poznałem dwoje, troje Polaków w zakładzie stolarskim, powstają drewniane części do naszych samochodów. Jednym z powodów, dla których nasza jedyna fabryka została założona na południu Anglii, był duży wybór dostępnych fachowców, dobrze znających się na rzemiośle. Ciągle poszukujemy osób z odpowiednimi kwalifikacjami, również w Europie, a w Polsce można znaleźć wiele osób, które mają doświadczenie w pracy przy drewnie. W naszej firmie pracują ludzie z 21 krajów.

Czy zatem pana obecność w Polsce oznacza nowe miejsca pracy dla Polaków w przedsiębiorstwie?

- To zależy od rozwoju sytuacji na rynku. Nasz plan biznesowy nie jest uzależniony od wzrostu gospodarczego, ale od zyskowności. Aby ciągle być przedsiębiorstwem generującym zyski, musimy proponować indywidualne samochody naszym klientom. Aby spełnić ich oczekiwania, wyprzedzić ich marzenia potrzebujemy dobrych fachowców. Sądzę, że wśród nich znajdzie się miejsce dla kilku Polaków. Powtarzam, nie chodzi o kilkaset osób, ale tylko garstkę najlepszych z najlepszych.

Czy Pana firma wyjdzie na rynek z nowymi, rewolucyjnymi technologiami? Czy szykujecie klientom jakąś niespodziankę?

- Jeden z założycieli marki, Sir Henry Royce, był inżynierem. Chciał zbudować najlepszy samochód z punktu widzenia inżyniera. Najlepszy w jego rozumieniu oznaczało najbardziej niezawodny. Dlatego do produkcji używał materiałów wysokiej jakości i najbardziej zaawansowaną technologię. Rolls-Royce nigdy nie było najbardziej innowacyjnym przedsiębiorstwem, ale zawsze stosowaliśmy najnowszą technologię. Phantom, nasz flagowy model, jest zbudowany na największej aluminiowej ramie w całym przemyśle samochodowym na świecie. Nikt się tego nie spodziewa po Rolls-Roysie.

- Innym przykładem jest przedstawiony niedawno w Genewie samochód eksperymentalny, o oznaczeniu 102EX. To Phantom o napędzie elektrycznym. Ta technologia znana jest już od dziesięcioleci i może być dla nas korzystna. Mimo iż nie ma jeszcze decyzji, czy zastosować ją w szerszej produkcji, to widać badamy różne obszary i zawsze chcemy mieć najnowszą technologię. Innym tego przykładem może być model "Ghost", gdzie na przykład zastosowaliśmy wyświetlacz przezierny. A więc możemy nie jesteśmy najbardziej innowacyjnym przedsiębiorstwem, ale zawsze patrzymy w przyszłość, by poszukać czegoś, co będzie ponadczasowe.

Wspomniał pan o Międzynarodowym Salonie Samochodowym w Genewie. W tym roku wielu wystawców postawiło na samochody hybrydowe lub w całości elektryczne. Czy uważa pan, że zbliża się kres ery samochodów z silnikiem spalinowym?

- W długiej perspektywie zmiana samochodów spalinowych na elektryczne na pewno nastąpi, choćby dlatego, że zapasy ropy nie są nieograniczone. Za kilkadziesiąt lat pojazdy napędzane alternatywnymi źródłami energii staną się ważniejsze niż pojazdy o silniku spalinowym. Nie wiem, która technologia będzie najbardziej odpowiednia za 30-40 lat, ale istotne jest dla całego przemysłu samochodowego, żeby badać coraz to nowe obszary - czy to będzie napęd hybrydowy, elektryczny, czy nawet optymalizacja silników o spalaniu wewnętrznym. Dlatego zaprezentowaliśmy nasz samochód z napędem elektrycznym. Nie uważamy tego pomysłu za jedyne rozwiązanie. Jesteśmy również przekonani, że jako koncern samochodowy chyba najbardziej na świecie nastawiony na klienta, powinniśmy najpierw właśnie klienta zapytać o jego zdanie w sprawie elektrycznego napędu w Rolls-Royce.

- Z tego powodu na stronie www.electricluxury.com utworzyliśmy otwartą grupę dyskusyjną i dajemy ludziom możliwość przedstawienia własnej opinii. To dla nas ważne, bo ktoś może powiedzieć: "To świetny pomysł!", ale ktoś inny powie: "To nie pasuje do Rolls-Royce'a".

Czy przerwy w dostawach części z Japonii potrzebnych do produkcji zaszkodziły jakoś procesowi produkcyjnemu?

- W tej chwili nie odnotowujemy żadnego negatywnego wpływu dramatycznych wydarzeń w Japonii na proces produkcyjny. Współpracujemy z 400 dostawcami, również z Japonii, ale obecnie nic niepokojącego się nie dzieje.

Jaka przyszłość, pana zdaniem, czeka japońskie koncerny samochodowe po ostatnich kataklizmach i nuklearnym kryzysie?

- Japoński przemysł samochodowy jest bardzo ważny dla globalnej gospodarki i oczywiście dla globalnego przemysłu samochodowego. Jak już wspomniałem, nie odczuwamy skutków problemów z dostawami, ale wiele innych koncernów tak. Z Japonii pochodzi bardzo wiele innowacyjnych technologii. Dlatego trzymam za Japonię kciuki i mam nadzieję, że jak najszybciej podniesie się z kataklizmów. Nie tylko z powodów, o których właśnie powiedziałem, ale także ze względu na mieszkających tam ludzi. Znam wiele osób, które pracują w przemyśle samochodowym w Japonii i każda strata jednego ludzkiego życia, to o jedną stratę za dużo.

Czy globalne otwarcie granic pomaga w działalności, czy staje się problemem?

- Rolls-Royce zawsze było przedsiębiorstwem zorientowanym na klientów międzynarodowych. Już w latach 20 XIX w. Stany Zjednoczone były naszym największym rynkiem. Tak jest do dziś. Drugim co do wielkości są Chiny, trzecim - Wielka Brytania, gdzie prowadzimy działalność, czwartym - Indie, piątym - Zjednoczone Emiraty Arabskie. Widać więc duże rozłożenie. Otwarte granice pomagają nam umocnić status międzynarodowej marki. Poza tym ich otwarcie sprawiło, że procesy stały się bardziej elastyczne, szybsze i bardziej wydajne niż kiedyś.

- Otwartość Europy jest dla nas niezwykłym doświadczeniem, ponieważ w granicach różnych krajów funkcjonuje ta sama waluta. To nam pomaga jako producentowi, jest dzięki temu mniej papierkowej roboty, nie trzeba angażować zbyt wielu ludzi. Ta otwartość ułatwiła nam autoryzację partnera serwisowego w Polsce. Kilka lat temu byłoby to dużo trudniejsze. Podsumowując, otwarte granice pomagają naszemu międzynarodowemu biznesowi.

Jak wygląda pozycja pana firmy w zestawieniu z podmiotami i przedsiębiorstwami o podobnym profilu działalności na rynku globalnym i środkowowschodnim?

- W całym przemyśle samochodowym nie ma konkurencji dla Rolls-Royce'a. Konkurencją dla tego samochodu może być nowy jacht, nowy helikoptery albo loft, np. gdzieś na terenach Portu Gdańskiego. Tak jak już wspomniałem - Rolls-Royce to nagroda. Nikt nie kupuje naszych samochodów, żeby się przemieszczać z punktu A do punktu B. Inną formą nagrody może być właśnie helikopter. Z dumą możemy powiedzieć, że jesteśmy najbardziej atrakcyjną marką na rynku pojazdów luksusowych. Żaden inny producent luksusowych samochodów nie sprzedaje ich tyle, co my i na takim poziomie cenowym. Bez wątpienia jesteśmy liderem na rynku samochodów, których cena przekracza 200 tys. euro.

Jednym z powodów, dla których jesteśmy najbardziej atrakcyjną marką jest ten przedmiot - Duch Ekstazy.

(Pan Tiemann wyciąga słynną figurkę będącą symbolem marki Rolls-Royce).

To kobieta?

- Tak! Zdobi maskę samochodu dokładnie od stu lat, od 1911 r. Sądzę, że ta figurka ucieleśnia to, z czym kojarzy się Rolls-Royce - elegancję i ponadczasowość. Te wartości leżą u podstaw filozofii Rolls-Royce'a od ponad stu lat i to nas odróżnia od innych producentów.

Czy przy tak silnej marce, jaką posiada pana przedsiębiorstwo, potrzebne są działania reklamowe, promocyjne? Czy może marka działa sama przez się?

- Zwykle nie podejmujemy działań reklamowych. Jako że filozofia naszej produkcji jest bardzo zindywidualizowana, zindywidualizowany jest również nasz marketing. Społeczność zamożnych ludzi nie jest zbyt liczna. Trzeba więc do nich podejść w bardzo indywidualny sposób. Zdajemy sobie sprawę, że tych ludzi stać na wszystko, co można kupić za pieniądze. Z drugiej strony, nie mają ze sobą wiele wspólnego. Sięgają tylko po najlepszy towar i mają na jego kupno środki. Trzeba więc znaleźć coś, co ich przyciąga, co jest dla nich wyjątkowe. Jednym z przykładów są nasze eksperymentalne modele samochodów. 102EX, zaprezentowany w Genewie, odbywa swoiste "tournee" po całym świecie. Na razie jest jeszcze w Wielkiej Brytanii, ale za parę tygodni zostanie zabrany do innych krajów.

- Tą akcją przekazujemy klientom i potencjalnym nabywcom następujący komunikat: "To wyjątkowy samochód, jedyny w swoim rodzaju, nie ma takiego drugiego pojazdu na świecie; chcielibyśmy poznać waszą szczerą opinię o nim". Sądzę, że zamożni ludzie cenią sobie możliwość uczestniczenia w takim procesie. Mogą wypowiedzieć się w przyszłości Rolls-Royce'a. Nie pokazujemy im samochodu, który widziały tysiące innych ludzi. Scenariusz jest inny. Musimy więc szukać indywidualnych rozwiązań, by dotrzeć do nabywców i klientów. Nie robimy tego w oparciu o kampanie reklamowe czy reklamy telewizyjne. Staramy się być na tyle indywidualni, na ile to możliwe. Mamy świadomość, że zamożni ludzi zatrudniają innych ludzi, by ci trzymali z dala sprzedawców.

Aby trochę oderwać się od tematów motoryzacyjnych, chciałem zapytać, jak się Panu podoba w Polsce?

- Jak na razie byłem tylko w Warszawie, trudno mi zatem wypowiadać się w tej sprawie ogólnie o Polsce. Po raz pierwszy odwiedziłem ten kraj w wieku 16 lat. Wiele rzeczy się od tamtej pory się zmieniło. Gdy wychodziłem z lotniska, pomyślałem sobie, czy zobaczę tu coś, co przypomni mi o mojej pierwszej wizycie. Nic takiego się nie stało. Ale gdy zobaczyłem warszawską Starówkę, pomyślałem sobie: "Jak cudownie, że mogę tu być". Całe Stare Miasto jest naprawdę zachwycające.

- Przypominam sobie, że jeszcze przed obecną wizytą byłem tu w styczniu. Wtedy było szaro, zimno, ale w Londynie była podobna, kapryśna pogoda. Natomiast teraz, wiosną, nie tylko w Warszawie, ale i w miastach w innych krajach, ludzie są w dużo lepszym nastroju.

Co na koniec chciałby pan przekazać polskim przedsiębiorcom?

- Jeśli myślicie państwo o zainwestowaniu w dobra luksusowe, Rolls-Royce to bez wątpienia dobry wybór. To prawdziwy symbol sukcesu, ale także ponad wiekowej tradycji. Od stu lat prowadzi nas Duch Ekstazy. Jest to bardzo emocjonalny związek, którego możecie doświadczyć, inwestując w Rolls-Royce'a.

Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiali: Roman Mańka i Arkadiusz Puławski

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: rolls
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »