Ropa w cenie, koncerny chcą zwiększać wydobycie

Ropa pozostanie droga. Eksperci wskazują, że tegoroczna średnia cena może wynieść ok. 103 dol. za baryłkę. OPEC podkreśla, że rynki nie będą w stanie pokryć niedoborów spowodowanych bojkotem rosyjskiego surowca. Wiele krajów jednak już zapowiada zwiększenie produkcji, wśród nich USA, Chiny, Kanada, Kolumbia. Dodatkowe dostawy mają trafić do koncernów, które odwracają się od surowca z Rosji.

Unia Europejska nie zakazała jeszcze importu rosyjskiej ropy, na taki krok zdecydowały się natomiast Stany Zjednoczone, a z końcem 2022 roku również Wielka Brytania. Komisja Europejska obiecała przedstawić do końca maja plan uniezależnienia UE od rosyjskich paliw kopalnych. Obecnie polega ona na imporcie ropy rosyjskiej w 27 proc.

Największe światowe firmy handlujące ropą naftową zapowiadają, że zmniejszą wolumen surowca kupowanego z Rosji. Międzynarodowa Agencja Energii szacuje, że rosyjska podaż wskutek ograniczeń zakupowych na rynku ropy może spaść od przyszłego miesiąca o 3 mln baryłek dziennie.

Szwajcarski Vitol ogłosił, że do końca tego roku skończy z handlem ropą i innymi produktami pochodzenia rosyjskiego. Trafigura, duży nabywca rosyjskiej ropy, zapewnia, że "będzie w pełni przestrzegać wszystkich obowiązujących sankcji" i że po 15 maja będzie dalej redukować transakcje z rosyjskimi podmiotami. Z importu rosyjskiej ropy zrezygnował największy paliwowy koncern Rumunii, spółka Petrom.

Reklama

Australijska rafineria Ampol oświadczyła, że od początku konfliktu nie kupowała rosyjskiej ropy ani produktów. Także norweski Equinor zaprzestał handlu rosyjską ropą w ramach planu zakończenia działalności w Rosji. Włoska grupa Eni poinformowała 9 marca o zawieszeniu zakupów ropy z Rosji. Shell ogłosił 8 marca zamiar wycofania się z rosyjskich węglowodorów, oznajmiając, że natychmiast przestanie kupować rosyjską ropę na rynku spot i nie będzie przedłużać kontraktów terminowych i że rozpocznie stopniowe wycofywanie się z rosyjskich produktów naftowych, gazu rurociągowego i LNG.

Nawet chińskie rafinerie państwowe mimo dużych zniżek unikają nowych kontraktów na ropę rosyjską, utrzymując jednocześnie istniejące umowy. Odpowiadają w ten sposób na wezwanie Pekinu do ostrożności wobec zachodnich sankcji nakładanych na Rosję za inwazję na Ukrainę. Tamtejsze państwowe koncerny nie chcą być postrzegane jako podmioty otwarcie wspierające Moskwę.

Produkcja w Rosji coraz niższa

Rosyjska produkcja ropy i kondensatu spadła w tym tygodniu poniżej 10 mln baryłek dziennie, do najniższego poziomu od lipca 2020 roku. Jak informują źródła, handel utrudniały sankcje i ograniczenia logistyczne.

Kilka dni temu wicepremier Aleksander Nowak mówił, że wydobycie ropy w Rosji spadnie w kwietniu o 4-5 proc. w porównaniu z marcem ze względu na zmiany tras dostaw, problemy z ubezpieczeniem i czarterem statków. Wcześniej Jurij Szafranik, przewodniczący Związku Producentów Ropy i Gazu Rosji, szacował, że mając na uwadze dotychczasowe wyniki, sprzedaż rosyjskiej ropy zmniejszy się w 2022 roku o 20 proc.

OPEC ostrzegł, że nie uda się zastąpić potencjalnych ubytków w związku z odwrotem od surowca rosyjskiego. Tym bardziej, że również Irak zmniejszył produkcję. W marcu wydobywano tam 4,15 mln baryłek dziennie, o 222 tys. baryłek dziennie mniej niż wynosi kwota produkcyjna tego kraju w ramach umowy OPEC+. To efekt przerw w pracach na polach na południu kraju oraz prac modernizacyjnych w irackich portach.

Szansa dla pozostałych nafciarzy

Z drugiej strony otwierają się możliwości zwiększenia produkcji w różnych regionach globu. Analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego wśród krajów, które zapowiedziały zwiększenie w tym roku wydobycia, wymieniają Stany Zjednoczone, Kanadę, Chiny, Indie i Kolumbię, ale też kraje afrykańskie. Zwracają też uwagę na Gujanę, niewielki kraj w Ameryce Południowej, który może znaleźć się w pierwszej dwudziestce największych eksporterów ropy na świecie.

Liczba wiertni na złożach ropy w USA wzrosła w tym tygodniu do 548. To najwyższy poziom od kwietnia 2020 r. Dynamiczny wzrost cen zachęca tamtejszych producentów do zwiększania wydatków na poszukiwania po dwóch chudych, pandemicznych latach. Jak podaje agencja Reutera, produkcja ropy naftowej w USA ma wzrosnąć z 11,2 mln baryłek dziennie w 2021 r. do 12 mln w obecnym roku. W rekordowym 2019 roku było to 12,3 mln baryłek dziennie.

Powoli powraca wydobycie w Kazachstanie. Tamtejszy koncern Tengizchevroil poinformował 11 kwietnia, że częściowo przywrócił wydobycie ropy naftowej na swoim gigantycznym polu naftowym Tengiz. Dzienne wydobycie ropy wyniosło tu 556.157 baryłek dziennie, co oznacza wzrost o 48 proc. względem poziomów z 4 kwietnia. Wydobycie kazachskiej ropy spadło z powodu awarii infrastruktury przeładunkowej nad Morzem Czarnym na południu Rosji, co miało być wywołane sztormami.

Na zwiększenie eksportu liczy też Wenezuela. Tamtejsza firma PDVSA rozmawia o zakupie i dzierżawie kilku tankowców. To mogłoby oznaczać, że kraj ma nadzieję na złagodzenie sankcji USA. Obecna flota jest zbyt mała, by obdłużyć zwiększoną produkcję ropy na potrzeby rynku wewnętrznego i eksportu.

Także libijski rząd jedności narodowej na profilu w mediach społecznościowych zapowiedział, że planuje wzrost produkcji ropy do 1,4 mln baryłek dziennie w związku ze wzrostem cen surowca na światowych giełdach.

Taniej nie będzie

11 kwietnia cena ropy spadła nieco poniżej 100 dol. za baryłkę, ale od tamtej pory znów odbiła w górę. Obecnie kosztuje ponad 111 dol. za baryłkę. Na całym tym zamieszaniu korzystają Indie, którym Rosja oferuje ropę z rabatem do 35 dol. za baryłkę. Kraj ten przerabia rosyjską ropę, oferując później produkty z jej przerobu Europie.

7 kwietnia Międzynarodowa Agencja Energii poinformowała, że wypuści na rynek 120 milionów baryłek ropy z myślą o spadku jej cen, z czego połowa pochodzić ma z USA, a resztę dostarczyliby inni członkowie Agencji. To największe uwolnienie rezerw w historii MAE - takie ilości surowca przekraczają poziom miliona baryłek dziennie przez sześć miesięcy. Przyniosło to jedynie chwilowy spadek cen.

Analitycy zakładają, że cena ropy na poziomie znacznie przekraczającym 100 dol. za baryłkę zostanie z nami na dłużej. Z ankiety przeprowadzonej przez Reutersa wśród 40 ekonomistów i analityków wynika, że średni koszt baryłki ropy Brent w tym roku wyniesie ok. 103 dol., podczas gdy w poprzednim sondażu zakładano, że będzie to nieco ponad 91 dol.

W obecnym otoczeniu trudno prognozować, nic dziwnego, że respondenci byli podzieleni co do tego, kiedy rynek osiągnie równowagę między podażą a popytem. Pojawiały się odpowiedzi, że moment taki nastąpi w przedziale od połowy 2022 do 2024 roku. Część ekspertów uważa, że równowaga nie zostanie przywrócona dopóki nie zakończy się wojna.

Rosja w obecnej sytuacji przygotowuje się do reorientacji dostaw węglowodorów z Zachodu do Azji, ale też do Afryki i Ameryki Łacińskiej. Na razie wysokimi cenami nadrabia spadek wolumenów sprzedaży. Tamtejszy resort finansów zapowiada, że z powodu drogiej ropy Moskwa spodziewa się uzyskać ponad 798 mld rubli (9,6 mld dol.) dodatkowych przychodów ze sprzedaży surowców energetycznych w kwietniu.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ropa naftowa | ceny ropy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »