Rosja kontra Ukraina. Jak mocno oberwie polska gospodarka?
Drożyzna na rynkach surowcowych, niedobory ropy i gazu, pogłębienie kryzysu energetycznego, zachwiana wymiana handlowa w regionie i zagrożenie dla polskich eksporterów - to potencjalne gospodarcze skutki decyzji prezydenta Władimira Putina i konfliktu Rosji z Ukrainą.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Na rynkach pojawiają się obawy, że konflikt zbrojny między Rosją a Ukrainą zachwieje dostawami węglowodorów - ropy i gazu. Nie wiadomo jeszcze, na jakie ostatecznie sankcje gotowa byłaby Europa wobec Rosji i jakie wywołałoby to reakcje drugiej strony. Problem polega na tym, że Stary Kontynent jest uzależniony od rosyjskiego gazu. Z tego kierunku pochodzi jedna trzecia zużywanego w Europie surowca.
Brian O’Toole z Rady Atlantyckiej ocenia, że sankcje na Rosję w przypadku inwazji na Ukrainę powinny być odczuwalne dla rosyjskiej gospodarki, ale muszą zostawić otwartą furtkę do importu gazu z tego kraju. Proponuje on zamiast wstrzymania transakcji handlowych z Gazpromem sankcje wobec spółek zależnych tej firmy.
Również zablokowanie dostaw rosyjskiej ropy byłoby bolesne dla rynków, które już teraz borykają się z niedoborami tego surowca. Rosja sprzedaje ok. 5 mln baryłek ropy dziennie, czyli 12 proc. globalnego zapotrzebowania, dostarczając jednocześnie ok. 10 proc. produktów naftowych na świecie. Nic dziwnego, że każda niepokojąca informacja dotycząca rozwoju wydarzeń na Wschodzie powoduje wzrost cen ropy.
Pytanie, jak zareagowałaby na europejskie sankcje Rosja. Czy nie chciałaby użyć ponownie gazu czy ropy jako narzędzia politycznego wpływu? Eksperci oceniają, że na taki scenariusz raczej się nie zdecyduje, bo dochody ze sprzedaży węglowodorów stanowią kluczową pozycję w krajowym budżecie. Tak naprawdę trudno jednak przewidzieć, jakie działania gotowa jest podjąć Moskwa.
Rosja jest też dużym eksporterem stali, aluminium i nawozów. Produkuje m.in. około dwie trzecie światowej rocznej produkcji saletry amonowej, która wynosi 20 milionów ton.
UE wprowadziła już pewne sankcje na Rosję w momencie aneksji Krymu. Dotyczą one rosyjskiego sektora finansowego, obronnego i energetycznego. Ograniczają m.in. dostęp niektórych rosyjskich banków i przedsiębiorstw do unijnych rynków kapitałowych, nakładają zakaz handlu z Rosją bronią i blokują dostęp do części technologii. Rosja w odpowiedzi na to zrezygnowała z mniej więcej połowy importu produktów rolno-spożywczych z Unii.
Boleśnie na gospodarkę regionu w przypadku inwazji rosyjskiej wpływałaby także sytuacja na Ukrainie. Przez terytorium tego kraju biegnie gazowa infrastruktura przesyłowa. Odcięcie od niej Europy byłoby problematyczne, choć istnieją alternatywne szlaki, którymi mógłby zostać uruchomiony przesył.
Ale Ukraina jest też liczącym się producentem rolnym. W 2019 r. obszar upraw obejmował 28 mln ha, co stanowiło prawie 47 proc. powierzchni kraju. Prawie 55 proc. areału obejmowały zboża. Rolnicy indywidualni eksploatowali 27 proc. gruntów, resztą zarządzały spółki rolne. Kraj ten jest też dużym producentem drobiu, nabiału i jaj kurzych.
W 2020 roku 45 proc. całego eksportu ukraińskiego stanowiła sprzedaż produktów żywnościowych. To równowartość 14,4 proc. PKB. Wśród odbiorców są trzy główne regiony - Unia Europejska, kraje Bliskiego Wschodu i państwa Azji Południowo-Wschodniej. Największą rolę odgrywa rynek unijny, gdzie trafia 33 proc. towarów żywnościowych wysyłanych za granicę. Polska sprowadza z Ukrainy m.in. olej słonecznikowy, wytłoki słonecznikowe i ziarno roślin oleistych, maszyny, metale (żelazo, żeliwo i stal) oraz drewno.
Wojna na Ukrainie byłaby też brzemienna w skutki dla polskich eksporterów. Kraj ten jest czwartym największym odbiorcą polskiego eksportu spośród państw spoza Unii. Na Ukrainę sprzedajemy m.in. pojazdy drogowe, maszyny, urządzenia elektryczne, chemię, kosmetyki czy wyroby z metali.
Najbardziej scenariusza wojennego i jego wpływu na biznes obawiają się mniejsi przedsiębiorcy, w tym firmy transportowe i logistyczne. A jest się czego bać, bo poprzedni konflikt rosyjsko-ukraiński przełożył się na 30-proc. spadek sprzedaży z Polski na Ukrainę.
Poza tym na Ukrainie mają swoje oddziały polskie firmy, między innymi producent podłóg Barlinek, LPP, właściciel kilku sieci odzieżowych czy Plast-Box, producent opakowań z tworzyw sztucznych. W ich przypadku do obaw o sprzedaż dochodzą kolejne, o stan lokalnych aktywów.
Ale potencjalna wojna na Ukrainie to również zakłócenie łańcucha dostaw. Przez ten kraj, jak również przez Ukrainę, trafiają na Zachód m.in. dostawy z Chin.
Na potencjalnym konflikcie stracą wszyscy - Rosja, Ukraina, ale też Polska i inne kraje tej części Europy. Poza wymianą handlową i brakiem dostępności części surowców dojść mogą inne wyzwania, jak choćby te związane z kryzysem migracyjnym. Trzeba się liczyć z napływem uchodźców, którym zwyczajnie trzeba będzie pomóc. Ale największy problem to utrata spokoju, brak stabilizacji, niebezpieczeństwo, jakie niesie konflikt dla mieszkańców terytorium, na którym toczy się wojna, a także całego regionu.
Monika Borkowska