Rosja: Niszczenie żywności objętej embargiem
Od 6 sierpnia obowiązuje dekret prezydenta Władimira Putina nakazujący niszczenie zatrzymywanej na granicy żywności objętej sankcjami. Na pierwszy ogień poszło 28 ton jabłek i pomidorów z Polski.
- Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że "Polacy jabłka wysyłane na eksport oblewają chemikaliami, a sami jedzą te dobre". Premier powiedział to wizytując w Kraju Krasnodarskim gospodarstwo uprawiające nowe odmiany rosyjskich jabłek, gruszek i brzoskwiń.
Szef rządu Federacji Rosyjskiej przebywał w Kraju Krasnodarskim we wtorek. Celem wizyty było pokazanie, że zagraniczną żywność, niszczoną w ramach embarga, mogą z powodzeniem zastąpić produkty rosyjskie. Wizytę zrelacjonował w środę dziennik "Moskowskij Komsomolec".
Według tej wielkonakładowej gazety dyrektor krasnodarskiego gospodarstwa Jewgienij Jegorow, oprowadzając Miedwiediewa, dowodził wyższości jabłek rosyjskich nad tymi z Polski. - Nasze pachną i mają zupełnie inny smak - ocenił i wyjaśnił: - Polacy wykonują 22-24 opryski, a my 12-14, czyli dwa razy mniej.
- Na 24 dni przed zbiorem w ogóle wstrzymujemy opryski, a oni świeżo zerwane owoce natychmiast zanurzają w roztworze chemicznym. Mówiłem im: "co wy robicie?", a oni: "przecież to nie my będziemy je jeść" - przytacza "Moskowskij Komsomolec" słowa Jegorowa.
Gazeta zauważa, że Miedwiediew "ochoczo go poparł": "a teraz my też nie będziemy!". Dziennik przekazuje, że "gwoli sprawiedliwości" premier dodał: "to jabłka wysyłane na eksport Polacy oblewają chemikaliami, a sami jedzą te dobre".
W sierpniu 2014 roku Moskwa wprowadziła zakaz importu żywności z państw Unii Europejskiej, a także z USA, Kanady, Australii i Norwegii, tj. krajów, które nałożyły sankcje na Rosję w związku z jej zaangażowaniem w konflikt na Ukrainie. Pod koniec czerwca Miedwiediew podpisał rozporządzenie o przedłużeniu embarga o rok - do 5 sierpnia 2016 roku.
Mimo embarga służby graniczne często zatrzymują duże ilości mięsa, serów, owoców, warzyw oraz innych produktów, których import jest zakazany. Od 6 sierpnia obowiązuje dekret prezydenta Władimira Putina nakazujący niszczenie zatrzymywanej na granicy żywności objętej sankcjami.
Z propozycją utylizacji przemycanych produktów wystąpił minister rolnictwa Aleksandr Tkaczow. W ubiegły czwartek przystąpiono do niszczenia zatrzymanej żywności. Na pierwszy ogień - jak poinformował wówczas Tkaczow - poszło 28 ton jabłek i pomidorów z Polski.
Niszczenie żywności w zamyśle Kremla ma zniechęcić podmioty, które próbują ominąć embargo. Jednak przez społeczeństwo decyzja ta została przyjęta krytycznie. Pod wyłożoną w internecie petycją do Putina z żądaniem uchylenia dekretu i przekazywania przechwytywanej żywności najbardziej potrzebującym rodzinom podpisało się już ponad 320 tys. osób.
Krytycznie o niszczeniu żywności - ale nie w obecności Miedwiediewa, lecz jedynie w rozmowie z dziennikarzami - mówił też Jegorow. "Niszczenie żywności to barbarzyństwo. Dawniej na wsi, jeśli dziecko upuściło kawałek na podłogę, od razu dostawało drewnianą łyżką po głowie. Produkty te można przekazywać domom dziecka i domom starców lub wysłać do Donbasu" - cytuje "Moskowskij Komsomolec" dyrektora krasnodarskiego gospodarstwa.
W ubiegłym tygodniu o nieniszczenie żywności objętej embargiem apelował do prezydenta Rosji polski minister rolnictwa Marek Sawicki.
- - - - - - -
Premier Ewa Kopacz zapewniała w środę, że polscy rolnicy przestrzegają europejskich przepisów dotyczących "walorów i bezpieczeństwa" krajowych owoców wysyłanych na eksport. Odniosła się w ten sposób do ostatniej wypowiedzi premiera Rosji Dmitrija Miedwiediewa.
Premier oświadczył, że "Polacy jabłka wysyłane na eksport oblewają chemikaliami, a sami jedzą te dobre". Miedwiediew powiedział to, wizytując w Kraju Krasnodarskim gospodarstwo uprawiające nowe odmiany rosyjskich jabłek, gruszek i brzoskwiń. Celem wizyty, którą zrelacjonował w środę dziennik "Moskowskij Komsomolec", było pokazanie, że zagraniczną żywność, niszczoną w ramach embarga, mogą z powodzeniem zastąpić produkty rosyjskie.
Według tej gazety dyrektor krasnodarskiego gospodarstwa Jewgienij Jegorow, oprowadzając Miedwiediewa, dowodził wyższości jabłek rosyjskich nad tymi z Polski. - Nasze pachną i mają zupełnie inny smak - ocenił i wyjaśnił: "Polacy wykonują 22-24 opryski, a my 12-14, czyli dwa razy mniej".
O sprawę pytano w środę na konferencji prasowej w Kaliszu premier Ewę Kopacz.
- Nie chcę tego komentować; wiem jedno: polscy rolnicy mogą być dumni ze swoich jabłek, truskawek, porzeczek i z przepisów - których autentycznie przestrzegają - europejskich o wysokim standardzie bezpieczeństwa i walorów tych produktów, które wysyłamy poza granicę - powiedziała szefowa rządu.
W sierpniu 2014 roku Moskwa wprowadziła zakaz importu żywności z państw Unii Europejskiej, a także z USA, Kanady, Australii i Norwegii, tj. krajów, które nałożyły sankcje na Rosję w związku z jej zaangażowaniem w konflikt na Ukrainie. Pod koniec czerwca Miedwiediew podpisał rozporządzenie o przedłużeniu embarga o rok - do 5 sierpnia 2016 roku.
Służby graniczne często zatrzymują duże ilości mięsa, serów, owoców, warzyw oraz innych produktów, których import jest zakazany. Od 6 sierpnia obowiązuje dekret prezydenta Władimira Putina nakazujący niszczenie zatrzymywanej na granicy żywności objętej sankcjami.
Z propozycją utylizacji przemycanych produktów wystąpił minister rolnictwa Aleksandr Tkaczow. Do niszczenia zatrzymanej żywności przystąpiono w ubiegły czwartek. Na pierwszy ogień - jak poinformował wówczas Tkaczow - poszło 28 ton jabłek i pomidorów z Polski.
Niszczenie żywności - w zamyśle Kremla - ma zniechęcić podmioty, które próbują ominąć embargo. Jednak społeczeństwo przyjęło tę decyzję krytycznie. Pod wyłożoną w internecie petycją do Putina z żądaniem uchylenia dekretu i przekazywania przechwytywanej żywności najbardziej potrzebującym rodzinom podpisało się już ponad 320 tys. osób.