Rosyjski ekonomista ostrzega Polaków. "Powinni czuć się zagrożeni"
Polacy powinni czuć się zagrożeni zmianą priorytetów Stanów Zjednoczonych, które pod wodzą Donalda Trumpa ewidentnie chcą zdystansować się od wojny w Ukrainie i od Europy - uważa Władisław Inoziemcew, rosyjski ekonomista i opozycjonista. W rozmowie z money.pl przekonuje, że Polska powinna polegać na własnych wydatkach na obronność, własnej silnej gospodarce - i budować sojusze w Europie zamiast liczyć na działania ze strony nowej administracji Białego Domu.
Władisław Inoziemcew uważa, że Donald Trump nie tyle dąży do destrukcji zachodniego sojuszu, co do zdystansowania Stanów Zjednoczonych od kwestii ukraińskiej, ponieważ nie uważa on wojny w Ukrainie za wojnę Ameryki - podobnie jak Richard Nixon nie uważał wojny w Wietnamie za konflikt, w który powinien angażować się Waszyngton. Rosyjski ekonomista sądzi, że administracja Trumpa może wynegocjować zawieszenie broni, a potem zostawić odpowiedzialność za Ukrainę i utrzymanie pokoju na Starym Kontynencie w rękach Europy.
"Polacy powinni czuć się zagrożeni zmianą priorytetów USA. Ani NATO, które jest zdominowane przez Stany Zjednoczone, ani Unia Europejska, która wydaje się niemożliwa do zarządzania - skoro znajdują się w niej zarówno aktywne i zaniepokojone kraje, jak Polska i Niemcy, jak i takie, które nie chcą inwestować w obronność, jak Włochy czy Hiszpania, oraz te, które wolą handlować z Moskwą, jak Słowacja i Węgry - nie będą w stanie skutecznie reagować na zagrożenia" - stwierdził Inoziemcew w rozmowie z money.pl.
Rosyjski opozycjonista - który wyemigrował do USA po aneksji Krymu przez Rosję - uważa też, że Polska nie powinna zabiegać o przychylność i aktywność Donalda Trumpa, nawet jeśli prezydenta Andrzeja Dudę łączą z nim dobre kontakty - a skoncentrować się na własnych wydatkach na obronność i budowaniu silnej gospodarki. Powinna też odrzucić podziały partyjne. Najważniejsze jest jednak konsolidowanie wokół siebie sojuszników, którzy mają podobny punkt widzenia na zagrożenie ze strony Kremla.
Zdaniem Inoziemcewa, w Europie powinna powstać "koalicja chętnych", która nie byłaby związana procesem decyzyjnym w ramach NATO i UE.
"Sojusz ten mógłby być kierowany przez Londyn, Berlin i Warszawę - stolice państw położone wzdłuż wybrzeża Bałtyku i Morza Północnego, szczególnie narażone na rosyjskie prowokacje" - powiedział.
Inoziemcew uważa, że stworzenie takiej koalicji powinno nastąpić szybko, "zanim Stany Zjednoczone zrozumieją, że ich działania były błędem". Polska dzięki temu zyskałaby wyjątkową pozycję w przyszłej Europie.
Rosyjski opozycjonista jest zdania, że kraje europejskie powinny skupić się na dostarczaniu Ukrainie broni i amunicji, a także na kontrolowaniu bezpieczeństwa na Morzu Bałtyckim. Obrona przeciwrakietowa nie jest - według niego - priorytetem, ponieważ "Putin nie zaatakuje Europy. Jego głównym celem jest podbój Ukrainy". W tej sytuacji Ukraina staje się "tarczą Europy na Wschodzie".
Władisław Inoziemcew wyraził też swoje rozczarowanie małą aktywnością Polski na arenie europejskiej w kwestiach bezpieczeństwa, mimo iż to Polska pełni teraz prezydencję w UE.
Inoziemcew za konsekwentną krytykę polityki Rosji i Władimira Putina jest uznawany przez Kreml za "zagranicznego agenta".