Rozmowa z prezesem PKN Orlen
Zdobycie litewskich Możejek przez PKN Orlen zabolało rosyjskie koncerny, które wciąż liczą, że zdołają zapobiec sfinalizowaniu transakcji. Zabolało to też kogoś w Polsce. I właśnie to zaskakuje najbardziej - mówi Igor Chalupec.
Mijają dwa lata, jak Igor Chalupiec został prezesem zarządu PKN Orlen. Wcześniej był m.in. wiceministrem finansów, wiceprezesem zarządu banku Pekao i maklerem
- Dlaczego benzyna tanieje tak wolno, podczas gdy tak szybko spadają ceny ropy?
- Przy skokach cen ropy czy podwyżkach podatków wszyscy oczekują, że nie będziemy przenosić tego efektu w sposób automatyczny na ceny detaliczne. I nie robimy tego. Ale gdy marże rafineryjne spadają, każdy spodziewa się natychmiastowego przeniesienia obniżek na detal. Tymczasem wolniejsza obniżka cen detalicznych niż wynikałoby to ze spadku marż rafineryjnych jest zjawiskiem normalnym. Jeśli ropa będzie tanieć, ceny na stacjach będą spadały. Ale niekoniecznie będzie się to odbywać w tempie wprost proporcjonalnym. Ponadto większość stacji sprzedaje paliwo z zapasów, kupowane jeszcze po poprzedniej, wyższej cenie.
- Ile będziemy płacić za benzynę, jeśli ropa będzie dalej tak tanieć?
- Ceny zależą od miejsca, w którym benzyna jest sprzedawana, bo sytuacja na poszczególnych rynkach lokalnych bardzo się różni. Decyduje o niej liczba stacji, ich lokalizacja, standard obsługi itd. W naszej sieci ceny różnią się między stacjami o kilkadziesiąt groszy i wynikają z analizy sprzedaży i popytu na danym mikrorynku. Przeciętnie w skali kraju, przy utrzymującym się trendzie, w ciągu najbliższych tygodni cena powinna spaść poniżej 4 zł.
- Prywatni operatorzy twierdzą, że benzyna byłaby tańsza, gdyby PKN nie utrzymywał marż detalicznych na wysokim poziomie.
- Przecież sami mogą je obniżyć. Dlaczego zasłaniają się nami? Podczas rozmów z Polską Izbą Paliw Płynnych podkreśliłem, że jej członkowie obarczają nas konsekwencjami swojej polityki cenowej. I to w miejscach, gdzie czasem nie ma ani jednej stacji Orlenu. Istnieje stereotyp, że jesteśmy koncernem dyktującym ceny. Faktycznie, mamy wpływ i ustalamy je na rynku hurtowym. Ale są one kształtowane w oparciu o formułę zaakceptowaną przez UOKiK i nie możemy jej zmieniać. Rozumiem właścicieli prywatnych stacji: mieli wiele miesięcy chudych i znosili je znacznie trudniej niż my. Teraz mogą je sobie rekompensować. Jednak irytuje mnie, że nie mówią o tym otwarcie, tylko nas obciążają odpowiedzialnością za wysokie marże.
- Pojawiały się informacje, że odstępujecie od transakcji kupna litewskiej rafinerii?
- Byłem na to przygotowany. Podobnie jak na szereg innych zawirowań i ataków medialnych, które miały i mają miejsce w związku z tą transakcją. Powiem więcej: byłbym zawiedziony, gdyby spotkała się z obojętnością, a im ataki są ostrzejsze, tym większą mam satysfakcję. Bo zdaję sobie sprawę, jak wiele potężnych osób jest zawiedzionych, że to Orlen wygrał tę transakcję. Irytuje mnie że poważne osoby oraz media są gotowe przyjmować plotki za prawdę. Że wyciągają z nich jakieś wnioski. Ci, którzy są blisko tej transakcji, powinni rozumieć: eskalując plotki stają się narzędziem w rękach osób nieprzyjaznych Polsce i Litwie. Gdybyśmy chcieli wywrócić ten kontrakt, na pewno nie wychodziłbym do dziennikarzy mówiąc, że chcemy doprowadzić tę transakcję do końca. Zachowałbym się inaczej.
- Czy przypadkiem to, co teraz dzieje się wokół Możejek, nie jest elementem gry o ceny rosyjskiej ropy?
- Plotki nie mają związku z żadnymi negocjacjami. Związane są z tą transakcją. Mają na celu nie tyle jej przeszkodzić, bo to już chyba niemożliwe, ile obniżyć wiarygodność firmy i mojej jako prezesa. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Proszę zauważyć, jakby to wyglądało: najpierw razem z prezydentem Polski deklarujemy zamiar sfinalizowania strategicznej dla obydwu państw transakcji, a w dwa tygodnie później spotykam się z prezesem rosyjskiego koncernu i niejako pod stołem negocjuję wycofanie się z niej. Ktoś, kto mnie nie zna, mógłby pomyśleć, że tak faktycznie mogło być.
- Gdzie jest źródło tych plotek?
- Szczególnie przykre jest dla mnie to, że wychodzą także z Polski. Jednak w tej chwili nie chcę jeszcze dociekać, kto je inspirował.
- Może ktoś, komu nie zależało na dobrych stosunkach pomiędzy Polską a Litwą?
- Ta transakcja to szansa dla obu krajów. Za nami pójdą inne firmy. Jako inwestorzy czy usługodawcy. Budujemy pozytywny klimat wokół polskiej gospodarki. Przestajemy się kojarzyć jako biorca kapitału i dawca siły roboczej, a zaczynamy być postrzegani jako dawca kapitału. Nie jesteśmy już tylko konsolidowani na rynku, ale stajemy się jego konsolidatorem. Mamy szansę zbudowania w tej części Europy wspólnej polityki bezpieczeństwa energetycznego, która pozwoli trwale i bez ryzyka zaopatrywać rynki w paliwo. Tego nie dałoby się osiągnąć, gdybyśmy przegrali przetarg.
Irytuje mnie, że poważne osoby i media traktują plotki o naszej rezygnacji z Możejek jako prawdę
- Czy rurociąg doprowadzający do Możejek ropę faktycznie się zepsuł, czy majstrowali przy nim politycy?
- Wciąż zakładamy, że to tylko awaria. Ale nasze zdziwienie budzi długi czas jej usuwania. To pozwala wątpić w wiarygodność funkcjonowania całego systemu rurociągów. Przecież taka sytuacja mogłaby się zdarzyć wszędzie.
- Czy dążenia polityków do dywersyfikacji dostaw dla Polski wpływają na wasze poszukiwania dostępu do ropy? Czy taka presja nie zaszkodzi rentowności projektu?
- Nasze plany są aktualne. Należy się spodziewać, że w 2007 roku dojdzie do pierwszej transakcji. Nic się tu nie zmienia. Prawdę mówiąc nie widzę tu związku działań politycznych z naszymi zamierzeniami w kwestii źródeł surowca. To, co mieliśmy w tym zakresie zrobić, jest robione zgodnie z planem.
- Jaką rolę ma odgrywać list intencyjny w sprawie poszukiwań podpisany z PGNiG? Z porozumienia sprzed roku, w którym uczestniczył Lotos, nic nie wyszło.
- W PGNiG zachodziły wtedy cały czas zmiany. W wydobyciu polskie firmy zamiast konkurować mogą współpracować. Może nawet ściślej niż mówi o tym podpisany list. Wszyscy jesteśmy na etapie budowania kompetencji. Przynajmniej jeśli chodzi o ropę. To proces długi i kosztowny, dlatego współpraca może wszystkim przynieść korzyści. Mamy z PGNiG jeden wspólny projekt, startujemy w przetargu na licencję na eksploatację jednego z pół naftowych.
- Czy kupno Możejek zachęci was do kolejnych akwizycji?
- Wyhamowało to nieco nasze apetyty na kolejne akwizycje. Skala zadłużenia koncernu i zamiar przeznaczenia znacznej części środków na wydobycie sprawiły, że staliśmy się bardziej selektywni. Ale analizujemy każde nowe możliwości. Będą one dotyczyć raczej krajów macierzystych, jak Czechy, Niemcy, Polska czy kraje bałtyckie niż nowych rynków.
- Czy 2006 rok okaże się kolejnym rekordowym dla zysków Orlenu?
- Wyniki będą bardzo dobre. Szacunki za cały rok będziemy mogli przedstawić podczas ogłaszania wyników za trzeci kwartał. Postępuje proces restrukturyzacji, a Orlen Deutschland czy czeski Unipetrol dają coraz lepsze wyniki. Zamykanie transakcji z Możejkami przebiega szybciej, niż zakładał harmonogram, a obawy o brak dostaw ropy nie spełniły się.
- Ale ropa tanieje. Jak to wpłynie na spółkę?
- W spadku cen ropy brak własnego wydobycia paradoksalnie pomaga. Nie przekłada się bezpośrednio na spadek wartości spółki. Dla nas najważniejsze są marże rafineryjne i różnica pomiędzy ceną ropy Ural i Brent. Trzeci kwartał jest trudniejszy, bo dyferencjał, jak i marże rafineryjne spadły w stosunku do kwartałów poprzednich. Rosną natomiast marże detaliczne i petrochemiczne.
Rozmawiali: Kuba Kurasz, Adam Woźniak