Rozmowy o pieniądzach, wojnie, gazie i demokracji

Azerbejdżan, dzięki rozważnej polityce i kontrolowanej eksploatacji złóż ropy i gazu, od kilku lat przeżywa ekonomiczny boom. Kraj, rządzony autorytarnie przez prezydenta Ilhama Aliyewa, prowadzi niemal akrobatyczną politykę balansowania między Wschodem a Zachodem.

Pieniądze pozyskiwane ze sprzedaży ropy i gazu trafiają w całości do Narodowego Funduszu Naftowego Republiki Azerbejdżanu SOFAZ. Był on jednym z elementów narodowej strategii energetycznej, mającej wyprowadzić zdewastowany kraj z zapaści gospodarczej i umożliwić jego odbudowę. Założeniem strategii było uatrakcyjnienie Azerbejdżanu dla zagranicznych inwestorów i zachęcenie ich do włączenia się w budowę przemysłu wydobycia ropy i gazu, transport wydobywanych surowców i skierowanie ich w stronę Turcji i Unii Europejskiej. Zabezpieczeniu uzyskiwanych wpływów finansowych służyć miał fundusz dla przyszłych pokoleń. - Zaczynaliśmy od 280 mln dolarów - mówi Israfil Mammadov, zastępca prezesa funduszu. - Wysłaliśmy naszych specjalistów do państw z dużym doświadczeniem, m.in do krajów arabskich, Norwegii, Singapuru, Stanów Zjednoczonych. Chcieliśmy skorzystać z najlepszych doświadczeń i - wypracowując nasz własny model gospodarki - ustrzec się błędów. Idea gromadzenia pieniędzy z myślą o kolejnych generacjach, przeforsowana przez pierwszego prezydenta wolnego Azerbejdżanu Hejdara Aliyewa, ojca obecnego prezydenta Ilhama Aliyeva, została skutecznie wprowadzona w życie. I dobrze się stało. Bo gdybyśmy obecnie mieli stworzyć taki fundusz, zapewne nie byłoby to łatwe. Nie obyłoby się bez nacisków politycznych, by pieniądze ze sprzedaży surowców energetycznych wydawać na bieżąco. To była bardzo dobra decyzja, bowiem jesteśmy młodym i od niedawna wolnym krajem i nasze potrzeby są ogromne.

Reklama

Podwójna rola funduszu

W ubiegłym roku Azerbejdżan sprzedał za granicę 37 mln ton ropy i 9,6 mld m3 gazu, którego produkcję przez najbliższe 10 lat zamierza zwiększyć trzykrotnie. Posiadane zasoby szacowane są na 3-5 bln m3. Pieniądze uzyskiwane ze sprzedaży ropy i gazu wpływają bezpośrednio na konto Narodowego Funduszu Naftowego Republiki Azerbejdżanu, niezależnego od żadnej agencji rządowej, w tym ministerstwa finansów. Ryzyko eksploatacji złóż biorą na siebie koncerny naftowe, które pokrywają koszty wydobycia, następnie dochodzi do podziału zysku. Początkowo w ramach kontraktu stulecia z BP przekazywano do funduszu 20 proc. zysków. Obecnie, po zrekompensowaniu poniesionych kosztów, proporcje się odwróciły i ponad 75 proc. otrzymuje państwo, reszta pozostaje u producentów. Oni płacą także podatki, czynsz za użytkowanie gruntów oraz transport surowca rurociągami, tranzyt etc. Dopiero po zatwierdzeniu budżetu i jego konsolidacji, ustalone kwoty zostają wpłacone z funduszu - w krajowej walucie, czyli w manatach - do państwowej kasy.

- Fundusz odgrywa więc podwójną rolę. Tworzy zabezpieczenie dla przyszłych pokoleń i reinwestuje pieniądze w bezpieczne aktywa, a także zasila budżet i przyczynia się do makroekonomicznej stabilności państwa. Zasadą jest, by pieniądze, które pozostają w jego dyspozycji, były wycofywane z krajowej ekonomii, aby nie dopuścić do przegrzania gospodarki. Są one inwestowane poza granicami kraju - mówi Israfil Mammadov, zwracając uwagę na mechanizm kontroli przepływu pozyskiwanych pieniędzy. - Całość funduszu i jego dyrekcja są kontrolowane przez radę, której przewodniczy premier. W skład tego gremium wchodzą m.in ministrowie gospodarki, finansów, prezes banku centralnego, wiceprzewodniczący parlamentu, przewodniczący Akademii Nauk oraz przedstawiciele wskazani przez prezydenta.

W 2001 r., jak wspomniałem, zaczynaliśmy od 280 mln dolarów, suma ta wzrosła przez lata do 36 mld. Pieniądze te inwestujemy w bezpieczne aktywa. Struktura organizacyjna funduszu jest zbliżona do struktury instytucji finansowej domu inwestycyjnego. Ramy jego działania wyznaczają dwa dokumenty - strategia inwestycyjna i polityka inwestycyjna. Każdego dnia przeprowadzamy kilka milionów transakcji. Portfolio inwestycyjne składa się w 50 proc. z dolarów, 35 proc. z euro, 5 proc. z brytyjskich funtów i mniejszych kwot w rosyjskich rublach, tureckich lirach i australijskich dolarach. Pieniądze lokowane są także w fundusze publiczne i private equity, nieruchomości i złoto. Przed dwoma laty SOFAZ po raz pierwszy zainwestował w nieruchomości w Londynie, Moskwie i Paryżu. Fundusz nabył kompleks biurowy na St. James Street w londyńskim West Endzie, "Galerię Aktor" w centralnej dzielnicy biznesowej w Moskwie za 133 mln USD. Ponadto biura i nieruchomości handlowe na placu Vendôme w Paryżu za 135 mln euro.

Liczy się przejrzystość

- Jesteśmy funduszem bardzo transparentnym - kontynuuje Israfil Mammadov. - Publikujemy wszystkie dane związane z prowadzonymi operacjami. Zaliczeni zostaliśmy do najbardziej transparentnych funduszy w państwach wschodniej Europy, co potwierdza certyfikat ONZ. Ponadto od 2003 r. uczestniczymy w inicjatywie EITI Tony Blaira, stworzonej z myślą o zachowaniu przejrzystości wydawanych pieniędzy.

W tym celu wybierana jest niezależna międzynarodowa grupa wyspecjalizowana w przeprowadzeniu audytów. Analizuje ona i porównuje dokumenty funduszu naftowego, informacje przedstawione przez rząd oraz sprawozdania koncernów naftowych, które pieniądze wpłacają. Po sporządzeniu raportu kontrolerzy z niezależnych organizacji NGO po raz kolejny sprawdzają przedstawione dokumenty. Jeśli wszyscy są zgodni z wynikami audytu, publikowane jest oficjalne oświadczenie prasowe.

- Naszą ideą było stworzenie domu inwestycyjnego, który będzie zajmował się wyłącznie pieniędzmi gromadzonymi ze sprzedaży surowców energetycznych. Przewidujemy, że w najbliższych 15 latach dysponować będziemy kwotą 150 mld euro. To są oczywiście prognozy - zaznacza wiceprezes funduszu. - Strategia inwestycyjna jest bardzo konserwatywna, bowiem zarządzający majątkiem muszą ograniczać ryzyko do minimum. Należy tak inwestować, aby przyszłe generacje korzystały z osiągniętych zysków, nie naruszając podstawowego kapitału - podkreśla. - Dzięki funduszowi realizowane są także największe budżetowe inwestycje, jak budowa osiedli i infrastruktury dla wewnętrznych uchodźców, program ekologicznego oczyszczenia terenów zniszczonych podczas eksploatacji, wodociągi i irygacje oraz brakujące odcinki kolei. Nie żałujemy też pieniędzy na kształcenie młodzieży. Studenci otrzymują bezpłatne pięcioletnie stypendia pozwalające na kontynuowanie nauki na najlepszych i najdroższych uczelniach świata. W ramach tego programu wysłaliśmy już za granicę ponad 2300 stypendystów. Istnieje ogromne zapotrzebowanie na wykształconych specjalistów. Szczęście nam sprzyja, odkryto nowe bogate złoża surowców. Zagraniczne firmy pukają do naszych drzwi, prosząc o przedłużenie kontraktów.

Zdaniem Israfila Mammadova ropa i gaz nie są rozwiązaniem, lecz szansą na uzyskanie pieniędzy potrzebnych do gruntownej odbudowy dewastowanego przez lata Azerbejdżanu, który - jak się prognozuje - za kilka lat będzie ważnym dostawcą gazu do wielu krajów europejskich oraz państwem tranzytowym dla surowców turkmeńskich i kazachskich.

W najbliższych latach SOCAR (State Oil Company of Azerbaijan Republic) zamierza wydać na inwestycje ponad 50 mld dolarów. Chce zmniejszyć udział przychodów budżetowych pochodzących ze sprzedaży surowców energetycznych, inwestując w ich przetwórstwo i transport. Najbliższe plany zakładają budowę kompleksów naftowo-chemicznych w Karadag, rafinerii "Star" w Turcji i gazociągu trans-anatolijskiego TANAP (Trans Anatolian Natural Gas Pipeline Project), gazociągu TAP (Trans Adriatic Pipeline) do Grecji, Albanii i Włoch oraz pływających instalacji do wydobycia ropy na Morzu Kaspijskim.

Przewodniczenie Komitetowi Ministrów Rady Europy

Azerbejdżan, obejmując półroczne przewodnictwo w Komitecie Ministrów Rady Europy, oprócz realizacji priorytetów, takich jak walka z korupcją czy dialog międzykulturowy, zamierza zadbać o własne interesy. Sprawą kluczową dla rządzących jest uzyskanie od społeczności międzynarodowej potwierdzenia integralności terytorialnej kraju. Władze są rozgoryczone faktem, że od ponad 20 lat nie rozwiązano problemu okupowanego przez Armenię Górskiego Karabachu oraz siedmiu przyległych azerskich region?w. - Uczyniliśmy bardzo wiele, aby zdemokratyzować nasze społeczeństwo, które przez lata było pod wpływem sowieckiego totalitaryzmu - podkreśla Novruz Mammadov, zastępca szefa administracji prezydenta, odpowiedzialny za relacje międzynarodowe. - Na pewno nie wszystko zostało zrobione, ale nie należy zapominać, że blisko 20 proc. naszego terytorium jest okupowane przez sąsiedni kraj - Armenię. Państwo jest w stanie wojny. Naszym głównym kierunkiem międzynarodowych kontaktów jest współpraca z Unią Europejską oraz strukturami trans-atlantyckimi NATO.

Przez 22 lata pracujemy nad zbliżeniem z Europą i przyjęciem obowiązujących standardów. Jedyne, czego oczekujemy od Europy, to pomoc w rozwiązaniu konfliktu Górskiego Karabachu. Wzajemna współpraca nie może opierać się na jednostronnych korzyściach.

Mammadov przypomina, że zarówno Rada Europy, Parlament Europejski, jak i ONZ i OBWE przyjęły rezolucje, które zalecały natychmiastowe opuszczenie przez Armenię okupowanych azerskich ziem. - Przez ponad 20 lat nie podjęto w tej sprawie żadnych konkretnych działań. Dlaczego społeczność międzynarodowa nie nakazała władzom w Erewaniu, wycofania wojsk z okupowanych terenów, umożliwiając w ten sposób powrót do normalnego życia setkom tysięcy ludzi? Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego prezydent Barack Obama podczas spotkania z prezydentem Rosji mówił wielokrotnie o przestrzeganiu międzynarodowego prawa, o integralności terytorialnej Ukrainy, a nie wspomniał Putinowi o integralności Azerbejdżanu i konieczności rozwiązania konfliktu?

Przecież to w Moskwie jest klucz do jego zakończenia. Skłonny jestem zapytać, czy powodem jest to, że jesteśmy muzułmanami? Oczekujemy sprawiedliwości. Utrzymywanie tej sytuacji w nieskończoność jest dla wszystkich niebezpieczne. Azerbejdżan nie chce używać siły, by odzyskać swoje terytoria. Oczekuje, że Grupa Mińska, działająca w ramach OBWE, zrobi co do niej należy. A inne organizacje, także te, które w swej nazwie mają słowo "bezpieczeństwo"- będą egzekwowały przyjęte rezolucje. Widzimy opieszałość i brak zainteresowania Zachodu i narzuca się pytanie: po co nam układ stowarzyszeniowy z Unią? Dokument, z którego został w ostatniej chwili usunięty punkt potwierdzający integralność terytorialną naszego kraju. Jest to sprawa kluczowa dla przyszłości państwa i ponad miliona imigrantów, oczekujących na powrót do swoich domostw, ludzi, którzy nie mogą nawet odwiedzić grobów bliskich. Azerbejdżan jest już tym wszystkim zmęczony - mówi z rozgoryczeniem Novruz Mammadov.

- Odnoszę wrażenie, że Unii zależy na umowie stowarzyszeniowej tylko ze względu na zasoby ropy naftowej i gazu, jakie posiada Azerbejdżan. Fundamentalną zasadą przyjaźni i dobrych relacji międzynarodowych jest sprawiedliwość i wzajemne poszanowanie. Nie możemy być ciągle jedynie pouczani, co mamy robić. Dokonaliśmy świadomego wyboru, zbliżając się do Europy, oczekujemy jednak czegoś w zamian - pomocy w odzyskaniu okupowanej części naszego kraju. Azerbejdżan, może być przykładem dla wielu krajów świata muzułmańskiego. Chcemy podczas naszej prezydencji pokazać, ze możemy być takim modelem - dodaje.

Odpowiedzialny za sprawy polityczne w administracji prezydenta, Ali M. Hasanov zapowiada, że Azerbejdżan w trakcie półrocznego przywództwa w Komitecie Ministrów Rady Europy będzie zabiegał o to, aby rezolucje przyjęte przez międzynarodowe organizacje, m.in. zalecające zwrot zagarniętych azerskich ziem, zostały wprowadzone w życie. Respektowanie międzynarodowego prawa jest, jego zdaniem, sprawą kluczową. Świat jakby zapomniał o tym, że kraj na co dzień musi mierzyć się ze skutkami konfliktu. Władze starają się pomagać osobom wysiedlonym, budując osiedla i infrastrukturę, dając namiastkę godnego życia. Wydano już na ten cel ponad 5,5 mld dolarów. Pomimo tak znacznych nakładów, nadal wiele osób żyje w niegodnych warunkach. Azerbejdżan cierpliwie oczekuje rzetelnej pomocy w rozwiązaniu konfliktu.

Czy powróci projekt gazociągu Nabucco?

Władze w Baku są wyraźnie zainteresowane dalszym poszerzeniem współpracy energetycznej z Europą. Chcą, aby dostarczana ropa i gaz odgrywały coraz ważniejszą rolę w bilansie energetycznym Unii i widzą w niej głównego odbiorcę. Zdaniem wiceministra energetyki Natiga Abbasowa, podjęta przez Azerbejdżan decyzja dostarczania gazu ze złoża Shah Deniz II do Włoch i budowa w tym celu gazociągów Trans-Anatolijskiego TANAP na terenie Turcji i - via Grecja - gazociągu Trans-Adriatyckiego TAP, nie przekreśla planów budowy gazociągu Nabucco West, skierowanego do Europy Środkowej. - Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w przyszłości projekt ten był kontynuowany i objął swym zasięgiem również złoża gazu w Turkmenistanie. Jest to jednak kwestia czasu - twierdzi.

Według ekspertów, Nabucco West byłoby bezpośrednim konkurentem rosyjskiego gazociągu South Stream oraz pozwoliłoby wejść Azerom na rynki tradycyjnie zdominowane przez surowce dostarczane z Rosji. Ale to miałoby zapewne wpływ na pogorszenie relacji Baku z Moskwą, czego Azerbejdżan chciałby uniknąć i dlatego gaz skierowany został na południe Europy, do Włoch. Jednak zdaniem Abbasowa decyzja budowy gazociągu w kierunku Włoch i odstąpienie od realizacji projektu Nabucco nie były podyktowane względami politycznymi. - Przy obecnych zasobach eksploatowanego surowca, inwestycja TAP miała zdecydowanie lepsze uzasadnienie, bowiem projekt Nabucco przewidywał przesyłanie ponad 30 mld m3 gazu, którymi Azerbejdżan nie dysponuje, zaś TAP jedynie 10 mld. Ponadto jego realizacja była znacznie bardziej zaawansowana od projektu Nabucco West w kierunku Austrii - podkreśla.

Natig Abbasow przypomina, że Azerbejdżan przestał wykorzystywać rurociąg do Noworosyjska, co również nie było decyzją polityczną, lecz czysto biznesową. - Sprzedaży surowców nie chcemy i nie będziemy upolityczniać - zaznacza. Podobnie uważa wiceprzewodniczący azerbejdżańskiego koncernu naftowego SOCAR, Vitaliy Baylarbayov. - Sprawą kluczową - jak mówi - jest stworzenie infrastruktury, która pozwoli, aby gaz w 2019 r. dotarł do Grecji i Włoch, a stamtąd mógł popłynąć dalej. Następnym etapem może być powrót do projektu Nabucco. Natomiast firma SOCAR jest cały czas w pełni przygotowana do kontynuowania projektu Sarmatia - przedłużenia naftowego rurociągu Odessa-Brody w kierunku Płocka, a następnie Gdańska i do udziału w budowie 500-kilometrowego odcinka łączącego istniejące już instalacje naftowe. Przedstawiciel azerbejdżańskiego naftowego giganta dziwi się, że Polska, pomimo uzyskania unijnych dotacji, nie podjęła realizacji projektu. - Nie widać też żadnych działań ze strony Warszawy, wskazujących na dalsze zainteresowanie tą inwestycją - dodaje. - A przecież rurociąg, który może połączyć ze sobą dwa samodzielnie działające systemy w dwóch sąsiadujących i wzajemnie ważnych krajach, winien - tak dla Polski, jak i Ukrainy - stanowić kwestię zasadniczą. Ropa transportowana byłaby przez Zachodnią Ukrainę do Polski lub w kierunku odwrotnym: z Polski na Ukrainę. Aby było to możliwe, niezbędne jest połączenie ukraińskiego ropociągu Odessa-Brody z systemem rurociągów przesyłowych Przyjaźń w Polsce. Projekt miał być gotowy do końca 2015 r., by od 2016 r. można było przesyłać do Polski rocznie do 10 mln ton ropy z Azerbejdżanu. Rozmawiałem w tej sprawie z przewodniczącym polskiego Senatu, z wicepremierem, szefem dyplomacji i szefami resortów odpowiedzialnych za kwestie energii i inwestycji. Podjęcie decyzji nie należy jednak do mnie, lecz polskich i ukraińskich władz. Mamy nadzwyczaj dobre relacje z Polską i zależy nam bardzo, aby uzyskać szerszy dostęp do polskiej gospodarki, bowiem pomimo tak dobrych kontaktów nasza wymiana jest zbyt mała. Polska jest nam bardzo bliska. Czekamy na propozycje - deklaruje Vitaliy Baylarbayov.

Rada Europy krytykuje władze w Baku

Ekonomiczne sukcesy Azerbejdżanu nie idą w parze z respektowaniem praw obywateli. Komisarz Praw Człowieka Rady Europy Nils Muižnieks nie szczędzi słów krytyki. Stwierdza w swoim raporcie, że większość zaleceń, jakie organizacja skierowała do władz Azerbejdżanu nie zostało wdrożonych. Selektywne, nieuzasadnione karanie dziennikarzy, blogerów i krytycznych środowisk opiniotwórczych nadal jest powszechną praktyką. Niemające podstaw kary pieniężne i aresztowania stosowane są w celu uciszenia dziennikarzy i członków opozycji. Zaniepokojenie Komisarza Praw Człowieka budzi również fakt, że dziennikarze w Azerbejdżanie są prześladowani i nierówno traktowani podczas postępowań karnych i sfingowanych oskarżeń. - Wymierzenie surowych kar osobom krytykującym władzę - podkreśla Nils Muižnieks - jest niezgodne z zasadami, jakie obowiązywać powinny państwa członkowskie Rady Europy.

Należy przypomnieć, że rozwiązanie problemu więźniów politycznych było jednym z działań, do których Azerbejdżan zobowiązał się w momencie przystąpienia do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Komisarz wzywa więc do uwolnienia więzionych za przekonania, przeprowadzenia całkowitej depenalizacji zniesławienia i pełnego poszanowania praw do wolności pokojowych zgromadzeń, swobody wypowiedzi i zrzeszania. Wskazuje na brak niezależności i bezstronności sądownictwa oraz pluralizmu politycznego. Kolejnym powodem do niepokoju są dodatkowe ograniczenia w działalności organizacji pozarządowych, wprowadzone ustawą podpisaną przez prezydenta Azerbejdżanu w lutym tego roku. Komisarz zauważył, że władze powinny łagodzić, a nie utrudniać proces rejestracji organizacji pozarządowych. Zalecił rządzącym dostosować prawodawstwo krajowe do norm europejskich i zrezygnować z wymagania pozwolenia na przeprowadzenie manifestacji publicznych. Dezaprobatę wobec postępowania władz wyraziła także sprawozdawczyni Zgromadzenia Parlamentarnego, monitorująca sytuację w Azerbejdżanie, estońska deputowana Mailis Reps. Ubolewa, że wolności obywateli są naruszane i to w momencie, gdy Azerbejdżan sprawuje przewodnictwo w Komitecie Ministrów Rady Europy, organizacji stojącej na straży demokracji, praw człowieka i rządów prawa.

Władze w Baku niechętnie komentują oskarżenia. Twierdzą, że wprowadziły w ostatnich latach moratorium na karanie za zniesławienie. - Współpracujemy z Radą Europy, Komisją Wenecką, 40 partii ubiega się o miejsca w parlamencie, 15 z nich uczestniczy w wyborach. Są one finansowane z budżetu państwa. Zarejestrowanych jest 3500 organizacji pozarządowych NGO, które jedynie w tym roku otrzymały ponad 5 mln euro pomocy. W kraju działa 350 instytucji medialnych, w tym 14 kanałów telewizyjnych, 300 tytułów gazet oraz ponad tysiąc blogerów. 75 proc. obywateli ma dostęp do bezpłatnego internetu. Wszystkie grupy narodowościowe, a także kościoły, mają swoje organizacje. W Azerbejdżanie muzułmanie stanowią 92 proc. ludności, pozostałe 8 proc. to wyznawcy innych religii. To jedynie kilka przykładów prowadzenia otwartej polityki oraz zmian umożliwiających przyjęcie europejskiego modelu demokracji. Oskarżanie nas o łamanie praw człowieka i ograniczanie wolności słowa jest bezpodstawne - mówi Novruz Mammadov.

Doradca prezydenta do spraw politycznych Ali M. Hasanov twierdzi, że w Azerbejdżanie nie ma więźniów politycznych i nikt nie jest karany za głoszone przekonania. - Oczywiście nie wszystkie problemy zostały rozwiązane. Chcemy zbudować wolne społeczeństwo. Zwraca się nam uwagę na brak wolności mediów. Czy można wyciągać takie wnioski w sytuacji, gdy na 5 tys. osób posiadających legitymacje dziennikarskie, dwie przebywają w areszcie? Nie można zapominać, że jesteśmy krajem w stanie wojny z sąsiednim państwem i obowiązują w związku z tym nadzwyczajne przepisy. Przebywanie na terytoriach okupowanych i nawiązywanie kontaktów z osobami w tamtym regionie jest niedozwolone. Tam przebiega linia frontu. Dziennikarze ci nie stosowali się do przepisów i sąd rozstrzygnąć ma o ich ewentualnej winie. Chcemy znaleźć rozwiązanie i jesteśmy otwarci na dialog z Komisarzem Praw Człowieka, choć z wieloma stwierdzeniami, po prostu się nie zgadzamy - podkreśla.

Przewodnicząca Zgromadzenia Parlamentarnego UE Anne Brasur, zwracając się podczas sesji plenarnej do goszczącego pod koniec czerwca w Radzie Europy prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Aliyeva wyraziła nadzieję, iż władze w Baku wykorzystają czas swego przewodnictwa do przyspieszenia demokratycznych reform. Zacytowała fragment przemówienia, które Aliyev wygłosił przed dziesięciu laty w Strasburgu i apelowała, by podejmując decyzje, nie zapomniał o wygłoszonym wtedy przesłaniu: "Można być mocnym ekonomicznie, ale jeśli nie ma demokracji, przejrzystości działań, a prawa człowieka nie są chronione, kraj nigdy nie odniesie sukcesu".

Andrzej Geber

korespondencja z Baku

Miesięcznik Finansowy Bank
Dowiedz się więcej na temat: Azerbejdżan | rurociag | Baku | gazociąg | nabucco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »