Rozprawa z terroryzmem jest wyzwaniem dla świata
"Operacja, w którą się zaangażowaliśmy, składa się z trzech części tak samo ważnych: wojskowej, dyplomatycznej i humanitarnej" - powiedział premier Wielkiej Brytanii, Tony Blair w kilka minut po rozpoczęciu amerykańskiego ataku na bazy terrorystów w Afganistanie.
Nie sposób nie zgodzić się z premierem, ale warto chyba zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tej wojny, kto wie czy nie najważniejszy i który w największym stopniu przesądzi - w co nie wątpię - o zwycięstwie cywilizowanego świata nad ksenofobicznymi "mocami ciemności". O aspekt ekonomiczny. Ale po kolei.
Wojna XXI wieku, III wojna światowa, rozprawa ze światowym terroryzmem ma to do siebie, że jest konfliktem permanentnym. Toczy się od bardzo dawna i to na bardzo wielu frontach. Hekatomba "czarnego wtorku", 11 września 2001 roku, i bezprecedensowy atak na World Trade Center, czy amerykańskie naloty na obozy szkoleniowe terrorystów al Kaidy i obiekty wojskowe ochraniających ich talibów w Afganistanie, to tylko najbardziej spektakularne przejawy tej wojny. Tyle tylko, że dla mniej uważnego obserwatora, ta wojna jest słabo widoczna. Warto jednak pamiętać, że zawsze agresorem byli terroryści. Świat już przywykł do nieustannych doniesień, w serwisach informacyjnych, o wybuchu kolejnej bomby, o samochodzie pułapce, o strzelaninie. Przywykł i uodpornił się, konstatując, że widocznie tak musi być. Otóż nie musi, to wcale nie są nieuniknione koszty cywilizacyjne. Ostatnia eskalacja wydarzeń daje światu szansę naprawienia wcześniejszych zaniedbań.
Od terrorystycznego ataku na World Trade Center minęło 26 dni. Co bardziej nerwowi już się niecierpliwili: co ci Amerykanie, czyżby mieli przejść do porządku dziennego nad tak bezprecedensowym wydarzeniem. Ale ten czas nie został zmarnowany. Jeżeli ktoś miał jeszcze wątpliwości, czy to rzeczywiście jest wojna światowa, wyzbył się ich chyba ostatecznie. To jest najbardziej światowa wojna ze wszystkich z jakimi dotychczas mieliśmy do czynienia. Ponad kontynentami i podziałami politycznymi udało się dyplomacji amerykańskiej zbudować ogólnoświatową koalicję antyterrorystyczną. Poza nią otwarcie pozostają praktycznie tylko dwa kraje: Irak i Iran, skazując się tym samym na izolację polityczną, dyplomatyczną i ekonomiczną. Oczywiście, nie wszystko przebiega tak gładko, ale tam gdzie nie udało się uzyskać bezpośredniego poparcia, wykorzystano najróżniejsze interesy szczątkowe czy presję opinii światowej.
Wraz z wojną dyplomatyczną prowadzona była równolegle, równie istotna, wojna ekonomiczna. Wolny rynek, liberalizm, globalizacja wreszcie, z którą tak zaciekle walczą m.in. terroryści, umożliwiły im - o paradoks - prowadzenie ich wojny. Gdyby nie panująca na świecie wolność gospodarcza, wolność i łatwość przepływów kapitałowych - zwyczajnie nie byłaby ona możliwa. Jak już wiadomo, nawet atak na światowe centrum handlu został wykorzystany dla celów spekulacji na walutach, akcjach czy surowcach. Stąd tak istotne jest odcięcie terrorystów od rynków finansowych i kapitałowych, stąd tak istotny jest udział w tej wojnie służb skarbowych na całym świecie, celnych, bankowych, finansowych.
Nawet najbardziej skuteczna akcja polityczna, dyplomatyczna nie spowoduje pełnej izolacji ruchów terrorystycznych - zawsze będą oni mieli swoich zwolenników gotowych udzielić im poparcia w różnej postaci. Ważne jest więc takie ich wypreparowanie, zidentyfikowanie by uniemożliwić im czynne, finansowe, wspieranie terroryzmu. Nawet za cenę izolowania z grona państw i firm uczestniczących w światowym obrocie towarowym. By prowadzić współczesną wojnę, czy to terrorystyczną czy innego typu, trzeba być naprawdę zamożnym człowiekiem. Współczesny terroryzm czerpie środki nie tylko ze składek od swoich zwolenników, ale wykazuje również w ich pozyskiwaniu daleko idącą przedsiębiorczość: przestępstwa pospolite, napady na banki, porwania dla okupu... Afganistan, w którym ulokowały się atakowane ośrodki, nie od dzisiaj uchodzi za jedno ze światowych centrów produkcji narkotyków. Stąd dużego znaczenia nabiera szczelne zamknięcie kanałów przerzutowych i ich odcięcie od narkobiznesu.
Później już tylko mogą przemawiać... działa. To znaczy, nie wiem czy używa się dział na współczesnym, nowoczesnym teatrze działań wojennych. Ale wiadomo o co chodzi. Jako pacyfista nie będę się rozwodził nad celami działań wojskowych, bo się na tym zwyczajnie nie znam. Ale, jak sądzę, działa najszybciej umilkną. Co nie znaczy, że skończyła się wojna. W żadnym wypadku. Pozostaje jeszcze cała akcja humanitarna. Warto w tym miejscu powiedzieć, że w tym samym czasie, kiedy na centra terrorystyczne w Afganistanie leciały amerykańskie rakiety, w innych regionach tego kraju spadło, również z amerykańskich samolotów, 37 tys. racji żywnościowych, lekarstwa i koce dla milionów uciekinierów. By zapobiec szerzeniu się nastrojów sprzyjających terroryzmowi konieczny jest udział światowej koalicji w odbudowie cywilnej infrastruktury, która musi ucierpieć podczas działań wojennych.
A na koniec... A na koniec trzeba jeszcze mieć tylko świadomość, że o ile początek terroryzmu niknie gdzieś w mrokach historii, o tyle jego koniec jest zupełnie nie możliwy do określenia. To jest i będzie wojna permanentna, oby bez bomb i dział, ale wojna polityczna, dyplomatyczna, ekonomiczna, humanitarna... Bez początku i bez końca.