Rozwój eksportu zdecyduje o szybszej dynamice PKB

Polska gospodarka rozwija się z miesiąca na miesiąc w znacznie szybszym tempie niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, co oczywiście musi cieszyć. Niepokojące jest jednak pytanie o to, jak długo uda się utrzymać ten proces.

Polska gospodarka rozwija się z miesiąca na miesiąc w znacznie szybszym tempie niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, co oczywiście musi cieszyć. Niepokojące jest jednak pytanie o to, jak długo uda się utrzymać ten proces.

Polska gospodarka rozwija się z miesiąca na miesiąc w znacznie szybszym tempie niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, co oczywiście musi cieszyć. Niepokojące jest jednak pytanie o to - niejednokrotnie dajemy temu wyraz na łamach "PB" - jak długo uda się utrzymać ten proces. Rozwój gospodarczy jest bowiem naturalną funkcją możliwości zamienienia na pieniądze, wyprodukowanych towarów i usług.

Nasze realia ostatnich miesięcy - a dotyczy to przede wszystkim nadmiernie rozbudzonego popytu wewnętrznego, głównie jednak na towary pochodzące z importu, realizowanego poprzez coraz większe zadłużanie się ludności w bankach - wskazują, jeśli oczywiście nie chcemy nawrotu wysokiej inflacji i wiążącej się z tym recesji, że głównym czynnikiem nakręcającym dalszy wzrost gospodarczy musi być eksport. Toteż umiejętność zaistnienia produktu na zewnątrz kraju, skutecznego, konkurencyjnego pod względem jakościowym i cenowym, oferowania go zagranicznym odbiorcom, jest warunkiem sine qua non nie tylko poprawy naszego bilansu handlowego. Rzecz w tym, że jest to w zasadzie jedyna racjonalna przesłanka odrobienia gospodarczego - a w znacznym stopniu także społecznego - dystansu dzielącego Polskę do rozwiniętych krajów Europy Zachodniej.

Reklama

Niestety, te słuszne teoretyczne założenia dość poważnie mijają się z praktyczną ich realizacją, o czym świadczy podsumowanie obrotów towarowych polskiego handlu zagranicznego w dwu pierwszych miesiącach roku. Według danych NBP w ujęciu płatniczym wpływy z eksportu wyniosły w tym okresie 3994 mln USD i były niższe aż o 13,4 proc. niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. A przecież trzeba przypomnieć, iż już od początku minionego roku rozpoczął się regres eksportu, toteż tegoroczne rezultaty są o wiele gorsze od uzyskiwanych w latach 1997-1998. Wypłaty importowe w tym czasie pochłonęły kwotę 6571 mln USD, co - porównując do tego samego okresu - oznacza ich spadek zaledwie o 0,6 proc. Tym samym deficyt w ujęciu płatniczym wyniósł 2577 mln USD i był o 581 mln USD - czyli aż o prawie 30 proc.! - wyższy niż przed rokiem. Tego nie mógł się chyba spodziewać nawet największy pesymista.

Na szczęście wyraźniej korzystnie przedstawiają się wyniki obrotów w ujęciu rzeczowym, a więc na podstawie dokumentów SAD, wyliczone przez Główny Urząd Statystyczny. Eksport osiągnął tu poziom 4353 mln USD, czyli o 5,7 proc. wyższy niż przed rokiem, a import - 7188 mln USD, a więc o 12,6 proc. wyższy niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

Dynamika eksportu - według SAD - do krajów Unii Europejskiej była nieco niższa niż dla eksportu ogółem i wyniosła 103,4 proc. Podobnie w imporcie - dynamika jego wzrostu w przypadku wspomnianych krajów była wyraźnie niższa niż całego importu i wyniosła 105,4 proc. Natomiast na uwagę zasługuje relatywnie wysokie tempo wzrostu eksportu do Rosji - w omawianym okresie zwiększył się on w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku o 37,9 proc., co może stanowić początek odbudowy, przynajmniej częściowej, skali eksportu na ten rynek sprzed dwóch lat. Warto jednak przypomnieć, że Rosja, która od wielu lat plasowała się na 2-3 miejscu na liście największych odbiorców polskich towarów, plasuje się dziś poza pierwszą dziesiątką takich krajów, a jej udział w naszym eksporcie ogółem wynosi zaledwie 2,4 proc.

Odnotowano także wzrost obrotów z Ukrainą. W porównaniu z dwoma miesiącami ubiegłego roku, kiedy nastąpił znaczny spadek eksportu, obecnie eksport zwiększył się o 23,6 proc. Relatywnie wysokie tempo wzrostu eksportu (31,0 proc.) odnotowano jednak szczególnie na rynki krajów rozwijających się, przy znacznie niższym tempie wzrostu importu - o 7,2 proc., a także na rynki CEFTA, gdzie wzrostowi eksportu o 9,4 proc. towarzyszył jednak znacznie szybszy przyrost importu (o 20,5 proc.).

Jest zatem lepiej niż przed rokiem, ale - o czym już była mowa - wówczas było bardzo źle. To po pierwsze. Po drugie zaś - wyniki trzeba porównywać do wcześniejszych zapisów. A w tegorocznej ustawie budżetowej założono wzrost wpływów z eksportu o 14 proc. przy zwiększeniu wydatków importowych o 8,9 proc. W tej sytuacji nawet optymistyczni zazwyczaj analitycy Ministerstwa Gospodarki, wychodząc z rzeczywistego wykonania obrotów płatniczych w ubiegłym roku oraz w okresie styczeń-luty br., oceniają te założenia jako nierealne.

Dane te w sposób jednoznaczny określają kondycję gospodarki. Choć po części, rzecz jasna, można nieco złagodzić ich wymowę. Doskonale wiadomo, że na spadek eksportu wpłynął wschodni kryzys. Mieliśmy też do czynienia ze słabą koniunkturą w krajach Europy Zachodniej. I właśnie zmiana tych tendencji - podtrzymanie tendencji wzrostowej PKB w Rosji, wyraźna poprawa koniunktury w Niemczech, u głównego naszego partnera handlowego, a także w innych krajach Unii Europejskiej - stwarza wielką szansę aktywizacji eksportu. Pytanie tylko czy Polska gospodarka potrafi ją wykorzystać.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: PKB | uda | gospodarka | polska gospodarka | eksport | jak długo | dynamika PKB
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »