Rynek ropy czeka na decyzję OPEC+
OPEC+ ma twardy orzech do zgryzienia. Kartel chętnie zwiększyłby produkcję ropy o 2 mln baryłek od stycznia, bo to pozwoliłoby podreperować budżety eksporterów ropy. Z drugiej jednak strony istnieje ryzyko spadku cen surowca przy ograniczonym wciąż jeszcze popycie. Decyzja OPEC+ jest kluczowa dla cen ropy. Aktualne prognozy rynkowe przewidują, że cena surowca w 2021 r. wyniesie ok. 49 dol. za baryłkę.
W najbliższy czwartek powinna zapaść decyzja o poziomach produkcji od nowego roku. Wstępne rozmowy na ten temat odbyły się w niedzielę, nie przyniosły one jednak rozstrzygnięć. Większość uczestników była za utrzymaniem obecnych ograniczeń w produkcji przez pierwszy kwartał ze względu na wciąż niepewną sytuację na rynkach paliw, ale pojawiają się też głosy za zwiększeniem wydobycia. Do ostatecznego uzgodnienia miało dojść we wtorek 1 grudnia, ale członkowie kartelu postanowili dać sobie więcej czasu do namysłu.
W zeszłym tygodniu minister Algierii, przewodniczący OPEC, przestrzegał, że konieczne jest zachowanie ostrożności, istnieje bowiem ryzyko nadwyżki surowca na globalnych rynkach paliw na początku roku. Ostrzegł, że wyzwania wywołane pandemią Covid-19 prawdopodobnie utrzymają się w 2021 r.
- Szok dla przemysłu naftowego jest ogromny, a jego poważne skutki będą odczuwalne w nadchodzących latach - mówił szef OPEC. Zwrócił uwagę, że pandemia nadal szaleje, a liczba przypadków zachorowań w wielu regionach świata gwałtownie rośnie. To przekłada się na globalną gospodarkę, w tym na rynki energii. Zaznaczył, że droga do wyzdrowienia jest "długa i wyboista", choć widać światło w tunelu.
Tymczasem część przedstawicieli kartelu opowiada się za zwiększeniem produkcji. Chcą tym samym skorzystać ze wzrostu cen surowca. Jak podają źródła rynkowe, Rosja zasugerowała możliwość zwiększania produkcji o 0,5 mln baryłek dziennie od stycznia każdego miesiąca. Zjednoczone Emiraty Arabskie z kolei wskazują, że byłyby skłonne wspierać utrzymanie cięć pod warunkiem, że poprawi się przestrzeganie zobowiązań przez poszczególnych członków grupy. Nigeria, Irak, Rosja czy Kazachstan produkowały bowiem w tym roku więcej ropy niż powinny.
Dodatkowo rośnie wydobycie w Libii, co jest kolejnym wyzwaniem dla producentów ropy zrzeszonych w kartelu. Libia od początku roku nie realizowała praktycznie eksportu w związku z zablokowaniem przez bojowników terminali eksportu ropy. Jednak w ostatnim tygodniu surowiec z tego kraju powrócił na rynek. O ile w sierpniu tamtejsze wydobycie wynosiło 80 tys. baryłek dziennie, o tyle już w październiku było to 1,25 mln baryłek. Obecnie kraj ten jest zwolniony z limitów wydobycia. Deklaruje, że rozważy przystąpienie do porozumienia gdy osiągnie poziom produkcji 1,7 mln baryłek dziennie. To jednak nie przyjdzie z łatwością ze względu na zniszczenia lokalnych instalacji.
W Libii od blisko dekady toczyły się walki o władzę, jednak dwa miesiące temu ogłoszono rozejm między uznawanym przez społeczność międzynarodową Rządem Jedności Narodowej z siedzibą w Trypolisie i Libijską Armią Narodową dowodzoną przez gen. Chalifę Haftara. Strony zgodziły się na zorganizowanie 24 grudnia 2021 r. wyborów parlamentarnych i prezydenckich w tym kraju.
Kartel, prowadząc politykę wspierającą ceny ropy, musi mieć jednocześnie na uwadze ryzyko wzrostu produkcji ropy w Stanach Zjednoczonych. Produkcja ropy łupkowej w USA ma tendencję do wzrostu, gdy ceny surowca przekraczają 50 dol. za baryłkę.
Covid-19 wciąż zbiera żniwo na światowych rynkach, wprowadzane są kolejne ograniczenia. To skłania do zastanowienia się, czy luzowanie obostrzeń w produkcji ropy nie będzie przedwczesne. Część uczestników rynku liczy jednak na pozytywny efekt szczepionki. Informacje na ten temat wywołały już falę optymizmu na rynkach, wskazując na możliwe ożywienie gospodarcze, które z kolei może przełożyć się na zwiększenie popytu na paliwo.
Oczekuje się, że w przyszłym roku globalna gospodarka wzrośnie o ok. 4,4 proc. Popyt na ropę, według prognoz, ma zwiększyć się o około 6,1 mln baryłek dziennie.
OPEC obniżył w maju tego roku wydobycie o 9,8 miliona baryłek dziennie w wyniku wpływu pandemii koronawirusa na gospodarkę. W sierpniu ograniczenia złagodzono do 7,7 mln baryłek dziennie, co wynikało z powolnego ożywienia globalnej aktywności gospodarczej. Zgodnie z dotychczasowym porozumieniem, ograniczenia mają ponownie zmniejszyć się do 5,8 mln baryłek dziennie od stycznia.
Sondaż przeprowadzony przez agencję Reutera, w którym uwzględniono głosy 40 ekonomistów i analityków, przewiduje, że ropa Brent w przyszłym roku będzie kosztowała średnio 49,35 dol. za baryłkę. To wskazywałoby, że potencjał wzrostowy jest na wyczerpaniu, obecnie baryłka kosztuje ok. 48 dol.
Goldman Sachs prognozuje, że w pierwszym kwartale 2021 roku cena ropy Brent wyniesie 47 dol., o ile utrzymane zostaną obecne ograniczenia w produkcji. Gdyby jednak kartel zdecydował się o zwiększyć wydobycie o 2 mln baryłek dziennie, jak zakładał pierwotny plan, cena wyniosłaby 42 dol. za baryłkę.
Z kolei UBS szacuje, że średnia cena ropy Brent wyniesie w pierwszym kwartale 45 dol. za baryłkę, przy założeniu wprowadzenia szczepionki w 2021 roku. Prognoza UBS na cały rok zakłada średnią cenę na poziomie 49,8 dol. za baryłkę.
Monika Borkowska
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze