Rząd będzie dziś dyskutował nad propozycjami założeń budżetu

Wszystko wskazuje na to, że dziś po raz pierwszy rząd - w pełnym składzie - przeprowadzi dyskusję nad propozycjami założeń budżetu państwa na przyszły rok. "Propozycja założeń" to termin dość egzotyczny, ale tak właśnie zostało to przedstawione przez resort finansów podczas ich prezentacji na konferencji prasowej.

Wszystko wskazuje na to, że dziś po raz pierwszy rząd - w pełnym składzie - przeprowadzi dyskusję nad propozycjami założeń budżetu państwa na przyszły rok. "Propozycja założeń" to termin dość egzotyczny, ale tak właśnie zostało to przedstawione przez resort finansów podczas ich prezentacji na konferencji prasowej.

Nota bene był to chyba pierwszy w powojennej Polsce przypadek, by środki masowego przekazu wcześniej od rządu dowiadywały się o wielkości podstawowych wskaźników sporządzanego budżetu.

Nie ulega wątpliwości, że dyskusja - może nie od razu - będzie burzliwa. Przedstawiany przez ministra finansów Jarosława Bauca projekt już dziś wzbudza olbrzymie kontrowersje wśród przedstawicieli opozycji i byłego koalicjanta. Dotyczy to zresztą nie tylko polityków. Także - jak się wydaje - większość ekonomistów i analityków sceptycznie podchodzi do zasadności, przynajmniej niektórych, wskaźników. Wręcz mówi się, że przedstawione propozycje bardziej mają charakter przedwyborczej kiełbasy niż realistycznego planu naprawy i utrzymania dużej dyscypliny w sferze finansów państwa. Niestety, istnieją powody do ferowania takich sądów.

Reklama

Najmniej kontrowersyjne są założenia makroekonomiczne budżetu. Zapisano w nim, że dynamika realna produktu krajowego brutto wyniesie w przyszłym roku 5,7 proc. (w tym roku przewiduje się uzyskanie 5,3 proc. PKB). Deficyt bilansu obrotów bieżących miałby się zmniejszyć z 7,7 proc. PKB do 7,1 proc., stopa bezrobocia - z 13,8 do 13,7 proc., zaś wskaźnik inflacji (liczony średniorocznie) - z 9,1 do 6,1 proc. Jest zrozumiałe, że nie jest to program minimum i jego realizacja wymagać będzie bezwzględnego wysiłku, ale na ogół nie wzbudza on kontrowersji.

Z opracowania resortu finansów wynika, że w budżecie 2001 zostaną uwzględnione wyrównania dla rencistów i emerytów wynikłe ze znacznie wyższej niż planowano tegorocznej inflacji - wydatki takie wzrosnąć mają o ponad 5 mld zł. O dalsze 4 mld zł wzrośnie obsługa długu publicznego ze względu na wyższe stopy procentowe i kursy walutowe oraz konwersję długów służby zdrowia. Wprawdzie te negatywne efekty zostaną częściowo złagodzone przez wzrost wpłat z zysku NBP - szacowany jest on na 1,5 mld zł - ale i tak zapowiada się na powiększenie budżetowej dziury. Tymczasem w projekcie założono ograniczenie deficytu budżetowego z 2,2 proc. do 1,4 proc. PKB i redukcję deficytu całego sektora finansów publicznych z 2,0 proc. do 1,6 proc. PKB. Wymagałoby to przeforsowania drastycznych cięć wydatków, a na to z całą pewnością nie będzie zgody.

Oczywiście na roztrząsanie założeń budżetu przed tym, jak ocenią je poszczególni ministrowie, jest zdecydowanie za wcześnie. Zresztą pierwsze posiedzenie rządu zapewne też w tej materii wniesie niewiele, bo resorty muszą mieć nieco czasu na dokładną analizę udostępnianych im środków publicznych. Potem, podobnie zresztą jak co roku, podniesie się jeremiada - ostatnio zapoczątkował ją minister obrony narodowej - że tych środków jest stanowczo za mało. Oczywiście, gdy tylko projekt budżetu trafi do Sejmu, swoje trzy grosze wtrącą posłowie - Senat także będzie miał coś do powiedzenia. Dopiero tak wysmażony wspólnym wysiłkiem dokument będzie można jednoznacznie ocenić.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: PKB | rząd | rzad | budżet | NAD
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »