Rząd "kwachowców", czy rządy lewaków?

Premier jednak nie dopuścił, aby na sobotnim plenum Rady Krajowej SLD jakiś Brutus zadał mu cios partyjnym sztyletem. Jeszcze w czwartek opracował wspólnie z prezydentem plan zminimalizowania politycznych strat. Ogłoszenie nieuchronnej dymisji rządu w piątek wieczorem, z formalnym odłożeniem jej w czasie do 2 maja, potwierdziło opanowanie przez Leszka Millera sztuki socjotechnicznych rozgrywek. Na przetrwanie do końca kadencji okazało się to jednak za mało.

Premier jednak nie dopuścił, aby na sobotnim plenum Rady Krajowej SLD jakiś Brutus zadał mu cios partyjnym sztyletem. Jeszcze w czwartek opracował wspólnie z prezydentem plan zminimalizowania politycznych strat. Ogłoszenie nieuchronnej dymisji rządu w piątek wieczorem, z formalnym odłożeniem jej w czasie do 2 maja, potwierdziło opanowanie przez Leszka Millera sztuki socjotechnicznych rozgrywek. Na przetrwanie do końca kadencji okazało się to jednak za mało.

Przyczyny upadku rządu zasługują na odrębną, pogłębioną analizę polityczno-ekonomiczno-socjologiczną. Paradoks polega na tym, iż w ostatnim czasie nie sprawował się on gorzej, niż na przykład rok czy dwa lata temu! Po prostu któregoś dnia pękła wytrzymałość społeczna i podcięta lawina sondażowo-medialna nabrała impetu, którego żadna siła nie mogła już zatrzymać. Rządzący układ rozleciał się przede wszystkim od wewnątrz.

Opozycja prze do natychmiastowych wyborów i dlatego maksymalnie utrudni prezydentowi i SLD sklecenie nowego rządu. Jeśli jedynym wyjściem okaże się skrócenie kadencji Sejmu, to termin wyborów może wypaść... w samym środku wakacji! Nie będzie możliwe ani dołączenie ich 13 czerwca do wyborów do Parlamentu Europejskiego, ani odłożenie do września. Na razie jednak gabinet Leszka Millera zachowuje uprawnienia do podejmowania wszelkich decyzji. Dalekosiężnie już myśleć nie musi, w związku z tym mamy prawo oczekiwać przynajmniej wydania przed 1 maja kilkudziesięciu brakujących rozporządzeń do unijnych ustaw.

Reklama

Czy prezydent Aleksander Kwaśniewski desygnuje kandydata, który do 2 maja zmontuje rząd mający szanse na wotum zaufania? Pierwsza propozycja ma zostać ogłoszona już dzisiaj, po Radzie Gabinetowej. Aktyw SLD nawet sobie nie wyobraża, aby nowy premier nie był "swój" - co sprowadza się do osoby Józefa Oleksego. Inny dawny szef rządu, Włodzimierz Cimoszewicz, raczej nie wchodzi w grę ze względu na konszachty z rozłamową Socjaldemokracją Polską. Małe szanse na znalezienie politycznego zaplecza ma preferowany przez prezydenta Marek Belka z rządem "kwachowców", a już kompletną abstrakcją jest rozważanie kandydatury Jerzego Koźmińskiego - pragmatycznego urzędnika, organizatora Europejskiego Forum Gospodarczego.

Już dziś wiadomo, że priorytety w polityce gospodarczej hipotetycznego rządu przesuną się w lewo. Pierwsze deklaracje założonej ciemną nocą SDPL - której poparcie zapewne okaże się nowemu premierowi niezbędne - pachną wręcz lewactwem! Co prawda jej ideolog Marek Borowski zwrócił się do "tak zwanych rynków" w tonie uspokajającym, ale roszczeniowa spirala już została nakręcona. SLD zapowiedział wniesienie projektów kosztownych ustaw "poprawiających los najuboższych".

Postawa UP jest znana, a jeśli do ewentualnej koalicji dołączy PSL - to będzie oznaczać pogrzeb programu Jerzego Hausnera.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: 2 maja | SLD | rzad | Okaże się | rząd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »