Rząd się wsłucha, ale zdecyduje samodzielnie

W cieniu bardzo krytycznego raportu Komisji Europejskiej z Brukseli, Komisja Europejska Sejmu zajęła się wczoraj zasadami wyłaniania przedstawicieli Polski do instytucji i organów pomocniczych Unii Europejskiej.

W cieniu bardzo krytycznego raportu Komisji Europejskiej z Brukseli, Komisja Europejska Sejmu zajęła się wczoraj zasadami wyłaniania przedstawicieli Polski do instytucji i organów pomocniczych Unii Europejskiej.

Premier Leszek Miller przypomniał posłom zapisy konstytucyjne i nie pozostawił cienia wątpliwości - oprócz wyborów deputowanych do PE oraz automatycznego udziału prezesa NBP w radzie EBC, obsada pozostałych stanowisk jest we wszystkich unijnych państwach prerogatywą rządów. Inaczej mówiąc - formalnie nic do tego nie tylko Sejmowi i Senatowi, ale również i prezydentowi RP! Jest to zasadnicza różnica wobec trybu np. mianowania ambasadorów, których w świat deleguje głowa państwa przy kontrasygnacie premiera.

Formalne uprawnienia władzy wykonawczej to jedno, a praktyka życia politycznego - to drugie. Szef rządu oczywiście zadeklarował prowadzenie szerokich konsultacji przed podjęciem kadrowych decyzji, zwłaszcza tej najważniejszej - mianowania komisarza. Opozycja oczywiście mu nie wierzy i już teraz jest przekonana, że w unijnych instytucjach od 1 maja 2004 r. obsadzą się wyłącznie ludzie z obecnie rządzącego układu. No cóż - akurat na nich trafiło...

Reklama
Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: W cieniu | Komisja Europejska | rząd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »