Rząd uwolni firmy energetyczne od węgla. Co dalej z cenami energii?

Rząd tworzy Narodową Agencję Bezpieczeństwa Energetycznego. Giełdowi inwestorzy przyjęli to z entuzjazmem, odbiorcy energii - z obawami. Czy słusznie?

  • Rząd odkupi od grup energetycznych firmy, które produkują energię z węgla
  • NABE ma zagwarantować dostawy energii nawet przez kilkadziesiąt lat
  • W tym czasie rosnąć ma udział produkcji energii ze źródeł odnawialnych i atomu
  • 70 proc. energii zużywanej w Polsce wciąż pochodzi z węgla
  • Transformacja energetyczna kosztować ma nas 600 mld zł do 2035 r.

Po co nam NABE?

Rząd odkupi od grup energetycznych (Tauron, Enea, Energa, PGE) te ich części, które zajmują się wytwarzaniem energii z węgla i utworzy z nich Narodową Agencję Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE). Ma to ułatwić tym grupom pozyskiwanie finansowania ze strony banków, niechętnych już do kredytowania czegokolwiek, co ma związek ze spalaniem paliw kopalnych - dzięki temu firmy energetyczne będą mogły bardziej efektywnie zająć się inwestycjami w źródła zielonej energii oraz w sieci dystrybucyjne, zwłaszcza dla lawinowo przybywających OZE.

Reklama

- Z punktu widzenia odbiorcy energii nic się nie zmieni - będzie miał wciąż tego samego dystrybutora i opłacał otrzymane od niego faktury. Bezpośrednio nie ma dla niego znaczenia czy płaci za energię uzyskaną z węgla czy ze źródeł odnawialnych. W dłuższym czasie jest to jednak bardzo istotne dla jego portfela - NABE ma zagwarantować stabilne dostawy energii przez jeszcze kilkanaście - kilkadziesiąt lat, ale i to, że jej ceny nie powinny rosnąć. Energia, produkowana przez uwolnione od "węglowego balastu" firmy, powinna być coraz tańsza w porównaniu do coraz droższej energii z węgla, obarczonej rosnącymi cenami uprawnień do emisji Co2. Powstanie więc mechanizm konkurowania różnych rodzajów energii, a w efekcie ta zielona będzie stopniowo wypierać węglową także w dostawach dystrybutorów do naszych mieszkań - mówi Interii Biznes Maciej Maciejowski z Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej.

NABE ma wygasić produkcję energii z węgla

Mniej eksponowanym celem powołania NABE jest wygaszanie energetyki konwencjonalnej. Chodzi o to by zrobić to stopniowo i w sposób skoordynowany.

Wytwarzanie energii ze źródeł odnawialnych - elektrowni wiatrowych i słonecznych - musi być stabilizowane przez źródła, które produkują energię w każdych warunkach atmosferycznych. W przyszłości funkcję tę przejmą elektrownie jądrowe i rozbudowana sieć magazynów energii, jednak dziś w większości pełnią ją elektrownie węglowe uzupełniane przez rozbudowywane moce magazynów energii i elektrownie szczytowo-pompowe. W tej chwili nie możemy sobie pozwolić na wyłączenie źródeł konwencjonalnych. Różny jest wiek i szkodliwość dla środowiska bloków węglowych - o ich wygaszaniu lepiej decydować w skali całej energetyki niż w ramach poszczególnych spółek. Żeby ograniczyć koszty i czas całej operacji zostaną one najpierw skonsolidowane w ramach największej z nich czyli PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, i to ta spółka przekształcona zostanie w NABE. Nie będzie więc tworzony żaden nowy podmiot - przekonuje nasz rozmówca.

W założeniu NABE ma być rentownym podmiotem wytwarzającym energię elektryczną, jej wyniki finansowe zależeć będą jednak od wielu trudnych do przewidzenia czynników, takich jak wahania cen surowców, kosztów uprawnień do emisji CO2 czy zmieniające się regulacje. Na korzyść NABE przemawiać ma efekt skali - przy odpowiednim zarządzaniu można wykorzystać synergie związane np. z zakupem paliw - a także odpowiednim zarządzaniem poziomem wytwarzania w poszczególnych jednostkach. Czy jednak tak duży podmiot nie będzie dyktował cen, przynajmniej na początku, gdy energia z OZE nie będzie jeszcze dominować na rynku?

- Po utworzeniu NABE zachowany zostanie odpowiedni poziom konkurencji, by sprostać przepisom UE. Ceny energii, zarówno na rynku hurtowym, jak i detalicznym, zależą od mechanizmów określonych w prawie polskim i unijnym, a jej wytwórcy mają bardzo ograniczony wpływ na ich kształtowanie. Dodatkowo interesy odbiorców końcowych będzie zabezpieczać coraz bardziej wymagająca konkurencja ze strony OZE - podkreśla rozmówca Interii Biznes.

Kiedy ceny energii wreszcie spadną?

W perspektywie krótkoterminowej - w energetyce mówimy tak o kilkunastu latach - chodzi o to, by ceny energii nie rosły, wbrew presji czynników geopolitycznych i perspektywie dalszego wzrostu cen uprawnień do emisji CO2.

- W dłuższej perspektywie, która uwzględnia też powstanie w Polsce energetyki atomowej, można mieć nadzieję, że kiedy inwestycje się zamortyzują, ceny energii zaczną spadać. To jednak zbyt daleka perspektywa by przeprowadzić realne symulacje i podać konkrety. Teraz kluczowe jest pozyskanie ok. 600 mld zł, bo - wg wyliczeń PKEE i firmy EY - tyle właśnie kosztować nas będzie transformacja energetyczna do 2035 r. Tak potężnej sumy nie ma ani branża, ani nawet sektor finansowy - jedyne ich źródło to Unia Europejska i jej fundusze na zieloną energetykę - podsumowuje Maciej Maciejowski.

Wojciech Szeląg

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »