Rząd z ludzką twarzą

Najważniejsze dla paktu stabilizacyjnego ustawy są równocześnie najbardziej kosztowne dla budżetu.

Najważniejsze dla paktu stabilizacyjnego ustawy są równocześnie najbardziej kosztowne dla budżetu.

Polityka prorodzinna i świadczenia mogą słono kosztować. Obecnie waloryzacja obejmująca emerytury, renty, renty socjalne, zasiłki i świadczenia przedemerytalne, wypłacane głównie przez ZUS i KRUS. Dotyczy ponad 9,9 mln osób i jest przeprowadzana, gdy inflacja od ostatniej podwyżki przekroczy 5 proc. W efekcie nie odbywa się co roku, ale rzadziej. Pozwala to zaoszczędzić na obsłudze podwyżki. Obecny mechanizm podwyższania świadczeń gwarantuje też, że rosną one o poziom inflacji, a ewentualnie mogą uwzględniać jakąś część wzrostu wynagrodzeń.

Reklama

Kazimierz Marcinkiewicz i Jarosław Kaczyński mają ambitny plan reformowania kraju, ale czy wybrali wiernych partnerów sejmowych?

Proponowany w pakcie stabilizacyjnym powrót do corocznej waloryzacji uwzględniającej obligatoryjnie wzrost płac oznacza z jednej strony:

- wyższe koszty obsługi podwyżki,

- konieczność znalezienia w budżecie na 2007 rok około 2,5 mld zł (przy założeniu, że tegoroczna inflacja wyniesie około 2 proc. i podwyżka uwzględni około 0,5 proc. jako część wzrostu wynagrodzeń),

ale z drugiej:

- brak konieczności wypłaty specjalnych dodatków do emerytur i rent (oszczędność około 1 mld zł),

- prawdopodobne zaniechanie pomysłu wypłaty tzw. senioralnego (ewentualny koszt około 1 mld zł),

- koniec lub mniejszą skłonność polityków do licytacji dotyczącej, jakie dodatki do emerytur i rent powinny być jeszcze wypłacane.

Na tym nie koniec kosztownych zmian. Urlop macierzyński ma wzrosnąć w tym roku o 2 tygodnie, a w kolejnych latach ma być dalej wydłużany. Będzie można na nim przebywać nawet do 1 roku.

W Sejmie znajduje się już projekt ustawy przewidujący, że jeszcze w tym roku wydłuży się urlop macierzyński dla kobiet, które urodziły pierwsze dziecko, z 16 do 18 tygodni. Tym, które urodzą kolejne dzieci, urlop zostanie wydłużony z 18 do 20 tygodni. Najdłużej (28 tygodni, a nie jak obecnie 26) będą na nim przebywać matki, które urodzą więcej niż jedno dziecko przy jednym porodzie.

W kolejnych latach rząd będzie wydłużał wymiar tego urlopu o kolejne tygodnie. Docelowo dla wybranych osób może on wynieść nawet 52 tygodnie. Wydłużenie urlopu o 1 tydzień kosztuje budżet 75 mln zł. W tym roku w budżecie znajduje się już 150 mln zł zarezerwowane na ten cel. Gdyby autorzy paktu chcieli wydłużać ten urlop w przyszłości, muszą znaleźć na to pieniądze.

Ponadto muszą też pamiętać o tym, że zbytnie wydłużanie tego urlopu - co podkreślają eksperci - może obniżać współczynnik dzietności kobiet. Mogą mieć one problemy z powrotem na etat i tracić kontakt z rynkiem pracy. Ponadto pracodawcy mogą nie chcieć zatrudniać młodych kobiet, bojąc się, że będą korzystać z bardzo długich urlopów.

Kosztowne będą też zmiany w administracji. Wydatki na utworzenie i funkcjonowanie nowych urzędów, przede wszystkim Centralnego Biura Antykorupcyjnego, obciążą budżet kwotą 105 mln złotych z rezerwy celowej. W ciągu dwóch miesięcy rządów PiS przybyło już jedno ministerstwo, biuro antykorupcyjne, Prokuratoria Generalna, a planowane jest jeszcze utworzenie Narodowego Instytutu Oświaty i superurzędu nadzoru finansowego. Ten ostatni, choć połączy nadzór: bankowy, giełdowy i ubezpieczeniowy, nie musi być wcale tańszy. Takie molochy administracyjne charakteryzują się m.in. tym, że pochłaniają proporcjonalnie duże fundusze.

Bartosz Marczuk, Jolanta Góra

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: twarzy | Twarz | rząd | rzad | świadczenia | urlop | najważniejsze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »