Rządowy koncert życzeń na 2003
Minister finansów Marek Belka ponownie wydaje się być optymistą - według niego tempo wzrostu gospodarczego w przyszłym roku ma być aż trzykrotnie wyższe niż prognozowane na ten rok.
Rząd zakłada, że w przyszłym roku wzrost gospodarczy sięgnie 3,1% PKB, czyli będzie ponadtrzykrotnie więcej od prognozy na ten rok. - Deficyt ekonomiczny w 2003 r. nie powinien być wyższy niż w tym roku - twierdzi Marek Belka. Szef resoru finansów odmawia jednak podania konkretnych liczb. Wiadomo, że w br. deficyt ekonomiczny ma wynieść 4,8%. Wcześniej PAP podała, powołując się na źródło rządowe, że budżet na 2003 r. będzie konstruowany przy założeniu deficytu ekonomicznego na poziomie 3,6% PKB.
Ministerstwo założyło też, że inflacja spadnie w przyszłym roku do 3%. MF zrewidowało również prognozę inflacji na ten rok z 4,1% do 3,4%. Według M. Belki, w marcu inflacja wyniosła 3,3-3,4%. Andrzej Bratkowski, wiceprezes NBP, powiedział podczas posiedzenia sejmowej Komisji Finansów Publicznych, że założenia premiera Belki dotyczące inflacji mogą okazać się zbyt optymistyczne, m.in. ze względu na niebezpieczeństwo dalszego wzrostu cen ropy.
Reasumując - rząd zakłada, że w przyszłym roku uda się osiągnąć trzykrotnie wyższe tempo wzrostu gospodarczego przy spadku inflacji i utrzymaniu w ryzach deficytu ekonomicznego. Równocześnie Marek Belka przyznaje, że deficyt budżetowy po I kwartale wzrósł do 40% (na koniec lutego - 34,3%). Z wcześniejszych wypowiedzi wiceminister finansów Haliny Wasilewskiej-Trenkner wynika, że dochody budżetu wyniosły na koniec marca 21,7% tegorocznego planu. Trzeba także wiedzieć, że - według wstępnych wyliczeń MF - w I kwartale tego roku wzrost PKB wyniósł zaledwie 0,4-0,6%.
Jakim cudem polska gospodarka ma w przyszłym roku tak gwałtownie przyspieszyć? Najwidoczniej Marek Belka liczy na efekty postulowanej już wielokrotnie obniżki stóp procentowych i osłabienia złotego. Wczoraj, na posiedzeniu Komisji Finansów Publicznych, Marek Belka po raz kolejny przekonywał, że jest miejsce na obniżkę stóp procentowych bez zagrożenia dla realizacji celów inflacyjnych. Jego zdaniem, polityka ograniczenia deficytu na rachunku obrotów bieżących osiągnęła swoje dno. Niepokoi go obserwowane osłabienie eksportu.
Według niego, winny jest silny złoty. - Dla gospodarki byłoby dobre jego lekkie osłabienie. Jednak gwałtowna dewaluacja zaszkodziłaby przedsiębiorstwom i spowodowałaby wzrost kosztów importu. Ci, którzy chcą, aby dolar kosztował 5 zł, nie wiedzą co mówią - stwierdził wicepremier. Zdaniem Marka Belki, poziom 4,25-4,30 zł za dolara nie zagraża stabilności cen, a daje "oddech" przedsiębiorstwom eksportującym.
Rynek walutowy nie przejął się zbytnio tezami ministra finansów. Ku rozpaczy eksporterów złoty ponownie się umocnił. Dolar pod koniec dnia kosztował 4,07 zł. Wiceprezes NBP Andrzej Bratkowski uważa, że problemu silnego złotego nie rozwiąże sugerowana przez MF obniżka stóp procentowych. Według niego, redukcja może stworzyć wrażenie, że gospodarka wpada w stan nierównowagi i mogłaby doprowadzić do gwałtownej deprecjacji złoty, co groziłoby niewypłacalnością wielu przedsiębiorstwom.Krzysztof Rybiński, BZ WBK
Skala deficytu budżetowego po marcu jest dużo niższa niż w ostatnich trzech latach i nie stanowi zagrożenia dla wykonania budżetu. Należy poczekać na dokładniejsze dane dotyczące dochodów, jednak dynamika wzrostu przychodów jest wystarczająca. Zakładane na przyszły rok przez rząd 3,1% wzrostu PKB jest realistyczne, dużo więcej pytań powstaje w odniesieniu do prognozowanej 3-proc. inflacji. Trudno jest ocenić, czy realne jest założenie przyszłorocznego deficytu ekonomicznego na poziomie zbliżonym do tegorocznego. Można się jedynie spodziewać sporego deficytu w służbie zdrowia, będzie również wzrastać zadłużenie funduszy okołobudżetowych w bankach. Szacunki deficytu mogą być więc obarczone sporym błędem.
Janusz Jankowiak, BRE Bank
Trudno oceniać projekt budżetu, bo nie znamy jeszcze m.in. limitu wydatków. Nie można także zweryfikować zapowiedzi wzrostu PKB o 3,1%, dopóki nie znamy prognozowanej struktury tego wzrostu. Spodziewam się jednak, że taki przyrost PKB jest możliwy - bo będzie zwiększać się udział eksportu netto w PKB. Zadziwiające jest jednak to, że przy takim wzroście PKB ma nie zmienić się deficyt. To oznacza, że dochody budżetu rosną wolno. Za mało prawdopodobną uważam rządową prognozę poziomu bezrobocia na koniec roku. Rząd twierdzi, że osiągnie ona nieco ponad 18%, bliższe prawdy będzie 20%. Wzrost gospodarczy spowoduje powstanie nowych miejsc pracy, ale nie stanie się to wcześniej niż w III kwartale. Nie widzę natomiast zagrożeń dla wykonania budżetu w tym roku. 40% deficytu po trzech miesiącach to przyzwoity wynik.