Sankcje za spóźnienie i coroczna waloryzacja opłat. Takich zmian powinni spodziewać się kierowcy
Nawet 13-miesięczny okres ważności przeglądu, sankcje (wynoszące nawet trzykrotność stawki) dla kierowców za zrobienie przeglądu po czasie, dokumentowanie przeglądu przez diagnostę za pomocą fotografii oraz coroczna waloryzacja opłat za przeprowadzenie badania technicznego - to najważniejsze założenia projektu nowelizacji rozporządzenia, które w środę przedstawiono na Komisji Infrastruktury. - Obecnie więcej niż okresowe badanie techniczne pojazdów kosztują usługi fryzjerskie, makijażystek czy też stylizacji paznokci - zauważył Artur Sałata, przedstawiciel zarządu Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji z Krosna.
Na Komisji Infrastruktury przedstawiono informacje na temat możliwości nowelizacji rozporządzenia ministra infrastruktury z dnia 29 września 2004 r. w sprawie wysokości opłat związanych z prowadzeniem stacji kontroli pojazdów oraz przeprowadzaniem badań technicznych pojazdów w zakresie urealnienia stawek za tzw. przeglądy rejestracyjne pojazdów.
Na początku posiedzenia komisji głos zabrał wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec. - Temat, który dzisiaj jest głównym punktem posiedzenia komisji, od dłuższego czasu jest bardzo intensywny w relacjach między środowiskiem diagnostów, ale również jest tematem wiecznych zapytań i interpelacji poselskich. Jest on związany z urealnieniem stawek przeglądów rejestracyjnych pojazdów. Doskonale wiemy, że od ponad 20 lat te stawki nie były podnoszone i według opinii stacji kontroli pojazdów odbiegają od sytuacji rynkowej - powiedział Stanisław Bukowiec.
- W MI podjęliśmy temat szerszego przygotowania tej kwestii i zebrania różnych spraw związanych z przeglądem pojazdów. Jesteśmy na etapie przygotowania zmiany ustawy, w której chcemy pomieścić nie tylko kwestie stawek, ale również chcemy implementować przepisy unijne, które zobowiązują nasz kraj do uregulowania kwestii związanych z przeglądami - wyjaśnił wiceminister infrastruktury.
Wśród najważniejszych założeń procedowanego projektu wiceszef MI wskazał m.in. na konieczność systemowej zmiany spraw związanych ze stawkami opłat za przeprowadzenie badania technicznego. - Chcemy powiązać stawkę z obiektywnym, niezależnym od systemu badań technicznych wskaźnikiem, tak aby zapewnić cykliczną waloryzację tych opłat. W planach jest powiązanie tej stawki ze średnim wynagrodzeniem, obliczanym na podstawie IV kwartału danego roku - podkreślił. - Wiceminister wspomniał również o zmianach dla diagnostów. - Chcieliśmy ich zobowiązać do dokumentowania przeglądu poprzez dokumentację fotograficzną pojazdów. Takie dany miałyby się znaleźć w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Dzięki temu takie informacje byłyby nie tylko dostępne, lecz również byłyby potwierdzeniem przeglądu - dodał.
Kolejnym rozwiązaniem dla kierowców, które proponuje MI, jest "możliwość wcześniejszego skorzystania z przeglądu". - Mówimy o okresie 30 dni poprzedzającym termin przeglądu. W tej sytuacji okres ważności przeglądu byłby 13-miesięczny - dodał Stanisław Bukowiec.
Wiceminister zauważył, że obecnie kierowcy, którzy spóźnią się ze zrobieniem przeglądu, "nie są objęci żadnymi sankcjami". - Tę sprawę również chcemy uregulować. Osoby, które spóźniłyby się tydzień, płaciłyby podwójną opłatę. Gdyby to opóźnienie było 3-tygodniowe, ta opłata wynosiłaby 200 proc. stawki. Przy spóźnieniu powyżej 90 dni przez takiego spóźnialskiego kierowcę byłaby uiszczana trzykrotność stawki - wyjaśnił.
Podkreślił, że środki z dodatkowych opłat w części trafiałyby na infrastrukturę służącą bezpieczeństwu w ruchu drogowym. - W części przewidujemy też, żeby te środki zasiliły Transportowy Dozór Techniczny, który pełniłby rolę organu nadzorującego stacje kontroli pojazdów pod względem merytorycznym. (...) W części chcemy te środki przekazać też stacjom diagnostycznym, co byłoby ich dodatkowym dochodem - dodał. Wiceszef MI wspomniał również o szkoleniu diagnostów, za które odpowiadałyby Transportowy Dozór Techniczny oraz Instytut Transportu Samochodowego.
Piotr Uściński z PiS podkreślił, że choć "temat jest trudny", to niektóre z rozwiązań zaproponowanych przez wiceministra, w tym opłaty dla spóźnialskich kierowców, budzą wątpliwości. - To nie zawsze jest tak, że ktoś zapomniał i się spóźnił z badaniem i jeździ samochodem, który nie ma aktualnego badania technicznego. Zdarzają się sytuacje, w których auto wymaga kosztownej naprawy i stoi w garażu (...). Nie jest to tak, że człowiek nie jedzie na badanie techniczne, bo zapomniał, czy nie ma na nie ochoty (...). W tym czasie oczywiście kierowca ponosi obowiązkowe koszty ubezpieczenia OC, mimo, że go nie używa, co jest uzasadnione. (...) Co w sytuacji, gdy człowiek nie może pojechać na przegląd, bo jest on niesprawny - zapytał poseł PiS.
Następnie głos zabrał Łukasz Kmita z PiS, który zwrócił uwagę na brak w wypowiedzi wiceministra Bukowca kwoty. - Myślę, że jeśli jest już informacja ministerstwa, to warto, żebyśmy jako parlamentarzyści tę kwotę opłaty za badanie techniczne samochodu uzyskali - powiedział. Łukasz Kmita zapytał również o kwotę badania technicznego samochodu zasilanego gazem. - Czy tam też planujecie podwyżkę? - zapytał. Zwrócił uwagę, że obecnie koszt takiego badania wynosi 162 zł.
Z kolei Andrzej Adamczyk z PiS wskazał na ubiegłoroczne stanowisko MI, które podkreślało wówczas, że wysokość opłat nie będzie uzależniana od wzrostu wynagrodzenia minimalnego. Poseł PiS zapytał, "co stało się w przeciągu tych 10/11 miesięcy, że ministerstwo diametralnie zmieniło swoje zdanie". - Jakie czynniki spowodowały, że ministerstwo uważa, iż należy podnieść ceny? (...) To jest po prostu podwyżka - powiedział Andrzej Adamczyk.
- W 2023 r. przeprowadzono 21 mln badań technicznych pojazdów w stacjach kontroli pojazdów. Jeżeli mamy z kolei dane, że w tym samym roku te badania wykonywało 5467 stacji, a dni roboczych (...) w 2023 r. było 250, to w każdej stacji kontroli pojazdów wykonano średnio 16 takich operacji. Jeżeli by to pomnożyć przez 30 minut, bo tyle powinno trwać badanie techniczne, (...) to w takim razie potrzeba około 8 godzin na wykonanie tej operacji. A możliwości techniczne stacji kontroli pojazdów są znacznie większe, aniżeli (...) te 16 pojazdów w ciągu dnia. (...) Rozumiem, że podnosząc cenę badanie technicznego jakoś wspieramy właścicieli stacji kontroli pojazdów - stwierdził Andrzej Adamczyk.
Jolanta Źródłowska, prezes Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów, która prowadzi również stację kontroli pojazdów stwierdziła, że "jak widać ciągle nie ma zrozumienia i woli, by podjąć działania w temacie waloryzacji opłat za badanie techniczne".
- Wszystko wokół się zmieniło przez te ponad 20 lat, z wyjątkiem cen za badanie techniczne - powiedziała. Powołując się na dane Centralnej Ewidencji pojazdów podkreśliła, że tylko w ubiegłym roku z systemu ubyło 156 aktywnych diagnostów, a od 2018 r. z systemu ubyło 1500 takich osób. - 3 proc. diagnostów jest w przedziale wieku do 30 lat, a blisko 30 proc. z nich jest w przedziale wieku 65+, czyli emerytów. Nie mamy zmiany pokoleniowej w zawodzie. Dla młodych kandydatów jest to zawód ciekawy i z przyszłością, ale mają również świadomość, że jest to zawód bardzo odpowiedzialny i potrzeba bardzo dużej wiedzy. Nie chcą również pracować za niskie wynagrodzenie - zauważyła Jolanta Źródłowska. - Jako pracodawcy nie jesteśmy w stanie zaproponować diagnostom godziwego wynagrodzenia za pracę - dodała.
Zauważyła, że w tej chwili "przedsiębiorcy wstrzymują się z jakimikolwiek inwestycjami, dopóki cena za badanie techniczne się zmieni". - Doszliśmy do takiej sytuacji, że cena za przegląd roweru, wymiana opon, jest wyższa niż cena za przegląd samochodu. (...) Apelujemy o szybkie podjęcie działań w zakresie urealnienia tabeli opłat. Dalsze zamrożenie stawek doprowadzi do zagrożenia prawidłowego funkcjonowania systemu badań technicznych i upadku wielu polskich firm - dodała.
Andrzej Dąbrowski, jeden z założycieli inicjatywy skupiającej właścicieli stacji kontroli pojazdów podkreślił, że "system badań technicznych wymaga zmiany i reformy". - Czego tu jeszcze państwo nie rozumiecie? Dlaczego nie rozumiecie, że stacje kontroli pojazdów po prostu się wykrwawiają? - zapytał. - My, jako właściciele stacji kontroli pojazdów, w tej chwili czujemy się oszukiwani - dodał.
Następnie głos zabrał Artur Sałata, przedstawiciel zarządu Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji z Krosna. - Oczywistym jest, że obecnie opłaty nie uwzględniają kosztów przeprowadzania badań technicznych pojazdów (...). Inne koszty właściciele stacji ponosili ponad 20 lat temu, a inne ponoszą dzisiaj. (...) Przez ten czas podrożało po prostu wszystko. (...) Społeczeństwo jest już przygotowane na to, że ta opłata po prostu wzrośnie - powiedział Artur Sałata.
Wyjaśnił, że kwota proponowana przez jego stowarzyszenie wynosi 260 zł brutto. - Pozwoliłaby ona w jakimś stopniu odbić się właścicielom stacji kontroli pojazdów od dna, w którym się znajdują - stwierdził. - Obecnie więcej niż okresowe badanie techniczne pojazdów kosztują usługi fryzjerskie, makijażystek czy też stylizacji paznokci - dodał.
Mariusz Mankiewicz, prezes zarządu Dekra Polska, odniósł się do stawek za badania techniczne, które obowiązują w innych krajach. - W marcu 2024 r odnieśliśmy się do cen za badanie techniczne obowiązujące w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech. Średnia cena za badanie techniczne, które obejmuje badanie spalin i badanie techniczne, to był poziom około 345 zł - powiedział Mariusz Mankiewicz. - To tym bardziej wskazuje na pilność wprowadzenia aktualizacji stawki inflacyjnej - dodał.
Następnie Stanisław Bukowiec odniósł się do zadanych przez przedmówców pytań. - Mówiąc o spóźnialskich, mówimy o spóźnialskich, nie o sytuacjach, gdy ktoś ma uszkodzony pojazd, który jest w warsztacie. Takie sytuacje będą traktowane jako wyjątkowe, żeby ktoś nie był karany za nie swoje winy - powiedział wiceszef MI. - Analizujemy również sytuacje, czy wyższe stawki nie powinny być dla samochodów 4x4 - dodał.
Wiceminister infrastruktury podkreślił, że "kwota przeglądów zrobionych po terminie to 7 mln zł". - Mówimy o bardzo dużej skali pojazdów, które nie powinny uczestniczyć w ruchu drogowym - wyjaśnił. - Jakieś konkrety to jest kwestia pewnie najbliższych miesięcy. Będziemy konsultować, przedstawiać, to musi przejść też przez rząd i później trafić do konsultacji międzyresortowych - podsumował wiceszef MI.