Sejm uchwalił "ustawę wiatrakową"

Sejm uchwalił w piątek ustawę o inwestycjach dotyczących elektrowni wiatrowych wraz z przepisem, by wiatraki stawiano w odległości od domów nie mniejszej niż 10-krotność wysokości tych instalacji.

Za ustawą głosowało 239 posłów, przeciw było 147, wstrzymało się 16. Projekt był autorstwa posłów PiS. Zdaniem autorów ustawa przyczyni się do uregulowania zasad lokalizowania elektrowni wiatrowych na terytorium Polski.

W projekcie największe kontrowersje wzbudził zapis, że farmy wiatrowe nie będą mogły powstawać w mniejszej odległości od budynków mieszkalnych niż 10-krotność ich wysokości wraz z wirnikiem i łopatami. W praktyce to 1,5-2 km. Zdaniem klubów opozycyjnych przyjęcie tego przepisu doprowadzi do całkowitego zahamowania rozwoju energetyki wiatrowej.

Reklama

Ta sama odległość miałaby być zachowana przy budowie nowych wiatraków przy granicach m.in. parków narodowych, rezerwatów, parków krajobrazowych, obszarów Natura 2000. Istniejące wiatraki, które nie spełniają kryterium odległości, nie mogłyby być rozbudowywane, dopuszczalny ma być jedynie ich remont i prace niezbędne do eksploatacji. Ponadto lokalizacja elektrowni wiatrowej byłaby możliwa tylko na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Ustawa prowadzi też do wzrostu opłat za eksploatację wiatraków. Jednocześnie zakłada, że można będzie rozbudowywać lub przebudowywać domy, znajdujące się w najbliższym sąsiedztwie wiatraków, jeśli pozwala na to miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Tym niemniej przedstawiciele opozycji przekonywali, że przyjęte zapisy uniemożliwią budowę nowych domów w sąsiedztwie wiatraków.

Jeden z autorów projektu Bogdan Rzońca (PiS) przekonywał przed głosowaniami, że ustawa nie hamuje energetyki wiatrowej, tylko wprowadza niezbędne regulacje, zaś najlepszą formą rozwoju energetyki jest "mikst energetyczny" różnych źródeł.

- Za tą ustawą stoi polski węgiel - replikował Michał Stasiński (Nowoczesna). - Wasz mikst energetyczny to jest po pierwsze węgiel, po drugie węgiel i po trzecie węgiel - zwracał się do PiS.

- Nikomu nie udało się wygrać z wiatrakami, ale PiS-owi się udaje - dodał Mieczysław Kasprzyk (PSL).

- Rok po roku dopłacamy do energii odnawialnej - przekonywała przed głosowaniem szefowa MEN Anna Zalewska, tłumacząc, że wiele lat zajmowała się energią odnawialną. - Niech państwo przekonują tych, którzy muszą żyć pod złomem - zwróciła się do opozycji. I nie grozi nam, czym groziła opozycja, że w 2020 roku nie osiągniemy wymaganego przez UE poziomu 15 proc. energii ze źródeł odnawialnych, bo dzisiaj mamy już 12 proc.

Minister energii Krzysztof Tchórzewski dodawał, że gdybyśmy mieli rozwijać jeszcze szybciej energię odnawialną, musielibyśmy dopłacać do tego kolejne miliardy złotych. - Przez to szaleństwo energii odnawialnej zmniejszamy sobie PKB - przekonywał.

Z projektu ostatecznie wykreślono zapisy dotyczące zasad notyfikacji technicznej wiatraków. Projekt przewidywał np. maksymalnie 2-letni termin ważności decyzji, pozwalającej na eksploatację wiatraków.

Przyjęto też kilka poprawek, zgłoszonych przez klub PiS już w trakcie drugiego czytania.

W myśl jednej z poprawek wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego będzie mógł nakazać rozbiórkę wiatraka wybudowanego bez zezwolenia, na koszt inwestora, chyba że inwestor uzyska nowe pozwolenie.

Posłowie zdecydowali też, że postępowanie w sprawie wydania decyzji o warunkach zabudowy, rozpoczęte przed wejściem w życie ustawy, można będzie prowadzić ciągu 3 lat od wejścia ustawy w życie na podstawie dotychczasowych przepisów.

Jeszcze inna poprawka zakłada, że ustawa wejdzie w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia. Teraz ustawa trafi do Senatu.

Fundacja ClientEarth oceniła, że mimo, iż z tzw. ustawy wiatrakowej wykreślono wszystkie postanowienia dotyczące dodatkowego zezwolenia na eksploatację elektrowni wiatrowych oraz przewidziano możliwość lokalizacji nowej zabudowy mieszkaniowej w sąsiedztwie istniejących turbin, to zmiany te nie poprawią nastrojów inwestorów. Prawnik organizacji Wojciech Kukuła zwrócił uwagę, że w ustawie pozostał kluczowy przepis określający odległość nowych turbin od najbliższych budynków mieszkalnych, określony na co najmniej dziesięciokrotność całkowitej wysokości elektrowni wiatrowej. W praktyce oznacza to 1,5 km lub więcej. - Rozwój energetyki wiatrowej w Polsce mógłby jednak zostać zablokowany nawet w przypadku braku ustawy odległościowej. Niekorzystne zmiany dla tej technologii zawiera bowiem także projekt nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii, którego pierwsze czytanie odbyło się w czwartek w Sejmie - dodał. Prawnik wskazał, że nowelizacja ustawy o OZE dzieli system aukcyjny na sześć odrębnych koszyków, przy czym elektrownie wiatrowe na lądzie mogłyby konkurować dopiero w ramach ostatniego z nich. Jego zdaniem, projekt ewidentnie preferuje inne technologie, zwłaszcza te mogące wykorzystywać również konwencjonalne źródła energii, jak współspalanie węgla z biomasą. - Zgodnie z projektem rząd będzie decydować o tym, jakie technologie dostaną wsparcie w pierwszej kolejności. Może zdarzyć się sytuacja, w której cały limit energii przeznaczony do sprzedaży zostanie wykorzystany jeszcze zanim do aukcji przystąpią wiatraki na lądzie - ocenił Kukuła.
PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »