Skok na bank centralny

Próba odwołania prezesa NBP to przygrywka do uzależnienia banku centralnego. To może się źle skończyć - ostrzegają ekonomiści.

Próba odwołania prezesa NBP to przygrywka do uzależnienia banku centralnego. To może się źle skończyć - ostrzegają ekonomiści.

Koalicja parlamentarna ostro krytykuje Leszka Balcerowicza, prezesa Narodowego Banku Polski (NBP). W podobnym tonie wypowiadają się politycy z otoczenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Andrzej Urbański, szef kancelarii prezydenta, twierdzi, że środowa decyzję Leszka Balcerowicza o wykluczeniu z obrad Komisji Nadzoru Bankowego (KNB) Cezarego Mecha.

Skandal i żenada

Ekonomiści mają inne zdanie.

- To skandal, by atakować NBP tylko po to, by zaspokajać potrzeby polityczne. Jestem zażenowany - tak komentuje wniosek LPR o postawienie prezesa NBP przed trybunałem stanu Marek Nienałtowski, główny ekonomista TMS Brokers. Jego zdaniem sprawa wykluczenia Cezarego Mecha jest tylko pretekstem do atakowania Leszka Balcerowicza.

Reklama

- Prawda jest taka, że rząd próbuje uzależnić od siebie NBP - twierdzi ekonomista TMS Brokers. Marcin Mróz, główny ekonomista Societe-Generale, przypomina, że konflikt na linii sejm-NBP nie jest niczym nowym.

- Wiadomo, że Leszek Balcerowicz nie jest ulubionym prezesem partii rządzącej, więc eskalacja konfliktu była do przewidzenia. Taka sytuacja nie wpływa na poprawę nastrojów inwestorów, które i tak są kiepskie - uważa ekonomista SG.

Zbyt ciepła gospodarka

Według Piotra Kalisza, ekonomisty Banku Handlowego, wniosek LPR wpisuje się w obserwowany od kilku miesięcy nurt narzekania na władze banku centralnego i sposób prowadzenia polityki pieniężnej. Były już pomysły ograniczenia składu Rady Polityki Pieniężnej i dodanie do obowiązków NBP konieczności dbania o wzrost gospodarczy i zapobieganie bezrobociu.

- Doświadczenia historyczne i badania ekonomiczne wskazują, że uzależnienie banków centralnych od polityki oznacza naciski, by polityką stóp procentowych wspomagać wzrost gospodarczy. Tymczasem radykalne obniżenie stóp procentowych mogłoby mieć negatywne konsekwencje - tłumaczy Piotr Kalisz. Gospodarka rzeczywiście mogłaby przyspieszyć, jednak na krótko.

- Przegrzanie gospodarki doprowadziłoby do jej załamania - uważa ekonomista BH.

Odmienne punkty widzenia

Różnice w podejściu do polityki pieniężnej między bankiem centralnym a politykami wynikają z odmiennego postrzegania tego, co i w jakim horyzoncie czasowym byłoby dla gospodarki najlepsze.

- Politycy koncentrują się na sytuacji bieżącej. Zaniedbują gospodarkę w średnim i długim okresie. Tymczasem Rada Polityki Pieniężnej musi brać pod uwagę to, co będzie się działo w gospodarce za 1-1,5 roku - mówi Piotr Kalisz. Gdyby się tym nie przejmowała, za dwa lata moglibyśmy mieć problem, o którym politycy zdążyli już zapomnieć - wysoką inflację z wszystkimi negatywnymi konsekwencjami.

- Państwa, gdzie ceny rosną zbyt szybko, mają problemy z przyciąganiem inwestorów. A to oni tworzą miejsca pracy, które przydałyby się w Polsce, jeśli chcemy walczyć z bezrobociem, które w Polsce jest największe w Europie - przypomina Piotr Kalisz. Według niego zamieszanie wokół prezesa NBP ma jeszcze jeden cel. - To odwrócenie uwagi od niezbyt stabilnego paktu stabilizacyjnego - dodaje ekonomista BH.

Bartosz Krzyżaniak

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: bank | ekonomista | politycy | skok | banki centralne | bańki | bank centralny | Kalisz | ekonomiści
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »