Skutki przeceny Tesli. Od początku roku Elon Musk zbiedniał o 50 miliardów dolarów
Jeszcze dwa miesiące temu Elon Musk był liderem listy najbogatszych ludzi świata prowadzonej przez Bloomberga. Dziś jest dopiero trzeci. Taki jest skutek wielkiej przeceny akcji Tesli. W tej chwili ranking otwiera Bernard Arnault, światowy potentat na rynku dóbr luksusowych, prezes spółki Louis Vuitton Moët Hennessy. Jensen Huang z Nvidii od początku roku niemal podwoił swój majątek osobisty.
- Założyciel Facebooka Mark Zuckerberg tylko w tym roku wzbogacił się aż o 52 miliardy dolarów. Drugi w tej klasyfikacji jest prezes Nvidii Jensen Huang, który zwiększył stan posiadania o 35 miliardów
- Tesla Elona Muska zajmuje dopiero 15. miejsce wśród najwartościowszych spółek na świecie, m.in. za JP Morgan i Visą. Jej wartość jest cztery razy mniejsza od kapitalizacji Nvidii
- Bernard Arnault przyjął założenie, że popyt na dobra z wysokiej półki szybko się nie wyczerpie, bo gdy "starzy" bogaci z USA i Europy nasycą się luksusem, to na zakupy będą wybierać się nowobogaccy z innych części świata. Ta prognoza sprawdza się
Na liście najbogatszych ludzi świata, którą Bloomberg aktualizuje po każdej sesji giełdowej, pierwszy jest Bernard Arnault (LVMH) z majątkiem szacowanym na 228 miliardów dolarów. Drugie miejsce zajmuje Jeff Bezos (Amazon) z portfelem 205 miliardów. Dopiero trzeci jest Elon Musk. Stan posiadania założyciela Tesli to w tej chwili 183 miliardy dolarów, a to oznacza, że jego majątek osobisty od początku tego roku zmalał aż o 46 miliardów.
Z zestawienia Bloomberga wynika, że inni multimiliarderzy z czołowych miejsc rankingu w tym samym czasie powiększyli zasoby - Aranault o 20 miliardów dolarów, Bezos o 28 miliardów, a założyciel Facebooka Mark Zuckerberg aż o 52 miliardy. O kilkanaście miliardów dolarów bogatsi są także: Bill Gates (Microsoft) i słynny inwestor giełdowy Warren Buffett.
Szybko wspina się na coraz wyższe pozycje Jensen Huang, założyciel Nvidii, firmy produkującej najnowocześniejsze półprzewodniki rozchwytywane przez branżę sztucznej inteligencji. Już kilka miesięcy temu Nvidia zyskała miano najważniejszej spółki świata. Jedna jej akcja w połowie stycznia kosztowała 550 dolarów, a teraz trzeba za nią zapłacić 880 dolarów. Jensen Huang jest teraz na dwudziestym miejscu na liście Bloomberga. Jego majątek od początku roku niemal podwoił się - wzrósł o około 35 miliardów dolarów do poziomu prawie 79 miliardów.
Wszystko wskazuje na to, że Elon Musk musi pogodzić się z myślą o końcu jego dominacji wśród globalnych multimiliarderów. Pozycję najbogatszego człowieka świata zdobył w 2021 roku i utrzymywał ją, z krótki przerwami, do niedawna. Jednak od początku tego roku Tesla straciła na wartości około 35 proc., podczas gdy indeks S&P500 zyskał około 9 proc.
Inwestorzy dochodzą do wniosku, że branża samochodów elektrycznych wcale nie jest "żyłą złota". Kiedyś wierzyli w wizję Muska, choć jego firma nie przynosiła zysków. Teraz zarzucają mu, że niepotrzebnie skupia się na innych projektach, na przykład na Twitterze.
W połowie stycznia jedna akcja Tesli kosztowała 220 dolarów. Dziś jest to około 165 dolarów. Przy takiej cenie cała spółka jest wyceniana na 530 miliardów dolarów. Dla porównania, kapitalizacja Nvidii to w tej chwili prawie 2,2 biliona dolarów. Tesla zajmuje dopiero 15. miejsce wśród najwartościowszych spółek na świecie, m.in. za JP Morgan i Visą.
Analitycy firmy Bernstein obniżyli właśnie cenę docelową jednej akcji Tesli ze 150 do 120 dolarów. "Bieżąca wycena spółki Elona Muska wciąż wielokrotnie przewyższa wartość innych producentów pojazdów. Premia ta historycznie była uzasadniona szybkim tempem wzrostu firmy. Jednak uzasadnienie to traci na wadze dzisiaj, ponieważ marże Tesli są teraz porównywalne lub w niektórych przypadkach niższe niż u innych producentów samochodów, a jej przewidywana stopa wzrostu jest bardziej zgodna z tradycyjnymi firmami takimi jak Toyota i Honda niż z wysokimi oczekiwaniami przeszłości" - czytamy w raporcie ekspertów firmy Bernstein.
Na początku kwietnia Tesla ujawniła, że w pierwszym kwartale 2024 roku wyprodukowała ponad 433 tysięcy pojazdów, ale sprzedała niespełna 387 tysięcy. Oznacza to, że dostawy spadły o 8,5 proc. w porównaniu z tym samy okresem w 2023 roku. Analitycy spodziewali się dostaw na poziomie 440-450 tysięcy. Tym samym pionier na rynku samochodów elektrycznych zanotował kwartalny spadek sprzedaży po raz pierwszy od prawie czterech lat, czyli od czasu wybuchu pandemii Covid-19.
Spadki sprzedaży kontrastują z ofensywą chińskiej branży aut elektrycznych. Tesla musi stawić czoła intensywnej konkurencji w Chinach ze strony lokalnych graczy, w tym lidera rynku BYD. Na horyzoncie pojawił się także nowy konkurent, czyli Xiaomi. Chińczycy nie dość, że produkują tanio, to dostają finansową pomoc ze strony rządu w Pekinie.
Po słabych wynikach sprzedaży samochodów wytwarzanych w Państwie Środka w styczniu i lutym Tesla ograniczyła produkcję modelu 3 i modelu Y w fabryce w Szanghaju oraz skróciła czas pracy załogi do 5 dni w tygodniu z 6 i pół dnia. Trzeba tu przypomnieć, że Elon Musk ponad rok temu rozpoczął wojnę cenową na rynku pojazdów elektrycznych, ale nie przyniosła ona wyraźnych rezultatów.
Konkurencja ze strony chińskich producentów samochodów elektrycznych rośnie na rynkach poza ich własnym krajem. W niedawnym raporcie Europejskiej Federacji Transportu i Środowiska wykazano, że prawie 20 proc. wszystkich pojazdów elektrycznych sprzedanych w 2023 roku w Unii Europejskiej zostało wyprodukowanych w Chinach.
Przy takich wielkich problemach Elona Muska liderem światowej listy multimiliarderów może dłużej pozostać Bernard Arnault, zwany królem luksusu. Jedna akcja jego spółki Louis Vuitton Moët Hennessy (LVMH) w połowie stycznia kosztowała 660 dolarów. Dziś cena wynosi około 800 dolarów.
Francuski koncern z siedzibę w Paryżu założony został w 1987 roku. Arnault jest prezesem firmy i właścicielem niemal 47 proc. akcji. Grupa LVMH to ponad 60 różnych marek z pięciu działów (perfumy, odzież, zegarki i biżuteria, wina i napoje alkoholowe oraz sklepy detaliczne). Arnault jest posiadaczem takich aktywów jak Louis Vuitton, Dior, Givenchy, Tiffany & Co. i Dom Pérignon. Od końca lat 80. do portfolio koncernu LVMH trafiło około 70 marek.
W tej chwili firma ma na całym świecie ponad 5,5 tysiąca sklepów i zatrudnia około 150 tysięcy osób. Prezes już dawno przyjął założenie, że popyt na dobra z wysokiej półki będzie źródłem, które szybko się nie wyczerpie. Bo gdy "starzy" bogaci ze Stanów Zjednoczonych i Europy nasycą się luksusem, to na zakupy będą wybierać się nowobogaccy z innych części świata. To przeczucie właśnie się potwierdza. W ostatnim czasie najbardziej rośnie sprzedaż dóbr oferowanych przez LVMH w Azji, a zwłaszcza w Japonii.
Jacek Brzeski