"Słońce, kosmos i morze". Floryda to kolebka podboju kosmosu

Przylądek Canaveral na Florydzie, historyczne miejsce startów misji kosmicznych, to miejsce startu misji Ax-4 z Polakiem Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim na pokładzie. W okolicy można zobaczyć wiele nawiązań do podboju kosmosu. To także raj dla surferów i miłośników tropikalnej fauny i flory.

Axiom Mission 4 to czwarta prywatna misja organizowana przez Axiom Space - jest największą z dotąd organizowanych, bowiem astronauci zabierają ze sobą ponad 60 eksperymentów naukowych. Interia Biznes była obecna Florydzie, gdzie odbył się start rakiety Falcon 9, która wynosi na orbitę kapsułę Dragon.

Przylądek Canaveral. Tu narodziła się kosmiczna historia

Przylądek Canaveral to miejsce, gdzie rozpoczynały się misje księżycowe Apollo czy starty wahadłowców. To tutaj znajduje się kompleks Kennedy Space Central, gdzie można zobaczyć autentyczne statki kosmiczne, poznać historię podboju kosmosu czy choć trochę poczuć się jak astronauci podczas misji. Okoliczni mieszkańcy bardzo mocno związani są z tradycją tego miejsca. Pod miejskim urzędem w Cape Canaveral widnieje logo miasta, które wskazuje wprost, że "słońce, kosmos i morze" są jego wizytówką.

Reklama

Tuż obok postawiono model wahadłowca - podobne można zobaczyć w innych częściach miasta.

Na wielu budynkach w północnej części przylądka umieszczono murale, charakterystyczne też dla innych części Florydy (np. Miami). Jadąc wzdłuż głównej ulicy, nie sposób ich nie zauważyć - tutaj związane są ściśle z podbojem kosmosu. Największy z nich stworzył w charakterystyczny dla siebie sposób artysta Jhonattan Arango. Złożony z samych trójkątów obraz zatytułowany "Wielki krok" powstał na zamówienie władz miasta z okazji 50. rocznicy pierwszego kroku człowieka na Księżycu.

Nawiązania do kosmosu są obecne nie tylko na zewnątrz. W hallu jednego z hoteli, położonego nieco bardziej na południe przylądka, Cocoa Beach, można podziwiać rzeźbę z piasku.

W innym hotelu, który pierwotnie był własnością siedmiu astronautów programu Mercury - pierwszego amerykańskiego programu załogowych lotów kosmicznych, który miał na celu wyniesienie ludzi na orbitę - klienci przy codziennej kawie mogą przyjrzeć się oryginalnemu skafandrowi wykorzystywanemu na przełomie lat 50. i 60. podczas testów

Natura Florydy. Morze, roślinność i dzikie zwierzęta

Floryda kusi też naturą. Miłośnicy sportów wodnych mogą wypożyczyć kajaki i udać się na spływ wśród dzikich zwierząt. Ale przede wszystkim to raj dla surferów -  najbardziej zapaleni miłośnicy tego sportu szukali fal tuż po wschodzie słońca. Na każdym rogu można znaleźć sklepy ze sprzętem.

Przylądek Canaveral znajduje się na granicy strefy równikowej i zwrotnikowej. Wysoka temperatura i wilgotność powietrza sprawiają, że są tu idealne warunki do rozwoju bujnej, tropikalnej roślinności. 

To również miejsce, gdzie w naturalnym środowisku można spotkać zwierzęta znane w Polsce jedynie w zoo. Nam udało się zobaczyć m.in. ibisy białe, sępniki czarne, żółwie czy wiele jaszczurek. Należy jednak uważać na niebezpieczne aligatory czy węże, które można spotkać także na terenie Kennedy Space Center.

Mieszkańcy tej części Florydy zadbali o to, aby ich dzieci, wnuki czy prawnuki mogły zobaczyć prawdziwą okoliczną naturę. W okolicy można znaleźć miejsca oznaczone takimi tabliczkami:

"Ten obszar zachowano w naturalnym środowisku dla przyszłych pokoleń" - głosi napis. Przechodząc obok, słychać odgłosy dzikich zwierząt i ptaków, co wskazuje też na obszar niedotknięty ręką człowieka. I w takim stanie ma pozostać jak nadłużej.

Paulina Błaziak

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: floryda | NASA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »