Słowenia - jedyny kraj który chroni swój podgatunek pszczoły
Słoweńskie władze starają się o to, by od przyszłego roku 20 maja stał się Światowym Dniem Pszczoły - powiedział PAP wicepremier Słowenii Dejan Żidan. To jedyny kraj w UE, który chroni swój autochtoniczny podgatunek pszczoły.
Jak podkreśla, co "trzecia łyżka pożywienia" na Ziemi zależy właśnie od tych owadów zapylających.
- Słowenia ma bardzo dobrze zorganizowane pszczelarstwo. Można powiedzieć, że bijemy też rekordy w liczbie pszczelarzy. Według naszych wyliczeń co dwusetny Słoweniec jest pszczelarzem (Słowenia ma niewiele ponad 2 mln mieszkańców - PAP) - zapowiedział wicepremier, minister rolnictwa, leśnictwa i żywności Dejan Żidan.
Żidan wskazał, że pszczelarstwo należy do jednego z najstarszych tradycyjnych rodzajów rzemiosła w Słowenii. Słoweńscy pszczelarze mogą pochwalić się też stosunkowo bogatym wyborem różnych miodów. Produkują m.in. miód kwiatowy, leśny, akacjowy, lipowy czy miód świerkowy (ze spadzi świerkowej).
Słowenia jest jedynym państwem członkowskim Unii Europejskiej, które chroni swój autochtoniczny podgatunek pszczoły, pszczołę krainkę (Apis mellifera carnica). W tym kraju nie można też hodować innych pszczół niż rodzime gatunki. Pszczoła krainka uważana jest też za część dziedzictwa przyrodniczego i kulturalnego Słowenii.
Żidan wyjaśnił, że inicjatywa ustanowienia Dnia Pszczoły pojawiła się w 2014 r., kiedy jeden z pszczelarzy przedstawił mu studium, według którego, "praktycznie co trzecia łyżka pożywienia zależna jest od pracy pszczół". "W ostatnich 50 latach produkcja żywności ogromnie wzrosła, tym bardziej ważna jest rola pszczół oraz konsumentów i ich wyborów" - podkreślił.
Wicepremier dodał, że 20 maja jako Światowy Dzień Pszczoły ma być zatwierdzony na 40. sesji Konferencji FAO w lipcu (Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa), a następnie musi być zaakceptowany przez Zgromadzenie Ogólne ONZ jesienią br. Poinformował, że inicjatywę poparły m.in. Chiny, czy państwa UE, w tym Polska.
Żidan pytany, czy Słowenia będzie wspierała inicjatywy, które na poziomie unijnym mają zakazać używania przez rolników toksycznych dla owadów zapylających pestycydów, potwierdził.
- Oczywiście poprzemy te działania. Co istotne, nawet gdyby nie było wprowadzonych surowszych norm stosowania szkodliwych pestycydów, i tak już je stosujemy. Słowenia w celach prewencyjnych już w 2011 r. wprowadziła zakaz stosowania neonikotynoidów. Producenci (tych środków - PAP) często nie chcą wyjaśniać, jak one działają, twierdząc, że mają niską szkodliwość i że ulegają szybko rozkładowi - powiedział.
Komisja Europejska już w 2013 r. wprowadziła moratorium na stosowanie zaprawy z grupy neonikotynoidów (imidaklopryd, tiametoksam i klotianidyna). Obowiązuje ono do końca br. Ograniczenia te związane są z konkluzjami zawartymi w raportach naukowych Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) dotyczącymi potencjalnego negatywnego wpływu tych substancji na pszczoły i inne owady zapylające.
W tym roku na poziomie unijnym zainicjowana została też ocena wszelkich dostępnych danych naukowych i wyników badań, mająca zweryfikować zgłoszone wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa stosowania neonikotynoidów w ochronie roślin. Zakończenie prac przez EFSA w zakresie bezpieczeństwa stosowania tych substancji, w tym także w uprawie rzepaku, planowane jest na koniec bieżącego roku. Mimo trwającej oceny, KE w ostatnim czasie zaproponowała dalsze ograniczenia w stosowaniu neonikotynoidów.
Także w Polsce odbywają się na ten temat dyskusje. Pod koniec maja minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel odmówił wydania zezwoleń na stosowanie zapraw z grupy neonikotynoidów do ochrony rzepaku. O takie zezwolenia zwracało się Krajowe Zrzeszenie Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych.
Ekolodzy i pszczelarze przekonują, że neonikotynoidy negatywnie wpływają na system nerwowy i odpornościowy owadów, co ma wpływ na ich zdrowie i życie. Według nich takie związki chemiczne paraliżują też zdolności komunikacyjne pszczół - nie mogą znaleźć one pożywienia bądź uli. Producenci rzepaku z kolei powoływali się na opublikowany na początku maja raport holenderskiego Uniwersytet w Wageningen według, którego to pasożyty, choroby i praktyki pszczelarskie głównie doprowadziły do zwiększenia się strat rodzin pszczelich, a nie neonikotynoidy.